Przejdź do głównej zawartości

Konsultacja logopedyczna.

     Mój pierworodny długo nie wymawiał RRRR. Ja już zaczął tę literkę porządnie wymawiać tak się cieszyłam! Od razu młodsza latorośl naśladowała starszaka i też próbował, próbował i szybko mu to poszło. Cieszyłam się ogromnie, że dwójka urwisów tak szybko tę trudną literkę zaczęła wymawiać! Potem zaczęłam sama ich poprawiać jak mieli powiedzieć SZ, CZ, RZ. I choć Patrykowi szło dosyć szybko w nauce tych literek, a tym bardziej z wymową wyrazów z tymi literkami, o tyle ze starszakiem mam problem do dziś. Dalej nie wymawia SZ, CZ, RZ.  Pocieszałam się, że w I klasie będzie pracował z logopedą w szkole i nadrobi zaległości szybko. Jednak moja uciecha długo nie trwała. Ponieważ w starej szkole, jeszcze przed naszą przeprowadzką, Ksawek miał zajęcia z logopedą raz w tygodniu przez jedną godzinę. Jednak miał je tylko przez ponad miesiąc i potem się przeprowadziliśmy.
      Tu w nowej szkole mówiła, że synek chodził na zajęcia z logopedą i byłabym szczęśliwa, gdyby i tu chodził. Żeby dalej pracował nad poprawną wymową. Pani uprzejmie mi tłumaczyła, że najpierw to szkoła musi zaczekać za papierami ze starej szkoły, wtedy zdecydują co dalej. Gdy papiery doszły, usłyszałam, że teraz muszą czekać, aż pani logopedka przyjdzie do nich do klasy i porozmawia z Ksawkiem, a potem się zobaczy - czy będzie musiał chodzić i od kiedy by zaczął. No ok. Rozumiem, że pani logopedka tu w szkole też ma już kilkoro dzieci, które naucza, ale jako matka - chciałam jak najlepiej i jak najszybciej, aby mój synio też chodził an te zajęcia z nią. Na półrocznej wywiadówce dowiedziałam się, ze logopedka do tej pory nie była w klasie synka i do tej pory z nim nie rozmawiała. Więc dalej na razie nie ma szansy, aby chodził na zajęcia z tą panią. 
      Za namową Doroty - Kochana bardzo Ci dziękuję, że mi tak doradziłaś:), wybrałam się u nas w mieście do logopedy z synkiem. Dziś byliśmy na 8.00 umówieni. Aż głupio się przyznać, ale mało brakowało i bym zaspała. Bo taaaaak mi się rano wstać nie chciało! Ale wyrobiliśmy się i byliśmy dokładnie 3 minuty przed czasem już pod drzwiami gabinetu pani logopedki:):) Pani bardzo uprzejma, kontaktowa. Ksawkowi nawet, nawet się ta pani spodobała, bo mówiła spokojnie, tłumaczyła spokojnie i podejście miała super. Nawet w grę słowną zagrała z nim i on wygrał:) Trzeba było widzieć jego zadowoloną minę z pochwał pani:) I TA pani jako pierwsza logopedka ( a to jest dokładnie 3 pani z która Ksawek miał do czynienia), dopytywała się między innymi o ty czy:
- długo synek pił z butelki? - nigdy nie pił!
- długo ssał smoczka? - nigdy nie chciał nawet smoka w buzi mieć!
- czy dużo chorował na gardło? - tak, często miał anginę, a w ubiegłym roku miał wycięte migdałki!
Po tym krótkim wywiadzie pani powiedziała, że prawdopodobnie przez to częste chorowanie, spanie z otwartymi ustami język przez lata źle się układał mu w buzi i teraz jest ten problem z niepoprawną wymową. Po półgodzinnych przeróżnych ćwiczeniach, którym mama się bacznie przyglądała, a młodszy brat nawet też próbował swoich sił, tak po cichutku, żeby bratu nie przeszkadzać, dostaliśmy ćwiczenia do domu. Bo jak to pani powiedziała, teraz najtrudniejsze zadanie dla mnie, żeby ćwiczyć z nim codziennie i musimy zmiękczyć język, bo jest sztywny. I musimy go odpowiednio ukształtować, aby poprawnie wymawiał wszystkie literki. A dokładnie muszę ćwiczyć z synkiem układanie języka na górnym podniebieniu i próbą wymowy literek K i T w ten sposób, oraz kukanie językiem. Wiecie, chodzi o takie odgłosy, jak koniki robią kopytkami. Syniowi wychodzi bardziej mlaskanie niż klaskanie. No to będziemy ćwiczyć.
      Szkoda tylko, że nie mamy szans dostać się do tej pani szybko na kolejne zajęcia. Od razu nas powiadomiono, że zapisać się możemy, ale termin za około rok! Szok normalnie! Ale pani logopedka powiedziała, że za ok miesiąc mam zadzwonić do poradni i poprosić, aby synka zapisano na ponowną konsultację do niej! A taka konsultacja będzie szybciej, choć jest krótsza od normalnej wizyty i co najważniejsze, mogę się o terminie takiej konsultacji dowiedzieć z dnia na dzień. Więc jak się zdecyduję, to czekam an telefon i od razu będziemy musieli przyjechać. No już trudno, ale i taki sposób dobry! A do tego czasu sami będziemy ćwiczyć:) 

Komentarze

  1. My też do logopedy chodzimy 2 razy w mc, bo Lulcia mam trochę opóźnioną mowę, ale co to są 2zajęcia pół godzinne w mc powinno być min raz w tyg, ale co NFZ :( Trzymam kciuki za naukę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, w necie jest wiele pomocnych ćwiczeń, które możecie przemycić do Waszego domu. Trzymam kciuki za naukę

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak duzo dowiedzialam sie z twojego postu ..dziekuje I drze, bo Starszak nadal spi ze smokiem, a mlody namietnie ssie I pije mleczko 2 razy z butelki. Mam nadzieje, ze Ksawerek szybko wyksztalci sobie jezyczekmi bedzie ladnie mowil...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki dziewczyny. Ja też mam nadzieję, że uda nam się rozpracować szybko ten jego język i będzie mówił wyraźniej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymam kciuki, aby synuś pięknie zaczął wymawiać RRR bez logopedy - bo i na to przyjdzie odpowiednia pora!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ksawek RRR już umie, tylko SZ, CZ, RZ jeszcze nie mówi, ale idzie ku lepszemu:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo