Przejdź do głównej zawartości

Wiadomości z pola bitwy.

     A więc u nas dalej chorobowo. Pati czuje się świetnie. Wszędzie go pełno. Za to Ksawek o dziwo nie wymiotuje, biegunka 1 na dzień - jak do tej pory, za to gorączka go męczy. Już 2 razy podawałam mu paracetamol na zbicie. I 2 razy obudził się z majakami. Normalnie wstał, oczy otwarte i biegał z płaczem od pokoju do pokoju, chciał kwiatki z pościeli wyrywać i jeszcze mówił, że boli go palec, a głaskał mnie po kolanie. Hm... Jak zasnął i potem obudził się, to nic z tego nie pamiętał. Dziwne. Oby w nocy mi tak nie wariował. Ja lepiej, choć nad ranem była rewolucja - kibelek kontra ja! Ale potem spokój. Apetyt mi dopisuje. 


     Dosyć o chorobie. Musze podzielić się z Wami tymi lepszymi rzeczami. Bo pomimo choroby, pracować trzeba i zajmować się domem, dziećmi itp. Więc kilka dni temu zakupiliśmy kilka metrów drzewa w wałkach. Trzeba było wszystko pokrajcować, a potem poszczepać - roboty sporo. A dodatkowo poukładać wszystko według wskazówek mojego kochanego męża;) Całe szczęście on ma teraz urlop i tak nam się ułożyło, że połowę drzewa on pokrajcował, a ja szczepałam. A resztą zajął się mój brat, jak do nas wczoraj dojechał do pomocy. I dzięki Ci bracie, bo ja już nie dałabym rady!!! Poza tym, na naszej działce jest łąka,(znaczy nasza działka jest wyznaczona z łąki) a my chcemy kawałek z tego zrobić ogródka warzywnego, więc totalna porażka! Ale mężu dzielnie walczył, ja trochę pomogłam i jeszcze tak 1/3 została tego co sobie wyznaczyliśmy do przekopania i wytrzęsienia. Potem czarnoziemu chcemy nawieźć i będę mogła siać warzywka i ziółka;) Już się doczekać nie mogę. No i jeszcze mężu z bratem na górze walczą - przykręcają profile, przykręcają karton gipsy, wykładają watę i znów karton gipsy. A dziś dojechał kuzyn, który ma nam kafelki położyć na górze. Czyli robota wre! To mnie bardzo cieszy, choć jeszcze spoooro pracy przed nami z tą górą, a mężu ma jakoś na początku maja wyjechać na poligon! Nawet sam nie wie na jak długo - więc robota stanie. Ale powoli do przodu:)

Komentarze

  1. no to praca wre!! nie zazdroszczę tej walki z drewnem, przypomniało mi się jak ja Tatusiowi pomagałam przy takich pracach. Nienawidziłam tego!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i oczywiście szybkiego powrotu do zdrowia!!

      Usuń
    2. Dzięki;) Ja akurat rąbać drewno lubię;) Ale czekam z niecierpliwością, kiedy będę siała w ogródku;)

      Usuń
  2. Cieszę się, że mimo choroby wszystko dobrze się układa :) Zdrówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kasiu! Już na szczęście dziś lepiej się synio czuje więc fajnie jest!

      Usuń
  3. Zdrówka! Na takie jelitowe atrakcje spróbujcie probiotyki łykać baaardzo pomagają i skracają czas choroby.
    Ogródek fajna sprawa, swoje warzywa i zioła to jest to:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie pan dr przepisał dzieciom probiotyki, więc im podaję. Może sobie też powinnam zapodać choćby troszkę:)

      Usuń
  4. Zdrówka, i powodzenia w uprawie ogródka, widzę że roboty sporo, ale na pewno będzie satysfakcja ze swoich warzyw własnych wyhodowanych :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo