Przejdź do głównej zawartości

Nasi nowi członkowie rodziny:)

     Od kilku dni mamy 2 nowych członków rodziny. O moich dwóch kochanych siostrzenicach pisałam już wcześniej - a teraz chciałabym napisać o naszych dwóch nowych małych koleżkach:) Dokładnie o PATYCZAKACH:) Mój młodszy synio od naszych przyjaciół wybłagał tych dwóch małych koleżków. No i tym sposobem - mama ma znów kim się opiekować:) To teraz przedstawię Wam ich:)






Tu pięknie oba patyczaki widać:) Jeden jest inwalidą - brak jednej nogi i ręki, ale daje sobie dzielnie radę i szybki też jest, jak trzeba:) 

     Jak widać, w swoim domku nie mają wielkich wygód, ale to im starcza:) Mają świeże liście maliny, truskawki, a nawet dwa listki wiśni + łodygi do wspinania i troszkę ziemi na dole słoika. Muszę tylko im troszkę słoik na większy zmienić, ale to dopiero jak do rodziców pojadę - bo tam mam większe. I co powiecie o naszych nowych członkach rodziny? :)

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Jak nas odwiedzicie, to poznacie naszych koleżków dwóch:)

      Usuń
    2. Już nie mogę się doczekać :)

      Usuń
  2. Jakie śmieszne te patyczaki :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fenomenalne - zawsze chciałam mieć patyczaki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się rozmnożą, to dam znać:) Wtedy się z chęcią podzielę:)

      Usuń
  4. Kiedys patyczaki miała moja siostra cioteczna dla mnie w tym nic szczególnego nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to zrozumiałe, że każdemu to samo się nie podoba. Ja lubię myszki, szczurki itp a wiele osób się tym brzydzi i nie lubią, więc i nie dziwię się, że patyczaki wszystkim się nie widzą;)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Lubię sobie na nie popatrzeć, albo wziąć na rękę - choć rzadko je wyciągam:) Nawet nie podejrzewałam, że patyczaki mogą być tak szybkie :)

      Usuń
  6. Wyobraź sobie, że my też mieliśmy takich przyjaciół :D:D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale szałowe :) My jeszcze nie ten etap, żeby się sama Młoda opiekowała, ale na spacerze już chodzi i gada do mrówek, ślimaków, wczoraj tato przyniósł nieświadomie biedronkę, zamieszkała w pomidorach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, a ja bym tę biedronkę przygarnęła - bo mi mszyce na jednym kwiecie się zalęgły - to biedronusia miałaby wyżerkę! :)

      Usuń
  8. A widzisz, a ja bym tę biedronkę przygarnęła, bo na jednym kwiecie mszyce mi się rozpanoszyły! To biedronusia miałaby wyżerkę:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo