Przejdź do głównej zawartości

"Anna i pocałunek w Paryżu" Stephanie Perkins

       Jakiś czas temu zamówiłam sobie kilka książek, w tym tę właśnie "Anna i pocałunek w Paryżu" Stephanie Perkins. Chwilę trwało nim wzięłam się za jej przeczytania, a to dlatego, że miałam inne zaległości książkowe, o których już niedługo napiszę. Ale dziś o "Annie i pocałunku w Paryżu" pisać będę.


      "Każda siedemnastolatka byłaby wniebowzięta, gdyby ojciec postanowił wysłać ją na rok do Paryża. Ale Anna jest szczęśliwa w Atlancie - ma fajne liceum, najlepszą przyjaciółkę i chłopaka... no prawie. Więc nie skacze do góry z zachwytu. 
      Paryż wcale jej się nie podoba - dopóki w nowej szkole nie pozna Etienne'a. Etienne jest superparyski, megaprzystojny i ma wszystko - niestety, z dziewczyną włącznie. Ale przecież w Paryżu każde marzenie może się spełnić...
       Czy najbardziej romantyczny rok w najbardziej romantycznym mieście świata zakończy się tak wyczekiwanym przez Annę najbardziej romantycznym pocałunkiem?"

      Wiecie, książkę tę czyta się lekko, szybko, przyjemnie - bo wciąga! Od samego początku cosik się dzieje takiego, że można na chwilę - chodzi mi o taką chwilę, kiedy siadamy z tą książką w dłoni i wczytujemy się w  kolejne strony, można się przenieść do tamtego pięknego paryskiego świata i poczuć się znów nastolatką. Chwilami można przyprawić się o rumieniec a to z zazdrości, a to ze złości, a to z faktu, że nas na czymś przyłapano! Anna to fajna nastolatka, która choć jest na początku mega zła na ojca, że wysłał ją tak daleko od domu, od starej szkoły, od przyjaciół i w szczególności od chłopaka, w którym ona się podkochuje i ma wielką nadzieję, że on w niej też, później wręcz w rodzinnych stornach czuje się jak intruz! Dlaczego? Oj wszystkiego Wam nie opowiem, bo książka ma tylko 317 stron i przeczytacie to się dowiecie. Jednak losy przemiłej Ani będą dosyć dziwne, trochę się tam sprawy uczuciowe pogmatwają, jednak to co lubię - na koniec wszystko się wyprostuje i będzie tak jak chciałam od początku książki :) 
     Zapraszam Was do przeczytania tej książki. I nie zrażajcie się tym, że niektórzy nazywają tę książkę najlepszą realistyczną powieścią dla młodzieży! Może i dla młodzieży była przeznaczona, ale i starsza młodzież może sięgnąć z czystym sumieniem po tę książkę :) W końcu o takiej pierwszej miłości warto przeczytać :) 

Komentarze

  1. Ty książkowy molu jeden! :))))) Pierwsza miłość? Boże kiedy to było ;)))) Teraz na szczęście jest ta STAŁA MIŁOŚC :) Wpadaj na rozdanie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale powiedz Kochana - czasem fajnie wspomnieć te nasze młodzieńcze czasy :) A na rozdanie oczywiście z chęcią wpadnę :)

      Usuń
  2. A co, że młodzieńcza powieść, ja tam lubię Harrego nawet przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, że tak, a Harrego oglądałam, ale jeszcze nie przeczytałam :) Ale to nadrobię ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo