Przejdź do głównej zawartości

Przetworowo :)

     Nie wiem jak inni, ale JA uwielbiam przygotowywać przetwory na zimę! Zaprawy to jest to, co daje mi dużo przyjemności w przygotowywaniu ich, a jeszcze więcej dają mi radości, jak moja rodzina zajada się ze smakiem nimi!! Ach... Z roku na rok robię coraz więcej przetworów z owoców i warzyw, ale i nie tylko ;) Z czasem wszystko postaram się opisać. 

     Ciągle nie posiadam własnego ogrodu, więc korzystam z warzyw od rodziców, teściów, jakiejś cioci czy sąsiadki, ale i kupuję warzywa czy owoce na przetwory. Ale kupować staram się jak najmniej. Muszę się pochwalić, że od 3 lat prawie papryki kupować nie muszę. A to dlatego, że sami sadzimy paprykę w ogrodzie u moich rodziców. Cała nasza przygoda z sadzeniem papryki zaczęła się kilka lat temu. Z mężem lubiliśmy kiedyś suszyć przeróżne nasionka i trzymaliśmy je w ozdobnych buteleczkach w kuchni. I tak raz suszyłam na parapecie nasionka papryki, a Ksawek będąc dużo, dużo mniejszy dostał się do tych nasion podczas mamy nieuwagi i wrzucił mi je wszystkie do doniczki w której rósł kaktus. Oczywiście był na tyle mądry, żeby mama nasionek za szybko nie wyjęła, to powgniatał te nasionka w ziemię. Oj nie powiem, żebym wtedy była zadowolona! Oj nie! Starałam się powyciągać wszystkie nasionka, ale mi się to nie udało. I kilka zostało w ziemi. Po jakimś czasie nasionka zaczęły kiełkować w tej doniczce razem z kaktusem. Gdy roślinki były już trochę większe postanowiłam przesadzić ze 2-3 roślinki do osobnej doniczki i zobaczyć czy w ogóle uda się wyhodować  paprykę? Udało się! Roślinki urosły na wysokość 30 cm w doniczkach i miały małe swoje owoce - małe papryki:) Ależ byłam szczęśliwa! Więc rok później już sama posiałam w doniczce nasionka aby wyrosły i postanowiłam później wsadzić u rodziców w ogrodzie. Moja mama była bardzo ciekawa co z tego będzie?! Papryka ładnie rosła, miała kwiatki, później owoce które aż cieszyły oko! Kiedy jesienią zrywałyśmy papryki w mamy ogródku sąsiedzi byli w szoku, że tyyyyle  mamy swojej papryki. Nie wspomnę w cale o tym, że rok później już kilkoro sąsiadów moich rodziców też próbowało sadzić paprykę i byli zadowoleni, że im też urosła:) I w sumie tak dzięki Ksaweremu sieję już tak pod koniec stycznia nasionka papryki w doniczkach i trzymam je w domku, później trochę rozsadzam, dalej są w domku, a w maju - po przymrozkach czyli jak to mówią po Zośce sadzimy flance papryki do ogrodu. Przeogromna radość jest z własnych warzyw:)
  
     W tym roku zrobiłam ogóreczki według nowego przepisu i jestem ciekawa jak będą smakowały. Wynalazłam przepis w jednej gazecie. 
OGÓRKI NA OSTRO
składniki na ok 3 słoiki 0,5l

1 kg ogórków
4 twarde pomidory
3 listki laurowe
po kilka ziaren pieprzu i ziela angielskiego
suche nasiona kopru
3/4 l wody
2 łyżki cukru
łyżeczka soli
50 ml octu 10% lub łyżeczka kwasku cytrynowego
3 małe ostre papryczki

   Ogórki umyj, obierz, pokrój w grube talarki. Pomidory umyj, pokrój w ćwiartki, usuń stwardniałe kawałki.  Delikatnie wymieszaj ogórki i pomidory. Na dno każdego słoika włóż po listku laurowym, kilka ziaren pieprzu i ziela oraz trochę nasion kopru. Napełnij je luźno mieszanką warzyw. Wodę zagotuj z cukrem, solą i octem. Gorącą zalewą zalej słoiki. Na wierzch każdego słoiczka włóż papryczkę. Słoiki zamknij, pasteryzuj 20 min. Smacznego:)

A tutaj moje fotki jak robiłam te właśnie ogórki.



Jak widać, ja dodałam zamrożoną paprykę ostrą, bo taką akurat miałam. 


Wyglądają apetycznie.




     Poza tą nowością, znaczy nowością dla mnie, to robiłam w tym roku jeszcze po raz pierwszy ogórki na zupę ogórkową. Co roku robiłam po prostu ogórki kiszone i potem jak miałam ochotę na zupę ogórkową, to tarłam ogórki i już. A w tym roku moja mama postanowiła wypróbować metodę potartych ogórków na zupę, to i ja chciałam to zrobić. Ogóreczki oczywiście od mojej mamy z ogrodu. 

     I tak pokrótce opiszę jak je zrobiłam. 
OGÓRKI NA ZUPĘ OGÓRKOWĄ

ogórki (tyle ile chcesz lub ile masz)
nać kopru
nać chrzanu lub korzeń ( jak kto woli lub kto ma do czego dostęp)
czosnek
sól

   Ogórki umyj, potrzyj na tarcze o dużych oczkach - tak ja do zupy ogórkowej. Potarte ogórki wrzuć do miski i wszystko dosyć mocno trzeba zasolić. Wymieszać to razem, a następnie powkładać do słoików. Na samą górę powkładać po 1 dużym lub 2 mniejszych ząbkach czosnku, trochę kopru i chrzanu. Słoiki zakręcić i odstawić w ciepłe miejsce na kilka dni. A już po kilku dniach słoiki zanosimy do piwnicy. 

A tu oto te ogórki w moim wykonaniu.




     Powiem Wam, że w połowie września byłam u rodziców i mama miała w ogrodzie jeszcze ostatnie ogórki - takie pożółkłe, niektóre jeszcze zielone. Mój mężu pozrywał wszystkie ogóreczki, a ja nie wiedząc na początku, co też mam z nimi zrobić, w końcu stwierdziłam, że właśnie zrobię z nich potarte ogórki na zupkę. Wyszło mi 5 słoików litrowych. A ogórki się nie zmarnowały! 

     Tu focia z moimi wszystkimi zaprawami - do tej pory, bo jeszcze dojdą do tego buraczki i kapusta kiszona.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo