Przejdź do głównej zawartości

Majówkowo:)

     Od wczoraj mamy MAJ. Piękny miesiąc.


     U nas rozpoczął się ten miesiąc wspólną pracą u rodziców. Zjechało się moje rodzeństwo i pomagaliśmy w sadzeniu ziemniaków. No więc posadzone - niech rosną. A chłopcy wybiegali się u babci i dziadka, powariowali, aż Pati za mocno wywariował. A to dlatego, że jego wariactwo skończyło się wizytą na pogotowiu. Tato i wujek J. pojechali z nim do szpitala, a że Pati wył nie tylko podczas podróży do szpitala, ale i w szpitalu, to pewnie dlatego został szybko przyjęty, żeby reszcie pracowników i pacjentom szpitala dał spokój. Dokładnie to rozcięty ma mały paluszek w prawej dłoni. Rozcięcie jest wzdłuż całego palca, kończy się na poduszce paluszka. Synuś ma 3 szwy założone - nie wiem jak to wygląda, bo ma bandaż, a na zdjęcie bandaża i szwów mam jechać z nim w poniedziałek. To wtedy zobaczę jak paluszek wygląda. Oby szybko się zagoiło, bo na razie to musimy trochę na tego palca uważać i podczas ubierania, rozbierania, mycia.
     Ale poza tym niemiłym incydentem, to udało mi się kilka fotek cyknąć w ogrodzie u moich rodziców i trochę widoku.











  

Komentarze

  1. :) u nas też podobnie się zwykle zaczyna maj, ale w tym roku dziadkowie posadzili ziemniaki wcześniej ;o nic nikomu nie mówiąc :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu jak Ona wyrosla.. Aza jesli dobrze pamietam ? Piekne zdjecia... kojarza mi sie bardzo z dziecinstwem, piekne wspomnienia !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra pamięć - Aza, Aza, no rośnie jak na drożdżach:) A zdjęcia też mi się podobają, dlatego je wrzuciłam:)

      Usuń
  3. Dużo zdrówka! Piękne zdjęcia, a mleczyk to mi się kojarzy z miodkiem który z niego robiłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w imieniu Patrysia i swoim;) A no widzisz, ja chyba w tym roku nie zdążę zrobić tego miodku;)

      Usuń
  4. Ale piękne zdjęcia, aż się rozmarzyłam!! :))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakby się nie gwizdało i chuchało na dziecko ono i tak coś wykombinuje. Paluszek szybko się zrośnie jednak strach pozostanie. Fajnie, że udało Wam się sadzenie ziemniaków. Na Twoich zdjęciach czuje się wiosnę, aż miło popatrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa;) A paluszek na razie jeszcze ze szwami, dziś nam ich pani nie zdjęła, tylko opatrunek zmieniła, ale w piątek może zdejmą;)

      Usuń
  6. Wspaniałe, wiosenne zdjęcia. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo