Przejdź do głównej zawartości

Moja pasja - książki:):)

     Jakoś jeszcze w starym roku, będąc na zakupach w Lidlu, zatrzymałam się przy stoisku z książkami. Była akurat jakaś przecena i przeglądałam, jakie książki mają i w jakiej cenie. W oko wpadła mi książka "IGRZYSKA ŚMIERCI" Suzanne Collins.


RATUJĘ SIĘ FOTKĄ Z NETU, BO MAJĄ KSIĄŻKĘ SZWAGIER POŻYCZYŁ;) 

Niby coś ten tytuł mi mówił, ale szybko nie mogłam skojarzyć z filmem, który wcześniej był w kinach. Pewnie dlatego, że nie byłam na nim. Jednak książka mnie mega wciągnęła. Czytało się ją super, można by rzec, że jednym tchem! Żebym nie musiała zajmować się dwójką dzieci, domem i w ogóle - jak to matki i kobiety zajmujące się domem, to bym chyba przeczytała tę książkę w 1 dzień. Ale poszło mi i tak ekspresowo, bo przeczytałam ją w 2 dni! Szok! Ale taka byłam niezadowolona, że tak jakoś nie za ciekawie się skończyła ta książka - nie wiedziałam jeszcze wtedy, że TA książka jest pierwszą częścią trylogii!!! Kiedy się w końcu zjarzyłam jaka jest prawda, nie mogłam doczekać się momentu, aż kupię sobie dwie pozostałe książki!!!
     Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, pod choinką znalazłam dwie brakujące mi książki z danej trylogii. Moja radość była wielka:) Nie ma to jak Kochany mąż, który wie o czym żona marzy:) Od razu zaczęłam w święta podczytywać drugą część " IGRZYSKA ŚMIERCI W PIERŚCIENIU OGNIA".
Wiecie jak to w święta, trochę tu, trochę tam, każdy chce pogadać i w ogóle, to jakoś czytanie szło mi opornie. W sylwka i kilka dni po nim też czytanie nie szło. Ale potem jakoś wynajdywałam choćby z pół godzinki w ciągu dnia, żeby podczytać trochę - co też tam dalej się dzieje!!! A działo się, działo i to jak! Były momenty, że już sama próbowałam wyobrazić sobie dalsze losy bohaterów. Ale podczytywałam i w końcu dobrnęłam do końca drugiej części.
     Wtedy nadszedł czas na 3 część "KOSOGŁOS" się nazywa.
I znów czasu brak, bo i pogoda lepsza się zaczęła robić, to dzieci mamę na dwór ciągnęły i jakoś z tym czasem i chęcią na czytanie kiepsko. A dodam, że książek mam sporo. Sporo mam i przeczytanych książek i kupionych i przeczytanych książek. Choć mam w domu książki które zakupiłam i czekają na swoją kolej. Ale wracając do "KOSOGŁOSA", starałam się jakoś wygospodarować czas i w końcu w ciągu 5 dni przeczytałam całą książkę. Pewnie, że mogłam w 1 dzień, ale z czasem krucho, więc tak na raty i co mówiłam sobie - ok, na dziś koniec, jutro dalej poczytam! To wtedy aż ciarki miałam, bo nie mogłam doczekać się co też główna bohaterka dalej zrobi?, jak postąpi?, jakich dokona wyborów?, kto jeszcze zginie?, kto jest jej przyjacielem a kto wrogiem? Ach... pytania mi się mnożyły i mnożyły! Ale doczytałam książkę do końca! Cudnie!
     Teraz takie małe podsumowanie tej trylogii. Po pierwsze - kto nie czytał, niech przeczyta!!! Dodam, że nie oglądałam w kinie ani 1, ani 2 części. I już teraz się nie mogę doczekać, bo jakoś teraz na dniach w TV ma być puszczona pierwsza część - koniecznie muszę ją obejrzeć - choćby się waliło i paliło - ja ją obejrzę ! Muszę zrobić sobie takie osobiste porównanie książki do filmu i odwrotnie!  
Poza tym ile tam się dzieje w tej całej trylogii!! Jakie trudne decyzje ludzie muszą podejmować - czym przy tym się kierują? Kto, z kim, po co i dlaczego??? Pytań mnóstwo! Odpowiedzi - też sporo, ale odpowiedzi ukazują nam się podczas czytania. Jest mały wątek romantyczny, choć w 1 części wygląda on słabo, w 2 hmmm... sama nie wiem jak go określić, za to w 3 części ten wątek normalnie mnie denerwował! Dlaczego? Przeczytajcie książki i zobaczcie sami! I choć trylogia skończyła się tak trochę po mojej myśli, to czegoś mi brak! Nie wiem, chyba takiego happy endu z wielkim romantycznym epizodem. No jakby nie było - tak chciałam, żeby się 3 część skończyła. Ale tak się nie skończyła. Choć dobrze jest! 
     A teraz aż mnie świerzbi, żeby poszukać innych książek tej autorki i znów móc przenieść się w inny świat, świat książkowy! Czytając różne książki - różnych autorów, nie zawsze mogłam tak się wciągnąć w książkę - w temat główny, że aż czułam się, jakbym osobiście TAM WŁAśNIE BYŁA - ZNAŁA TYCH BOHATERÓW OSOBIśĆIE. Lubię jak książka mnie tak aż wciągnie. I ta trylogia tak właśnie mnie wciągnęła!

Komentarze

  1. Ja również lubię czytać i to bardzo. Ostatnio jaka książka mnie wciągnęła tak jak Ciebie to była Saga o Wampirach nie mogłam oczu oderwać czytałam wszędzie. Obecnie męczę Grey, o którym było tak głośno więc postanowiłam przeczytać i mieć własne zdanie w tym temacie i męczę trzecią ostatnią część od sierpnia masakra :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też lubię czytać książki, ale czasu na to mam bardzo mało, bo oprócz prowadzenia domu mam jeszcze pracę. Ostatnio najwięcej czytam bajek o księżniczkach i książek o zwierzątkach ;) Jakiś czas temu mąż wgrał mi aplikację do telefonu i czytam książki na komórce przeważnie jak czekam w kolejce do lekarza lub jak jadę autobusem. Kiedyś jedna książka tak mnie wciągnęła, że podczytywałam w toalecie w pracy :P Wiem że to nie to samo co książka papierowa, ale jest to pewna alternatywa, papierowej książki nie nosiłabym ze sobą a komórkę mam cały czas.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że jest więcej osób, które lubią czytać książki:) Też staram się dzieciom czytać dużo i ich zachęcać lub zarażać miłością do książek. Teraz zaczęłam czytać Sagę ZMIERZCH:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie wolę czytać niż oglądać :] - Jednak Igrzyska najpierw zobaczyłam - ale kto wie, może na książkę się skuszę - po takich smacznych słowach - jakie u CB przeczytałam - kto wie, kto wie :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj ja tez uwielbiam czytac... szkoda tylko, ze np po roku moglabym czytac ta sama ksiazke I nic nie pamietac ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ja to mam pamięć do książek, które mi wpadną w pamięć!!

      Usuń
  6. Ja kiedyś czytałam książkę za książką, co roku z moją mamą byłyśmy na pierwszym miejscu wśród wypożyczających w miejskiej bibliotece ;)
    A teraz tak mi strasznie brakuje czasu na czytanie, że aż mi przykro czasami. Jak mi się uda zasiąść wygodnie to najczęściej po kilku stronach oczy mi się zamykają same ze zmęczenia.. Nie lubię tego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że myślałam, że ze mną coś nie tak, bo mi też strasznie oczy się zamykają po kilkunastu stronach:) Ale jak książka ciekawa to oczy szeroko otwieram i czytam dalej. A z tym czasem, to nie mów, wiem jak to jest - muszę wyskrobywać czas dla siebie.

      Usuń
  7. nie czytałam, zdaje się że w najbliższych dniach w TVP będzie film na podstawie tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak będzie i na pewno obejrzę:) Będzie w sobotę w TVP 1 o 21.20;)

      Usuń
  8. Uwielbiam czytać ale ostatnio nie mam czasu, normalnie sama jestem zła na siebie. czasem wezmę jakąś książkę od mamy i nawet nie mam czasu zacząć, przeleży tydzień, dwa i mama zabiera żeby oddać do biblioteki... ale powiem Ci że tą trylogię przeczytałam, i fajna podobała mi się, ale film jak dla mnie dużo gorszy. Jak lubisz książki które wciągają w losy swoich bohaterów to polecam Jeździec Miedziany - pierwsza część trylogii też. Naprawdę wciągająca historia :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo