Przejdź do głównej zawartości

Inhalacje.

     Od kilku dni moich synków męczy kaszel. A! Zapomniałam o podciąganym co chwilę nosku i odruchu moich synków - wycieranie nosa w rękaw bluzki! Ach...   Co ja się nagadam - tu masz chusteczki!!! W rękawy nie wolno, bo to brzydko wygląda!!! Ale co tam, jak mama nie patrzy, a ta woda ciągle z nosa cieknie, to w rękaw jest szybciej! No nic, ja nie tym tu chciałam napisać. 
      Owszem lekarz zaliczony, choć kilka dni temu, ale chyba to nie był dobry pomysł, żeby Ksawka puścić z kaszlem do szkoły, pomimo zapewnień lekarza, że może spokojnie iść. Rozkaszlał mi się po 2 dniach w szkole tak, że jest tylko gorzej a nie lepiej. I dodatkowo Pati kaszle tak mocno razem z bratem. No i załączyłam im inhalacje, poza tymi syropkami co to mają łykać i siedzą w domku. 
      No i właśnie - INHALACJE! Nie wiem jak Wasze dzieci, ale moje mają już obeznanie z inhalatorem od jakiegoś czasu. Bo inhalator mamy już ponad 4 lata. Jak byli mniejsi, to podczas inhalacji mama siedziała w fotelu, na kolanach trzymała chorego synia i trzymała też maseczkę na twarzy w kółko powtarzając A TERAZ ŁADNIE ODDYCHAJ, TAK ŻEBY TO LEKARSTWO SIĘ DO PŁUCEK DOSTAŁO. Oj nie powiem, żeby oni zadowoleni i grzeczni mi siedzieli przez te kilka minut inhalowania się. Ale dawaliśmy radę. No i zawsze się pocieszałam, że jak podrosną, to w końcu sami będą trzymali maseczkę - wiem, że można ją przywiązać dookoła głowy, bo gumeczka jest, ale im od wiercenia maska i tak wtedy opada, to wolę jak trzymają maseczkę. Jak szczęśliwa byłam, jak Ksawcio pierwszy raz powiedział MAMO JA SAM BĘDĘ TRZYMAŁ MASECZKĘ I BĘDĘ SIĘ INHALOWAŁ. Super;) Choć i tak mama stała blisko, żeby pilnować czy aby maseczka dobrze przylega do twarzy, czy aby synio oddycha dosyć głęboko?!

     
     Dziś obaj sami się inhalują, a ja ciągle muszę im mówić ODDYCHAJ GŁĘBIEJ!, TRZYMAJ PROSTO TEN POJEMNICZEK Z LEKARSTWEM!, NO NIE GADAJ - MASZ ODDYCHAĆ!!!  Hmm... Może lepiej, jakbym dalej brała ich na kolano i sama ich inhalowała? NIE! Są na to już za duzi. No i ja w tym czasie mogę przecież coś zrobić. Ale i tak muszę mieć ich na oku:) Najważniejsze, żeby inhalacje pomogły - no i od wczoraj widzę, że pomagają. Choć w sobotę pan doktor kazał inhalować tylko solą fizjologiczną, to od wczoraj dołączyłam im jeszcze po kilka kropelek Berodualu, no i pomaga. Ach... Żeby tego kaszlu się pozbyli szybko, bo nienawidzę, jak dzieci są chore!

Mam jeszcze takie pytanko do Was - co sądzicie o bańkach? Bo namyślam się nad zakupem baniek bezogniowych. 

Komentarze

  1. U mnie do maseczek przekonac sie nie moga, wiec mam taki "ustnik" jakby I tym sie inhaluja... chociaz nie za bardzo lubia inhalacje...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj u nas inhalator też podstawa. Berodual i Pulmicort też w pogotowiu. Franio lubi inhalacje, sam obsługuje maszynę i maseczkę- ja tylko wlewam mu leki i sól. A co do baniek... hmmm, mam mieszane uczucia. Trzeba naprawdę dobrze wiedzieć jak je stawiać i gdzie, żeby nie zaszkodzić, a pomóc. Jak się zdecydujesz to daj znać - sama jestem ciekawa co i jak :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To brawo dla Frania, że tak samodzielnie się inhaluje! A co do baniek, to ja myślę nad bezogniowymi bańkami. Ale jak się zdecyduję to napisze;)

      Usuń
  3. Fajną macie maskę, w naszym inhalatorze maska dziecięca jest ma moje dzieci za duża, ale to nic, bo używamy innej końcówki. Inhalacje robimy z samej wody, z lekami tylko po konsultacji z pediatrą, bo to nie sztuka zaszkodzić dziecku, berodual i pulmicort to sterydy i nie są obojętne dla organizmu. Co do baniek to ja szczerze polecam, na moje dziecko przy zapaleniu płuc działają lepiej niaż antybiotyki i inhalacje. Ich postawienie to żadna filozofia, za pierwszym razem pediatra mi powiedziła, w którym miejscu należy postawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do masek, to fakt, ta dziecięca u nas jest w sam raz dla synków, wtedy jest duża, dla dorosłych. A widzisz, jak będę u pediatry to muszę też się podpytać o miejsca stawiania baniek;) Zresztą w instrukcji chyba też piszą;)

      Usuń
  4. U nas przy inhalacji obowiązkowo musi być książeczka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak czytam i czytam... Inhalator sprawdza się świetnie w przypadku dzieci i w miarę "naturalnych" metod leczenia. Ampułki z solą fizjologiczną w moim wypadku to wszystko do czego się posunęłam. Jako że mam problemy z zatokami świetnie sprawdza się u mnie Inhalator Sanity z funkcją irygatora do płukania zatok. Dziecko raczej ciężko przekonać do owego zabiegu, ale dorosłym- szczerze polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem w ten sposób - niektórych dorosłych też ciężko przekonać do irygacji, albo nawet nie da się ich przekonać! Wiem, bo znam kilka takich osób - boją się, że utopią się podczas tego zabiegu! A inhalacji się nie boją.

      Usuń
  6. Świetny artykulik. polece tego bloga znajomym.


    Akcesoria do ssaków medycznych. Sklep medyczny. Maski do inhalacji. Inhalatory. Akcesoria. Filtry do inhalatora. Sklep medyczny. Zabłocka mgiełka solankowa. Sole do inhalacji. Zabłocka sól uzdrowiskowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zapraszam częściej :) A na stronki masek z chęcią zajrzę, bo mam akurat do wymiany ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo