Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2014

"Jeśli nie miłość" Kay Langdale

           "Cóż - jeśli nie miłość - stanowi istotę małżeństwa i sprawia, że związki przechodzą próbę czasu? Mądrość, uprzejmość czy tylko siła przyzwyczajenia? Oto powieść, która z niezwykłą szczerością opowiada splatające się historie sześciu kobiet. Sara, przytłoczona codziennością, staje na krawędzi zdrady małżeńskiej, Kate, niepoprawna romantyczka, cierpi z powodu gasnącej miłości, Isobel, nieodmiennie wierna swej drugiej połowie, godzi się na zdradę, Marta, romans przeżyty po pięćdziesiątce uważa za kulminacyjny moment swej egzystencji, Sheila, skazana na wstrzemięźliwość w nietypowym małżeństwie, z pokorą akceptuje tę sytuację,  Judith, nękana przez zmory przeszłości, próbuje się z nimi uporać. Każda z bohaterek zastanawia się otwarcie nad swoim życiem, każda z nich musi stawić czoło pewnym niewygodnym faktom i zrozumieć, co jej związek mówi o niej samej. Wszystkie są dalekie do idealizowania miłości - zamiast tego każda odnajduje własną pr

Jak smakuje kiszona rzodkiewka?

     Miesiąc temu pisałam o kiszonej rzodkiewce  tutaj . W końcu stwierdziłam, że chyba już dobrze się przekisiła i można posmakować, żeby wiedzieć czy warto było ją robić czy też nie.      Tak wygląda rzodkiewka po miesięcznym kiszeniu się:       Jak widzicie straciła mocno kolorek - głównie na zewnątrz, bo w środku jest mocniej czerwona. A co do smaku - to zaskoczyłam się. Zasmakowała mi ta rzodkiewka! Przeszła smakiem kopru i soli. Nie żeby czuć w niej Wieliczkę, ale wiadomo, że do kiszenia soli się używa i warzywko nią przesiąka. Poczęstowałam tą rzodkiewką również moją mamę i ona po zjedzeniu stwierdziła, że taka rzodkiewka smakuje prawie jak ogórek kiszony :) Więc myślę, że jak ktoś lubi kiszone ogórki, to niech spróbuje choćby jeden słoiczek zrobić kiszonej rzodkiewki i powinno i to mu posmakować.       A do czego tej rzodkiewki bym użyła? Hmm... Ten słoiczek zjadła ot tak - bez niczego :) Hi, hi nie od razu, ale w ciągu dnia tak smakowałam, smakowałam, aż dno słoicz

Nasz wypad na wieżę widokową w Wieżycy.

     Teraz pogoda już nas nie rozpieszcza. Zrobiło się chłodno i cieszymy się każdą chwilą, kiedy słonko u nas gości. Dlatego też chyba tak dla poprawy własnego humoru oglądam zdjęcia z tegorocznych wakacji. I postanowiłam napisać, gdzie byliśmy, jak jeszcze pogoda dopisywała.       Przed połową sierpnia, kiedy słonko jeszcze dosyć pięknie grzało, a przy okazji była u nas na wakacjach moja bratanica, postanowiliśmy pojechać do Wieżycy. My mamy na szczęście dosyć blisko do tej miejscowości. Wieżyca, to wieś położona na Kaszubach niedaleko Szymbarka. I w tej miejscowości, dokładnie na trasie do Szymbarka, jest wieża widokowa :) Na dole, tuż przy ulicy jest parking ( płatny). A z parkingu pieszo idzie się z 10 minut pod górę. Na samym początku tej drogi, stoi pan z kozą - już z daleka zachęca do zrobienia sobie zdjęcia z kozą - oczywiście za kilka złotych w zamian.          Nasi chłopcy oczywiście chętni, bo oni zawsze myślą, że takie atrakcje są za darmo. Bo przecież jak są u dzia

Książki do szkoły z księgarni internetowej.

      Człowiek dobrze się nie obejrzy, a wakacje cichaczem dobiegają końca! Został ponad tydzień wolności i dzieci wrócą do szkoły. A u nas to znów będzie wielkie wydarzenie. Po pierwsze, Pati też wyruszy już do szkoły - zacznie zerówkę! A po drugie, tu, w tej szkole będzie to pierwsze rozpoczęcie roku szkolnego dla obojga moich dzieci!       Przygotowania powoli trwają do nowego roku szkolnego. Wiadomo, że to wszystko kosztuje - bo i książki, i zeszyty, farbki, kredki, pisaki, itp. - u nas razy dwa! OJ! A Patryk jak na zerówkę to ma spory zestaw do zakupienia!       Trochę już mam pozycji wykreślone.       Dla Ksawka to mam listę książek, które były do zakupienia, a poza tym, to robię listę na czuja - bo nic więcej nie wiem, co mam mu jeszcze kupić. Ale wiem, że muszą mieć i kapcie do szkoły, i dresy, i obuwie na w-f, i przydały by się po kilka par nowych ciuchów dla obu - bo w przetartych do szkoły ich nie puszczę! Ale tą całą resztę zakupię im we wrześniu po wypłacie. A n

Mrożone warzywka na zimę.

     Lubię zimą dodawać do zupki świeży koperek czy pietruszkę - a że nie mam wtedy takiej opcji z ogródka, bo wiadomo, śnieżek zimą leży w ogrodzie, nie lubię kupować ze sklepu zieleniny, więc wolę teraz - mając dużo zieleniny w swoim ogrodzie pomrozić ją:) I tym sposobem pomroziłam już sobie zapas szpinaku - uwielbiam go dodawać do spaghetti, poza tym kopru i pietruszki. Szpinak mrożę w całości i w całości podaję go do spaghetti. Pycha! A nać pietruszki i koperek mrożę pokrojone i oczywiście przydają mi się do tego pojemniki po lodach - mam ich cały zapas. Bo mrozić jeszcze będę nać selera i porę - uwielbiam mieć spory zapas na zimę.      A Wy robicie jakieś zapasy zieleniny na zimę? Mrozicie? Może wekujecie, bo i tak można :) ?

Kolejne prezenty.

     Już jakiś czas temu, a dokładnie jakoś pod koniec maja wygrałam na FB taki komplecik. I tak jak napisałam na FB, tak też przekazałam ten zestaw mojej bratowej dla jej bliźniaczek:) Czyli ciocia się podchlebia od samych narodzin księżniczek :)      W ubiegłym tygodniu odwiedził mnie kurier z cudowną nagrodą. Tę nagrodę wygrałam u  Mama na tropie . Wiecie, że nie mogłam uwierzyć, że to mi się powiodło?! Z tymi odpowiedziami, które tam czytałam, naprawdę nie liczyłam na moją wygraną - tym bardziej ta nagroda mnie ucieszyła! Nagrodą jest skrzynka do kwiatów, dla której obecnie poszukuje super miejsca:)      A dziś w końcu dotarł kurier z witaminkami dla moich smyków, które wygrałam u  Młodzi-Rodzice  . Chłopcy jak tylko zobaczyli co przyszło, chcieli, aby posmakować syropek - więc jedno opakowanie już otwarte:)      I to na tyle :) A co u Was nowego doszło? Bo ja jeszcze czekam na jedną dostawę - ale tym razem książek dla synków do szkoły :)

Ogórkowy dzionek.

     Dopóki u mojej mamy ogórki w ogrodzie jeszcze rosły i były za małe do zaprawy, to kupowałam kilo lub dwa i kisiłam w takim 3 -litrowym słoiku.      Wiadomo co trzeba do kiszenia ogórasków?!  - ogórki - liść lub korzeń chrzanu - obrany czosnek - całe łodygi kopru      No i ja dodatki kładę na dno słoika, potem układam ogórki w słoju i zalewam zalewą, którą robię tak na litr wody łyżka stołowa soli. Robię tyle, aby starczyło do zalania ogórków. Jak robię takie na szybko - czyli do zjedzenia w ciągu tygodnia lub dwóch, to nie kładę nic na górę ogórków. Ale jak zaprawiam już na zimę, to na górę ogórków kładę jeszcze liście zerwane z drzewa wiśniowego lub czereśniowego. Dlaczego? A dlatego, że jak ogórki zaczną psuć się, to zbiera się to na górze i wystarczy wyrzucić liście z tym brzydkim a górki możemy użyć choćby do zupy ogórkowej.      U nas z początku tak schodziły te ogóraski, że jedne były prawie zjedzone, a drugie już nowe zakładałam :) Na szczęście w końcu u mojej