Przejdź do głównej zawartości

Saga "Zmierzch" Stephenie Meyer przeczytana!

     W niespełna miesiąc, dokładnie w 23 dni udało mi się przeczytać całą sagę "ZMIERZCH" Stephenie Meyer. Sama nie wiem, jak mi się to udało, biorąc pod wzgląd, że wszystkie książki mają po 400, 500, a nawet 700 parę stron.


     Wiadomo, ze jakby człowiek przysiadł tak porządnie do tych książek, to pewnie w 2-4 dni można było by i przeczytać te książki,a le w końcu mam też inne obowiązki - dzieci, mąż, dom, nasze zwierzaki:)  Jednak mogę powiedzieć z ręką an sercu - wciągnęła mnie na maksa ta saga.

























     Oglądałam już kilka razy filmową wersję tej sagi - choć bez ostatniego odcinka jak do tej pory. I zawsze miała ogromną chęć przeczytać książki z tej serii. Udało mi się! I jestem z siebie dumna! 

     Pierwszą i drugą książkę wciągnęłam prawie w kilka dni. Jakoś tak przygody Belli mnie ciekawiły - choć niby znałam je z filmu, ale książka to inna bajka! Czyta się mega ciekawie, jest się ciekawym - co dalej?! W głowie trochę rzucały mi się porównania poszczególnych scen z filmu, z tymi z książki. Już wiem jakie są różnice pomiędzy jednym a drugim, ale jest też dużo dokładnie tego samego.  Ach... żeby mnie zrozumieć, trzeba przeczytać całą sagę i obejrzeć filmy.  Ale nie wiem czemu, przy 3 tomie, dokładnie przy "Zaćmieniu" jakoś początek dłużył mi się. Kilka dni próbowałam przebrnąć przez początek książki, ale w końcu akcja rozkręciła się i wpadłam w dalszy rytm czytania. Za to przy ostatniej części " Przed świtem", byłam już na tyle wciągnięta, że nie umiałam się powstrzymywać przed czytaniem. Jak zaczytywałam się i któreś z moich dzieci mówiło - MAMO ZROBISZ MI KANAPKĘ? Odpowiadałam TAK, TAK, TYLKO DOCZYTAM DO KOŃCA TEJ STRONY I JUŻ IDĘ! Oczywiście szybko doczytałam do końca strony tej, następnej strony i kolejnych kilku jeszcze, aż synio znów przypominał mi czy pamiętam o kanapce. Więc z niechęcią odkładałam książkę i szłam do obowiązków:) Podejrzewam, że ostania książka tak mega mnie wciągnęła, ponieważ nie widziałam ostatniej części filmu. Teraz już jestem gotowa ją obejrzeć.  



     A Was zapraszam do czytania - zarówno tej sagi, jak i w ogóle do czytania. Jeśli tylko znajdziecie chwilkę, to usiądźcie z książką w dłoni i do czytania zapraszam:) A saga "Zmierzch" kończy się bardzo fajnie i ciekawie, trochę zaskakująco ale happy endem:) A to lubię w książkach. Tym bardziej z miłą chęcią miała bym marzenie, aby autorka napisała dalsze losy bohaterów tej serii, najbardziej interesują mnie dalsze losy Jacoba i Renesmee. Ach jak cudnie było by przeczytać dalsze ich losy. Może Stephenie Meyer kiedyś je napisze;) 

Komentarze

  1. Uwielbiam Sagę czytałam chyba z dwa razy. Uwielbiam Bellę i Edwarda ach i och i ech. I też podobnie jak Ciebie mnie wciągnęła ta książka chodziłam z nosem wlepionym wszędzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję! A w ogóle kiedy Ty czytasz???? Masz czas przy swoich "łobuzach?" ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no jakoś tak znajduję, oni zajmują się chwilę sobą, a ja szybko do książki:):) Kiedyś czytałam po nocach, teraz mi się nie chce, wolę za dnia;)

      Usuń
  3. Dostałam całą sagę w wersji limitowanej, dwa lata temu od exa na Gwiazdkę. Niestety ciężko było mi przez nią przebrnać. Podnosiło mi się kiedy czytałam jak Bella rozpływa się nad boskim jak grecki posąg Edwardem. Zdecydowanie bardziej urzekła mnie trylogia Igrzyska Śmierci - nie mogłam się oderwać i strasznie było mi żal, że skończyłam.

    Poza tym pewna znajoma mi pani wydała swoją pierwszą książkę. Może przeczytasz? Wanda Szymanowska - Zielone Kalosze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Igrzyska też mi się podobały:)
      Dziękuję za info o nowej książce - jak tylko będę miała okazję, to przeczytam tę książkę - koniecznie dopisuję ją do listy książek do przeczytania:)

      Usuń
  4. Jak byłam w ciąży to potrafiłam całymi dniami czytać :) Sagę też przeczytałam :) Fajnie po przeczytaniu jest obejrzeć film.
    Jeśli lubisz "tego typu' opowieści, to polecam Ci sagę Szeptem. Jest cudowna i nie można się oderwać ani na chwilę. Ja jak zaczęłam, to męki przechodziłam czekając na kolejną książkę :)
    Becca Fitzpatrick Saga Szeptem- Nie jest to opowieść o wampirach, a o upadłych aniołach, nefilach i wielkiej miłości. POLECAM :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję za informację, na pewno też mi się spodoba ta saga - już dopisałam do listy książek do przeczytania;)

      Usuń
  5. ostatnio udało mi się przeczytać książkę, bo brakło prądu :)
    ale nie często to robię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię czytać, ale wiadomo, że jak ma się dzieci to i z czasem krucho. Choć teraz jak te moje smerfy dużo czasu spędzają na dworze, to daję radę z czytaniem.

      Usuń
  6. ja również przeczytałam sagę jakiś czas temu, zdecydowanie wolę wersję książkową niż filmową ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mi się podoba i książka i film - ale jednak w książce jest więcej szczegółów i fajniej sie ją przez to czyta;)

      Usuń
  7. Bardzo fajna saga, książki moim zdaniem zdecydowanie lepsze od filmu :) w filmie dużo momentów zostało okrojonych :( ktoś kto nie czytał książki, a obejrzał film nie do końca wszystko mógł zrozumieć :) dla mnie ekranizacja jakaś taka infantylna :( ale książki świetne, warto przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że połączyłaś przyjemne z pożytecznym i raz jeszcze dziękuję :* Ja też książki przeczytałam jednym tchem! Zresztą ja wszystko tak czytam, taki ze mnie mol książkowy :)
    Nominowałam Cię Aniu do Liebster Award :) szczegóły znajdziesz tutaj: http://cukromania.blogspot.com/2014/03/liebster-award-czyli-dalsza-zacheta-do.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy;) Ja Tobie też dziękuję, bo to była mega okazja - przy okazji pożyteczna;)
      I dzięki za nominację - postaram się szybko odpowiedzieć na pytania.

      Usuń
  9. Też przeczytałam i bardziej mi się podobały książki niż filmy :-))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo