Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2014

Moja pasja - książki:):)

     Jakoś jeszcze w starym roku, będąc na zakupach w Lidlu, zatrzymałam się przy stoisku z książkami. Była akurat jakaś przecena i przeglądałam, jakie książki mają i w jakiej cenie. W oko wpadła mi książka "IGRZYSKA ŚMIERCI" Suzanne Collins. RATUJĘ SIĘ FOTKĄ Z NETU, BO MAJĄ KSIĄŻKĘ SZWAGIER POŻYCZYŁ;)  Niby coś ten tytuł mi mówił, ale szybko nie mogłam skojarzyć z filmem, który wcześniej był w kinach. Pewnie dlatego, że nie byłam na nim. Jednak książka mnie mega wciągnęła. Czytało się ją super, można by rzec, że jednym tchem! Żebym nie musiała zajmować się dwójką dzieci, domem i w ogóle - jak to matki i kobiety zajmujące się domem, to bym chyba przeczytała tę książkę w 1 dzień. Ale poszło mi i tak ekspresowo, bo przeczytałam ją w 2 dni! Szok! Ale taka byłam niezadowolona, że tak jakoś nie za ciekawie się skończyła ta książka - nie wiedziałam jeszcze wtedy, że TA książka jest pierwszą częścią trylogii!!! Kiedy się w końcu zjarzyłam jaka jest prawda, nie mogłam docze

Konsultacja logopedyczna.

     Mój pierworodny długo nie wymawiał RRRR. Ja już zaczął tę literkę porządnie wymawiać tak się cieszyłam! Od razu młodsza latorośl naśladowała starszaka i też próbował, próbował i szybko mu to poszło. Cieszyłam się ogromnie, że dwójka urwisów tak szybko tę trudną literkę zaczęła wymawiać! Potem zaczęłam sama ich poprawiać jak mieli powiedzieć SZ, CZ, RZ. I choć Patrykowi szło dosyć szybko w nauce tych literek, a tym bardziej z wymową wyrazów z tymi literkami, o tyle ze starszakiem mam problem do dziś. Dalej nie wymawia SZ, CZ, RZ.  Pocieszałam się, że w I klasie będzie pracował z logopedą w szkole i nadrobi zaległości szybko. Jednak moja uciecha długo nie trwała. Ponieważ w starej szkole, jeszcze przed naszą przeprowadzką, Ksawek miał zajęcia z logopedą raz w tygodniu przez jedną godzinę. Jednak miał je tylko przez ponad miesiąc i potem się przeprowadziliśmy.       Tu w nowej szkole mówiła, że synek chodził na zajęcia z logopedą i byłabym szczęśliwa, gdyby i tu chodził. Żeby dalej

Jak ja nie lubię wieczorów!

     Kiedy zbliża się wieczór, marzę o tym, aby dzieci poszły spać i o tym, aby odpocząć. Odpocząć po całym dniu! I choćby w spokoju z mężem obejrzeć jakiś film w tv, albo w spokoju usiąść w fotelu z książką i spokojnie poczytać. Ale każdego wieczoru zaczyna się tak samo i tak samo się kończy!       Najpierw chłopcy chcą chwilę z nami posiedzieć, od tak - tylko posiedzieć;) Potem jak ich wysyłamy do drugiego pokoju, aby przebrali się w piżamy, to zamiast przebierać się, to wariują w pokoju - bo wcześniej czasu nie było. Jak już człowiek krzywo spojrzy i chłopcy widzą, że rodzicom się nie podoba ich zabawa, to z łaską się przebiorą. A potem nagle - MAMO ALE JA BYM COŚ JESZCZE ZJADŁ! lub ALE JA BYM JESZCZE ODROBINKĘ SIĘ CZEGOŚ NAPIŁ! Hmmm... Ok, nerwy na wodzy - myślę - zjedzą i w końcu pójdą do łóżka. A oni dłuuugo jedzą i piją i przeciągają w nieskończoność. Potem jeszcze ze 100 razy idą siusiu - na zmianę lub czasem razem:) No i obowiązkowo z 1000 razy z pokoju wykrzykują MAMO KOCHAM

Taka piękna pogoda była!

     Nie wiem jak u Was, ale u nas dziś była cudniście wiosenna pogoda. Aż chciało się wyjść na dwór i pospacerować, porobić cosik na dworze. Nawet nasza suczka Aza biegała na dworze jak szalona i nawet nawoływania jej nie pomagały w ściągnięciu jej do domku. :)          Nasza działeczka wokół domku jest pusta - goła i wesoła:) Znaczy obrośnięta trawą jest. Są plany posadzenia drzewek owocowych, jest plan zorganizowania miejsca na mały ogródek warzywny. Jeszcze nie wiem co w tym ogródeczku sobie posieję czy zasadzę, bo na razie zakupiłam sobie zioła: kolendra siewna, pietruszka naciowa, rozmaryn lekarski, bazylia wyższa, lubczyk ogrodowy - no bez tego to ani rusz! - do zupek jak znalazł, uwielbiam ten zapach i smak w zupce:), a i miętę zakupiłam już sobie, też ją posieję. Mięta musi być, bo chłopcy uwielbiają miętową herbatkę i to najlepiej nie taką kupną z torebki. Oni uwielbiają herbatkę miętową z zerwanych liści. Taką zawsze piją u babci Janki i jak mama mogła by nie posiać mięty

Placek mleczny.

     Nadeszła kolej na kolejny przepis. I dziś podzielę się przepisem na pyszniaste ciasto, bez pieczenia.   PLACEK MLECZNY 1/2 litra mleka 4 jajka 1 cukier waniliowy 1 kostka palmy 1 szklanka cukru 6 łyżeczek żelatyny kakao, orzechy, rodzynki galaretka, owoce do dekoracji Zaczynamy od przegotowania mleka. Następnie przelewamy je go garnka i rozpuszczamy w tym gorącym mleku żelatynę i studzimy mleko. Palmę, cukier i żółtka ucieramy na jednolitą masę, do której następnie dodajemy po 1 łyżce wystudzonego mleka. (Robimy to powoli, bo inaczej może się całość zważyć!!!) Gdy całe mleko już wymieszaliśmy, dodajemy cukier waniliowy i ubitą pianę w białek. Możemy dodać też według uznania orzechy, rodzynki, migdały. Potem szybko rozdzielamy ciasto na 2 części. Pierwszą - białą można od razu wylać na blachę, a do drugiej, pozostałej w misce dodajemy kakao i mieszamy. Następnie kakaową masę wylewamy na białą - mleczną. Na wierzchu możemy albo od razu wylać galaretkę i pozo

Karmniki i stojak.

      Jak pisałam już wcześniej o karmniku, to wspomniałam, że mamy nowy karmnik. Ten nowy zrobił dla nas dziadek Jan. W końcu wzięłam się za sfotografowanie go. A zmobilizowałam się do tego, bo nasi przyjaciele zamówili sobie taki sam karmnik od dziadka Jana. No to obfotografowałam oba.    Jak widać Aza też była zainteresowana karmnikiem lub chęcią bycia na zdjęciu;)    Jest i gwóźdź do zawieszenia jakiegoś smakołyka dla ptaszków. Ja miałam zawieszone wcześniej kulę z ziarnami - jest zjedzona:)       A ostatnio do karmnika dla naszych przyjaciół mój mężu wykonał sam stojak. Niby takie proste, a ja bym nie wpadła nawet na taki fajny pomysł.  Już się chwalę;) Dodam tylko, że zaprezentowany tutaj karmnik, jest nasz - bo znajomi swój już od nas dostali;)  I jak Wam się podoba? Zarówno pytam się o karmniki jak i o stojak! ;)

Kolejne zdobycze;)

      Zacznę od pochwalenia się cudem. Cudem, które wykonała dla mnie na zamówienie Ulka z blogu  lacusie  . Zresztą zobaczcie i sami oceńcie.                                       Tu solenizantka ze skrzyneczką, do której będzie chowała spineczki, gumeczki, wisiorki i bransoletki:):) Oby się wszystko zmieściło;)  Ulka - raz jeszcze ogromniaste dzięki! Oczywiście w wolnej chwili zaglądajcie do Ulki, bo ona śliczności sama robi i to własnoręcznie.  lacusie      A teraz pochwalę się ostatnimi zdobyczami:) Więc u MINII z blogu  MINIOWE SZCZĘŚCIA TRZY  udało mi się w jej rozdaniu wygrać - a co? Hmmm... A to! Piękny napis, który będzie zawieszony - jeszcze nie jest, ale miejsce upatrzone jest! Tylko w chwili obecnej upatrzone miejsce jest zajęte, jak się zwolni, to napis zawiśnie i będzie czarował swym urokiem:) MINII dziękuję Tobie raz jeszcze i muszę tu napisać, że jak przesyłka dotarła, to synkowie dopytywali A KTO TO PREZENT TAK ŁADNIE ZAPAKOWANY

Kolacja dla wybrednych;)

     Moi synkowie są czasem tak wybredni, że aż nie mogą się zdecydować co chcą zjeść na śniadanie czy na kolację. I tak właśnie powstały dwa różne dania dla naszych wybrednych smyków.     Może to nic specjalnego, nic wyszukanego, ale synkowie sobie zażyczyli. I tak d la Ksawka porcja z prawej strony. D la Patryka porcja po lewej stronie. Czyli ziemniaczki, które zostały się od obiadu, zostały podsmażone, następnie na oliwie z oliwek zostały podsmażone dwa plasterki kiełbasy i te pięknie wyglądające plasterki cebuli, mmmmm... pycha. Na koniec, na małej kropli oliwy z oliwek został tak jakby zgrilowany suchy chlebek ( można po prostu podsmażyć na prawie suchej patelni). Szkoda tylko, ze nie zdążyłam synkom cyknąć fotki jak szamali to:) Za to zadowoleni byli bardzo:) A to najważniejsze. 

To dlaczego mam myć zęby??

       Niedziela wieczór, ok godziny 23.00. Położyłam się do łóżka, a małżowinka moja wracała ze spaceru z pieskiem do domku. Ledwo wszedł do korytarza, krzyknęłam by do mnie przyszedł. No i przyszedł. Stoi w drzwiach a ja mówię:  Weź Kochanie umyj zęby i chodź wkropisz mi te krople do oczu!  Na co mąż wytrzeszczu dostał, patrzy na mnie i pyta się:  To niby dlaczego mam zęby umyć?  Przyznam się szczerze i bez bicia, że od razu nie zajarzyłam co on do mnie mówi? A potem oboje śmialiśmy się z mojej głupoty! Ale mąż grzecznie poszedł do łazienki, ręce umył i potem kropelki wkropi mi do oczu:) 

Propozycja na śniadanie lub na kolację.

      Moja rodzinka uwielbia smażony chlebek, wiecie - taki obtoczony w jajku i usmażony! Rewelka!  Ostatnio mężu poprosił mnie, abym wykonała jajko sadzone dla Ksawka ale w innej wersji! Hmm... w innej, tylko w jakiej?! Ale mężu skrupulatnie mi wyjaśnił jak on to danie widzi i oddałam jego wizję w realu:)       Tak więc do jajka w chlebku potrzebujemy jajka i kawałka chlebka, dodatkowo sól, pieprz do przyprawienia, oczywiście olej do smażenia + patelnia;)      W kawałku chlebka wybieramy cały środek, tak by została sama kromka.        Tak przygotowany chlebek - dokładnie kromeczki, wrzucamy na rozgrzaną patelnię z olejem.        Możemy podsmażyć i przewrócić, ale ja akurat wolę bez przewracania. Następnie w wyskubany środek kromeczki wlewamy rozbite jajko. Jak widzicie w jednej kromeczce mężu poprosił o plasterek pomidorka i cebulki, bo chciał przetestować, ajk będzie smakowało:)    Oczywiście solimy i doprawiamy pieprzem jak ktoś lubi.    Ja podczas s