Przejdź do głównej zawartości

Owocowa sałatka wykonana przez dzieci.

     Nie pisałam Wam, choć i tak niektórzy wiedzą, iż od kilku dni jestem chora. Dopadła mnie angina. Teraz i tak już jest lepiej i w miarę funkcjonuję no i  dają radę ze wszystkim. Jednak lekarz kazał mi do końca tygodnia siedzieć w domku. 

     Jak mam siedzieć w domku, skoro rano muszę dzieci odprowadzić na przystanek, a po południu ich odebrać? No ale to są króciutkie wyjścia. Jednak wczoraj młodszy synio przyniósł ze szkoły karteczkę, że na dzień dzisiejszy ma przynieść jakieś miękkie owoce, bo będą robić sałatkę owocową w szkole. Hmmm... I skąd wezmę owoce? Musiałam się ubrać, zwinąć chłopaków i pojechać do sklepu. 

    Starszy synek też kiedyś w zerówce robił taką sałatkę i namówił mamę, żebym kupiła więcej owoców i zrobimy sobie też w domku taką sałatkę. Czemu nie :) W końcu porcja witamin przyda nam się :) Kupiłam 4 banany, 1 pomarańczę, 2 kiwi, 500g winogron bez pestek. A całym wykonaniem sałatki zajęli się moi synkowie:) Ja tylko obierałam owoce ze skórki :)A! No i zajadała się później ze smakiem:)





Komentarze

  1. Aniu, zdrówka, a sałatka wygląda przepysznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepiej smakują dania przygotowane przez innych, a szczególnie pewnie przez dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta racja :) A ja tak rzadko mam okazję zjeść coś wykonane przez kogoś innego.

      Usuń
  3. Zdrowia!!!!

    Ps. Bardzo lubię takie sałatki :D Jeszce troszkę śmietany bitej i palce lizać! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Oj nie rób mi ponownie smaka, bo znów ją dzieci będą robić :)

      Usuń
  4. Zycze duzo zdrowka. Salatka wyglada bardzo smakowicie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Oj wygląda smakowicie i była mega smakowita :)

      Usuń
  5. Bajecznie kolorowa,rosną mali pomocnicy aż Ci zazdroszczę sama chętnie bym taką sałatkę zjadła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no rosną, rosną i na moje szczęście lubią pomagać w kuchni :)

      Usuń
  6. ale cudni kucharze :) musiała być pyszna

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaangażowanie dzieci do pomocy w przygotowywaniu posiłków a najbardziej deserów to świetny pomysł na dobrą zabawę a jednocześnie nauka w kuchni. Moje wnuczki też tak "bawią" się z rodzicami i ze mną.
    A Tobie życzę zdrówka, bo zdrowa Mama , to szczęśliwe dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, moi chłopcy lubią pomagać przy obieraniu warzyw, przy krojeniu czy przy robieniu ciasta, więc dosyć garną się do pomocy w kuchni :) Dziękuję za życzonka zdrówka :) Już jest dużo lepiej :)

      Usuń
  8. Najlepsza sałatka na świecie :-) Czekam, aż Matyldzia mi zrobi coś do jedzenia :-D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo