Przejdź do głównej zawartości

Nabroiłeś? To nasmaruj tyłek cebulą!

     Czasem tak się zdarza, że dzieciom czegoś się zabrania - raz, drugi, trzeci, dziesiąty i setny. A dziecko i tak zrobi po swojemu. Bo przecież to czego rodzic zabrania, to zazwyczaj fajne jest!

      I tak właśnie zrobił nasz młodszy synek. Tato mu zabraniał bawić się taty narzędziami i wszystkim co tato ma przy narzędziach poukładane. Synek wykorzystał moment, kiedy tato był w pracy, a mama wyszła po drzewo na dwór i pobroił trochę. I choć mama po powrocie od razu zauważyła, co też synio pobroił, to była szansa, że tato nie zauważy - jedna zauważył! I powiedział do synia, że skoro go nie posłuchał, nabroił, to teraz ma sobie cebulą tyłek nasmarować, żeby lanie mniej bolało! I tato najpierw postanowił zjeść obiad, a potem rozliczyć się z synem.W tym czasie, kiedy tato jadł, synek najpierw z płaczem pobiegł do pokoju niby się schować, po chwili poszedł do kuchni. Ja obserwowałam co też synek wyprawia! A on wziął cebulę i poszedł z nią z powrotem do pokoju. Po chwili znów był w kuchni, tym razem wziął nóż - zainteresowana weszłam za nim do pokoju, chcąc zobaczyć, co on kombinuje!? A on tym nożem cebulę obierał! No kurcze rozwalił mnie! Ale jak w końcu miał nasmarować sobie tyłek tą cebulą, jak była nieobrana;) Zostawiłam go z cą cebulą i poszłam mężowi powiedzieć, co młody wyczynia. Ale nim mąż poszedł do niego do pokoju, ten wyszedł z pokoju i poszedł do łazienki. Chwilę tam posiedział i przyszedł do pokoju, gdzie tato właśnie kończył obiad. Stanął przed tatą i powiedział: NO TO JESTEM GOTOWY - TYŁEK NASMAROWANY CEBULĄ! Mąż zerknął na mnie - ja na niego! I w śmiech!!!!! Normalnie nie mogliśmy się powstrzymać - synek obrał cebulę a potem nasmarował sobie nią tyłek! Wykonał polecenie taty. Z tego całego śmiechu i zaskoczenia, tato zdążył tylko synka przytulić, pocałować i powiedzieć, że nie dostanie lania. Że chciał go tylko nastraszyć, a potem małą pogawędkę sobie ucięli o tym, że NIE WOLNO RUSZAĆ TATY RZECZY! :)

NO I POWIEDZCIE - CZY DZIECI NIE SĄ DOSŁOWNE CZASAMI - I TO DOSŁOWNE ZA MOCNO;)

Komentarze

  1. hahahahhahaha ale komedie :D ten wasz synek to niezły ancymon hehehhehe uśmiałam się do łez !

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe czy na moich łobuzów to by zadziałało ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciu... jaki kochany! wiedzial,ze ruszyl cos czego nie powinien... no szok...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się uśmiałam!! Niezły numer! :D:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Pati mądry jest, nawet potrafi prosić o ostatnią szansę! :)
    Ale z tą cebulę, to nieźle nas rozwalił!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo