Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2013

Poświątecznie.

        Było - minęło. Czyli święta, święta i po świętach! Niby lubię Boże Narodzenie, ten cały galimatias, te przygotowania, te lampki, bombki i inne rzeczy związane z tym czasem. A jednak - podstawa to też i bielusieńki śnieżek!!! A w tym roku brak - brak tej podstawy magicznych świąt! Ach, cóż to za święta bez tego białego puchu - jak tu dzieciom tłumaczyć, że Gwiazdor musiał autem przyjechać zamiast saniami??!! Ale dało się i to.      Więc tak w wielkim skrócie. Święta udane, choć zawsze mogło być lepiej ;) Ale nie wymagajmy za wiele ;) Obżarstwo wielkie, bo to i mama i teściowa tylko JEDZCIE, NO JEDZCIE!!! No to jedliśmy, jeszcze zapas jedzonka na kilka dni do siebie przywieźliśmy. A co, bo trzeba biedaków zapakować odpowiednio:)  Dzieciaki zadowolone, bo masę nowych prezentów dostali i od rodziców, i od jednych i drugich dziadków, od cioć i wujków, czyli trochę tego się nazbierało znów. Dzieci zadowolone, a rodzice znów problem, najpierw jak to pomieścić w aucie podczas podróży

Dla Wszystkich Wesołych Świąt!

       Ten czas pędzi jak szalony, człowiek niby jedzie na gotowe do teściów, a nie ma czasu prawie na nic! Bo obiad ugotować, ogarnąć bałagan, zająć czymś dzieci żeby czasem na górę nie szły - bo tam tato z wujkiem górę remontują i nikogo więcej tam widzieć nie chcą, na ostatnie zakupy wyskoczyć, ostatnie prezenciki popakować i przygotować się na 3 dniowy wyjazd do rodziny! Czyli ogólnie można powiedzieć - norma, bo znów prawie wszystko na mojej głowie:) Ale cóż, tak to bywa;) W końcu jakiś podział ról w domu musi być:)      No ale nie o tym miałam pisać. Jutro już wigilia, wszyscy będą albo się pakować do wyjazdu do rodziny, albo będą pichcić cosik pyszniastego w domku na tę uroczystą kolację. Więc już dziś  składam tym małym i dużym  WESOŁYCH ŚWIĄT, BOGATEGO GWIAZDORA, PYSZNIASTEGO JEDZONKA, UDANYCH I MIŁYCH SPOTKAŃ RODZINNYCH ORAZ MIŁEJ ŚWIĄTECZNEJ ATMOSFERY:):)               

Kartuszki, bombuszki, choinuszki - święta tuż, tuż!

       Co roku, przed każdymi świętami i urodzinami najbliższych jestem tak zorganizowana, że kartki szykuję z dużym wyprzedzeniem. Co to się stało, że w tym roku na ponad tydzień przed Bożym Narodzeniem ja nie miałam gotowych kartek? Gotowych? Hmmm... nawet nie zaczęłam produkcji, hi, hi! Normalnie nie wiem co to się ze mną stało w tym roku - w sumie to na sam koniec roku! Bo na Wielkanoc nie nawaliłam, a teraz aż wstyd! Oby tylko wszystkie kartki doszły, bo w poniedziałek powysyłałam wszystkie i te krajowe, i te za granicę! Przyznaję się bez bicia, że wysłałam kilka też kartek już kupionych - takich gotowych. Ale robiłam też sama, odrysowując obrazki, kolorując je i przyklejałam, potem wypisywałam je i kopertowałam je i nadawałam. Ach... :) Oczywiście jeszcze trzeba doliczyć wizytę na poczcie łącznie ze staniem w kolejce po znaczki.       I choć późno, to starałam się choć trochę serducha włożyć w te kartki. Fajnie będzie, jak osoby, które je dostaną będą zadowolone;) Wy kupu

Karmnik dla ptaszków:)

     Chłopcy chcieli, mama marudziła, to w końcu tato zabrał się z dziećmi i zmajstrowali razem karmnik dla ptaszków. Oczywiście mieliśmy zabrać od dziadka Janka trochę płyt czy innych deseczek, które nadawałyby się do budowy tegoż domku dla ptaszków. Ale jak to mówią: SKLEROZA NIE BOLI, TYLKO DOKUCZA. I zapomnieliśmy przy naszej ostatniej wizycie u dziadków zabrać jakiegokolwiek materiała do budowy. Cóż. Nie ma to jak improwizacja, zresztą nie pierwszy raz w wykonaniu mojego pomysłowego męża:) W garażu stał - no co? Ha, ha, drewniany, stary chlebak. No to go mąż z synkami rozmontował i tak oto im praca wspólna przebiegała dosyć pomyślnie.   Nie ma to jak piłowanie:) Nawet synkom to szło, tylko mówili, że trochę ciężko było;)   Wiercenie to już inna bajka, luz bluz normalnie:)  No i malowanie lakierobejcą. Pomimo smrodku chłopcom się to mega podobało:)    Tak się prezentował gotowy domek u nas w domku:)    A tu

Drobiowe kotleciki według Moniki ;)

    Niedawno, tutaj na tymże blogu  http://zawodkobieta.blogspot.com/     przeczytałam bardzo ciekawy przepis na drobiowe kotleciki, ale wykonanie było mi całkowicie obce! Jednocześnie bardzo ciekawe. Tak więc postanowiłam spróbować podjąć się wykonania zadania - i takie też kotleciki przyrządzić dla mojej rodzinki. Do tych kotletów potrzebujemy: - piersi z kurczaka (ok. 0,5kg) - marchewkę, seler i por(w sumie ok.0,5 kg) - przyprawy według uznania - 4 łyżki oleju - 2 łyżki mąki ziemniaczanej - 4 jajka    I przystępujemy do wykonania. Najpierw piersi z kurczaka kroimy w bardzo drobną kostkę.    Trochę czasu to zajmuje, nawet zastanawiałam się czy lepiej nie było by przepuścić tego mięska przez maszynkę i takiego mięska mielonego do tego nie użyć?! Ale pierwszy raz trzeba trzymać się przepisu, później można zacząć wprowadzać swoje modyfikacje;) Więc jak skończyłam z tymi kurzymi cyckami, to nadszedł czas na warzywa.    Porę pokroiłam w drobną kostkę, a marchewkę i s

BLOGOTEKA, w temacie Małego Człowieka.

           Zbierała się sójka za morze i wybrać się nie morze. Tak i ja zbierałam się do napisania lub próby ułożenia krótkiego wierszyka. Jedna z mam blogujących, chodzi tu o mamę z tego bloga  http://zawodkobieta.blogspot.com     próbuje zainfekować jak najwięcej mamuś i tatusiów wirusem, który zwie się "BLOGOTEKA, w temacie Małego Człowieka"! Ja też się zaraziłam owym wiruskiem i teraz podaję tu moją szczepionkę;)   Bloga prowadzę od niedawna, pisząc czasem myślę, że jestem zabawna. Opisuję mych synków, rodzinę, nie wiem czemu- chyba potrzebuję adrenalinę. Czasem napiszę słów kilka o czymś fajnym i nowym, a innym razem o naszym wyjeździe dwudniowym. O kulinariach też słów kilka spisuję, nawet nie czuję, że rymuję;) Więc jeśli ktoś chciałby do nas zaglądać, to zapraszamy od razu - się nie ociągać! Bo już za chwilę, za chwileczkę, wpis będzie nowy i stracisz wonteczkę. Trza będzie nadrabiać zamiast być na czasie, a niektórzy nie lubią być p

No to może dziś na obiad kotlecik mielony.

     I tak dzień w dzień człowiek myśli i wymyśla - co by tu ciekawego na obiadek zaserwować tym moim panom! Najśmieszniejsze jest to, że najstarszy ( w cale nie chodzi mi o któregoś z synów ;) ) nie lubi niektórych produktów, innych całkiem moi młodsi panowie nie lubią. Ja tam ogólnie wszystko żerna jestem, choć też mam jakieś tam widzimisię względem jedzonka. No i właśnie czasem ratuję się zwykłym kotletem mielonym.      Kto też nie zna kotlecika mielonego? Ręka w górę! Nie widzę żadnej ręki - czyli znają wszyscy. Ja się przyznam, że owszem przygotowuję takie kotleciki dla mojej rodzinki, zjadam też, choć osobiście nie przepadam za specjalnie za tymi kotlecikami. Chyba dlatego, że kiedyś u kogoś będąc na obiedzie trafił mi się niedosmażony kotlet i mięsko było surowe w środku. Nie chcąc urazić owej osoby, zjadłam tego kotleta i jakoś tak małego wstrętu dostałam. No ale nie o tym miałam pisać. Wróćmy do tematu. Co też trzeba mieć w domku, aby przygotować kotleciki mielone? - Na pewn