Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2014

Plastry Compeed na pęcherze.

     Na stronce  Sample City  zarejestrowana jestem już dosyć długo,   tutaj  pisałam o testowanym makaronie, a dziś chciałam Wam przedstawić mój drugi produkt testowy. Otrzymałam do testów plastry na odciski Compeed.      Moje zdanie jest takie, że nie ważne czy jesteś kobietą, czy mężczyzną - odciski mogą i tak właśnie Ciebie dopaść! Najczęściej z odciskami na stopach walczymy nosząc świeżo zakupione buty. Ale nie tylko. Wiem, że wojskowi często choćby na poligonach muszą w tych ciężkich buciorach wojskowych biegać, skakać, maszerować, po kilka, kilkanaście godzin pod rząd - bez różnicy na pogodę. Uwierzcie mi, po kilku takich dniach odciski dopadają nawet takich twardzieli jakimi są wojskowi. Oj już ja coś o tym wiem:) Ja nie zdążyłam swojemu wojskowemu użyczyć tego plasterka, bo jak na złość obtarłam lekko sobie nogę butami - nowistymi. Plasterek Compeed wygląda bardzo atrakcyjnie w swoim opakowaniu, łatwo się go odkleja, łatwo też przykleja na ranę i spójrzcie jak pięknie

Inne, ale ciekawe klocki.

     Znacie  Tylko Klocki  ? Ja już trochę mam rozeznania co oni tam ciekawego mają w swoim asortymencie. A jak się z nimi zapoznałam? A otóż mam na swojej stronce na FB polubioną ich stronkę  Tylko Klocki FB  . Wrzucają tam zdjęcia z klocuchami przeróżnymi: do składania, do skręcania - oj, zachęcam do wejścia na ich stronki i dokładnie zaznajomić się z ich ofertą. Teraz tym bardziej zachęcam, bo mają wietrzenie magazynu i ceny niektórych produktów są obniżone! ZAPRASZAM WIĘC DO  TYLKO KLOCKI  .       Nam się udało najpierw na stronce FB Tylko Klocków dostać próbkę klocków PLUS PLUS.       Jak widzicie, klocków nie mamy dużo, bo tylko 12 sztuk. Są malutkie, ale choć z początku moi chłopcy marudzili: MAMO, TAK MAŁO TYCH KLOCKÓW? CO MY Z NICH MAMY ZBUDOWAĆ? To potem jak starszy wziął się za te klocuchy, to złożył ptaka, żabkę, kurczaka, wóz bojowy, giwerę i kilka innych rzeczy. Oczywiście mama wtedy nie wpadła na pomysł, aby to sfotografować. Ale wyobraźnia dziecięca jest og

Wrażenia po wywiadówce.

     Dziś dopiero była pierwsza wywiadówka w szkole u synków.    Ja przyznam sie szczerze, od momentu, jak tylko dowiedziałam się, że wywiadówka u młodszego jest na 15.00 a u starszego na 15.30 - bałam się czy zdążę z pokoju do pokoju :) Moje obawy się sprawdziły :)      W zerówce poza wychowawczynią spotkała się z rodzicami pani pedagog - dodać muszę, że frekwencja w rodzicach była tu 100% :) Pani pedagog choć mówiła ciekawie, to ja ciągle zerkałam na zegarek - czy zdążę do starszego na wywiadówkę?! Oj ciężko tak przeskakiwać od jednego do drugiego, ale to już nie moja wina. Mogli by te wywiadówki zrobić albo co godzinę, albo nawet na 2-3 dni rozłożyć je. Bo jak ktoś ma więcej dzieci, to nie wysiedzi na żadnej wywiadówce w całości. Ale nie było tak źle. Wychodząc w trakcie gadaniny pani pedagog, powiedziałam wychowawczyni młodszego, że wrócę do niej po wizycie u starszego. I tym sposobem już byłam spóźniona na wywiadówkę u starszego - ale nie dostałam za to nagany:) Wysiedziałam

Sok z jarzębiny.

     W ubiegłym roku znalazłam jakiś artykuł w gazecie o jarzębinie i jej możliwościach wykorzystania w kuchni. Pamiętam, że bardzo zaintrygowały mnie sok i dżem z jarzębiny. Nie wiem czy smakowałyście kiedyś owoc jarzębiny - tak sote - czyli tak na surowo? Jest mega gorzki! Wiem, wiem, że na surowo jest w sumie niezdrowa - bo ma w sobie szkodliwy dla ludzi, a w szczególności dla dzieci kwas parasorbinowy. Kwas ten powoduje wymioty, biegunkę, nudności a nawet podobno może uszkodzić układ moczowy. Ale pod wpływem temperatury ten kwas ulega rozkładowi i przetwory z jarzębiny są już nam niegroźne, a wręcz zdrowe i smaczne. Podobno! Bo jeszcze nie miałam okazji posmakowania takich cudeniek! Dlaczego? A to dlatego, że w ubiegłym roku jak już zdecydowałam się na wypróbowanie jarzębiny w mojej kuchni, owa jarzębina była już w większości na ziemi! Spóźniłam się i po prostu już pospadała z drzewek. Czaiłam się w tym roku na wypróbowanie jej. Choć ciągle miałam obawy, bo wśród moich znajomych cz

Nocny gość.

     Dziś postanowiłam ujawnić prawdę - o naszym nocnym gościu! Mało tego. Przez tego gościa denerwuje się nasza suczka Aza, a przez jej nocne szczekanie najczęściej budzę się ja i ja się denerwuję też. Czy już ktoś się domyśla o jakiego gościa mi chodzi? Już wrzucam fotki :)      Zdjęcia zostały zrobione w maju - bo wtedy zaczęły się wędrówki tego osobnika po naszym podwórku. Nie wiem czego ten jeżyk u nas szuka, bo u nas jeszcze nie ma ani drzewek ani innych kryjówek dla tego maluszka. A jak na złość pojawia się ok północy lub grubo po północy i zawsze kręci się koło Azy! Aza natomiast nerwicy dostaje, tym bardziej, że raz próbowała powąchać czy może chciała nosem popchnąć jeża i trochę się pokłuła. Jak Aza szczeka na jeża, to ja się zawsze budzę i denerwuję się, bo nie chcę, żeby przez to szczekanie inni w domku u nas czy nawet u sąsiadów się pobudzili. Parę razy kazałam mężowi wstać i tego jeża przenieść za płot, żeby sobie poszedł. Wtedy też psinka się uspokajała i ja też

Kolejny nowy członek rodziny :)

     Już od prawie 2 tygodni mamy w domku nowego członka rodziny :) Jest nim malutki kotek :)      Nasza Kochaniutka odkąd ją mamy, to w sumie zawsze przebywała tylko w domku. Nie wychodziła na dwór. Jednak tutaj, w naszym domku postanowiłam ją wypuszczać czasami. Choć była obawa, że wróci zaciążona! Dlatego rozmyślaliśmy z mężem, aby poddać ją sterylizacji. Jednak zawsze było szkoda kasy na to, bo były ważniejsze wydatki. No i tym sposobem, pewnego razu wróciła z brzuchem :) Patrząc na moją zaciążoną kotkę sama wspominałam moje ciąże i aż by się momentami chciało znów być w ciąży :)       Nie wiem tylko dlaczego urodziło się tylko jedno kociątko? W sumie to nie wiem czy urodziła więcej czy tylko to jedno, bo poród odbył się w nocy, jak spałam, a rano znalazłam Kochaniutką w butach a maleństwo w mojej tenisówce! Żeby nie było gadania - miała przygotowane aż dwa różne legowiska, jedno w którym zawsze nocowała, a drugie nowiste. No i nie wybrała na poród żadnego z nich, poszła

Pierwszy tydzień szkoły za nami i teraz chorobowo.

     Oj tak, tak. Ledwie były wakacje, a tu już nadszedł dzień na rozpoczęcie roku szkolnego. 1 września wszystkie dzieci u nas rozpoczęły od mszy w Kościółku oraz poświęcenia tornistrów. Ksawek nie chciał brać swojego plecaka, za to Patryk tak. Pati rozpoczął zerówkę z uśmiechem na twarzy. Po Kościółku wszyscy przeszliśmy do szkoły, gdzie był apel, pani dyrektor przywitała wszystkich uczniów i rodziców. No i po małej pogadance uczniowie rozeszli się do swoich klas po plany lekcji. Zerówkowicze również, choć wiadomo, że z rodzicami poszli. W klasie pani z zerówki dała nam masę różnym kartek i karteczek do wypełnienia: wnioski, zaświadczenia, zgody itp. Zabrałam to do domku, bo tam nie dało mi się tego w spokoju ani przeczytać, ani podpisać. Opowiedziała po krótce co i jak i mogliśmy wracać do domku.  Foto z 1 września 2014 r.       I tak dziarsko pierwszy tydzień nam zleciał.Patryk nawet nie płakał, nie wołał, że chce do mamy - owszem tęsknił i nawet mnie prosił, abym czekała w s