Przejdź do głównej zawartości

Wyjazd na targi MOTHER&BABY do Gdańska.

      Jakiś czas temu dojrzałam w necie informacje o targach MOTHER&BABY. Z zainteresowaniem doczytałam, że są to targi dla kobiet w ciąży oraz dla matek małych dzieci. Jako że jestem w ciąży i to po kilkuletniej przerwie, miałam ogromną ochotę odwiedzić te targi. Namówiłam więc męża, żebyśmy pojechali do Gdańska. Od nas mamy jakieś 60-70 km do Gdańska - niby nie daleko, ale blisko też nie :) Ale najważniejsze, że udało nam się rodzinnie dotrzeć na te targi.

      Targi MOTHER&BABY w Gdańsku odbywały się w Amber Expo, w godz. 10.00-17.00 (S-ND). Nam udało się zajechać w sobotę ok godziny 10.20 pod budynek Amber Expo i szczerze, to myślałam, że jak będziemy tak szybko, to mało ludzi będzie. Myliłam się. Ludzi było bardzo dużo, choć chyba największy ruch zrobił się koło godziny 12.00. Obeszłam z rodzinką wszystkie alejki, przecież najpierw trzeba zrobić rekonesans ;) 






      Jak widać, było co obchodzić. Po tym mały obejściu, moi dwaj synkowie stwierdzili, że tutaj nie ma nic ciekawego dla nich! NUDY, NUDY! Eh... cierpliwie tłumaczyłam, że może i dla nich mało co tutaj jest atrakcyjne, ale że ja chcę pooglądać ciuszki, rzeczy czy zabawki lub kosmetyki dla siebie i dla dzidziusia. A potem jak im się nie będzie podobało, to wrócimy do domku. Chciałam koniecznie skorzystać też z darmowego USG, które było tam wykonywane. Kiedy podeszłam do kolejki, było przede mną niby z 7 pań. Ale nie chciało mi się na samym początku siedzieć w kolejce - przecież tyle jest stoisk do obejrzenia, do zwiedzenia i do dowiedzenia się wielu ciekawych informacji. Ach... , później chciałam stanąć w kolejce na to USG. No i później stanęłam, ale wtedy miałam przed sobą dłuuuugi ogonek, chyba ze 20 kobitek przed sobą i uwierzcie mi: stałam w kolejce ponad 20 minut, w tym czasie już na usg jakaś pani była i przez ten czas, co stałam w  kolejce ona nie wyszła! Stwierdziłam, że stojąc w taaakim długim ogonku, to ja tu do dnia następnego stać będę mogła a jeszcze nie wiadomo czy bym się dostała. No i odpuściłam sobie to stanie i to całe usg! 

      W końcu coś spodobało się moim synkom na tych targach :)




      Faktycznie, więcej atrakcji było dla tych mniejszych dzieciaczków, ale moim spodobało się coś jeszcze! Konkursy, które odbywały się na scenie! Obaj wzięli udział w kilku i wygrali różne nagrody. Ja w jednym też wzięłam udział i kurcze, skutki krótkich ćwiczeń odczuwałam na ciele dnia następnego :) Hi, hi, jednak trzeba troszkę w domku też poćwiczyć, żeby lepiej się czuć :)






      Oj działo się działo, bo na scenie poza konkursami, w których brali udział też tatusiowie w ciąży - ten konkurs mega mi się podobał, były też różne wykłady. Najpierw napiszę, że ten konkurs tatusiowie w ciąży był super, bo 4 tatusiów dostało takie sztuczne ciężarne brzuchy i z godzinkę w nich chodzili po tych targach, a potem opowiadali jak się czują! Choć troszkę odczuli to co my - kobiety ciężarne odczuwamy! Choć tak jak prowadzący powiedział: ciężarne przyzwyczajają się do tych dodatkowych kilogramów stopniowo, z dnia, na dzień przez te 9 m-cy, a tu panowie dostali od razu kilkukilogramowy brzusio do noszenia przez godzinę! Różnica jest, ale i tak choć troszkę zapoznali się z losami kobiet ciężarnych :)




       Wykłady natomiast były różne; wykład o diecie bezglutenowej, pokaz pierwszej pomocy, w szczególności u niemowlaków i małych dzieci, warsztaty chustowe, żywienie niemowląt itp. Nie uczestniczyłam we wszystkich, bo kurcze musiałabym się rozerwać, żeby być w kilku miejscach na raz! Za to poobchodziłam różne stanowiska. Odwiedziłam i porozmawiałam z przedstawicielami firmy FRUPP - z tego byłam mega zadowolona, bo u siebie nie znalazłam jak dotąd ich batonów, a tu miałam okazję smakować różne smaki ich produktów, zakupiłam 4 batoniki i dostałam pojemnik na kanapki, a później moi synkowie jeszcze wygrali w konkursie po całym opakowaniu batoników i po innych gadżetach od nich :) Super :) 



      Poza tym porozmawiałam z panią z Oriflame,



      z przedstawicielami z Bio-Oil, Farmona, Maluchy 3 Miasta, Mead Johnson Nutrition, Medela, Mollers, Playmobil, Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej, Polski Lek S.A, Sylveco, Mama i ja, Tołpa, Zakłady Farmaceutyczne UNIA. Z wszystkimi nie dałam rady porozmawiać lub po prostu nie chciało mi się lub tak wyszło :) Niektórzy udzielili mi cennych porad, niektórzy obdarowali próbkami kremów, leków albo ulotkami czy choćby kuponami. Więc do domku wróciliśmy nieźle obładowani :) I zadowoleni, bo sporo ciekawych rzeczy się dowiedziałam.














     Oj było bardzo fajnie, a na koniec jeszcze ja z synkami :) 



     Powiem Wam, że wychodziliśmy z targów cosik po 15.00 i jak wsiadłam do auta, to myślałam, że nogi mi odpadną :) Tyle chodzenia, tyle stania, ale i też posiedziałam trochę na targach, bo były krzesełka przy scenie, ale jednak jak emocje opadły i człowiek już usiadł w tym aucie, to odczuł to wszystko :) Jednak wróciłam bardzo zadowolona.

Komentarze

  1. Widzę że było bardzo ciekawie :) Super wyglądasz Aniu <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Ci zazdroszczę :)
    Ja do Gdańska mam jakieś 200 km :/ Gdybym miała bliżej, to pewnie bym się wybrała. Takie targi to świetna sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni będą mieli jeszcze targi we Wrocławiu i w Warszawie. :)

      Usuń
    2. Do Wrocławia i do Warszawy mam jeszcze dalej :D

      Usuń
  3. Świetna sprawa takie targi. Ja ostatnio byłam na Warsztatach Świadoma Mama :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to też cosik fajnego :) Ja właśnie w październiku może się wybiorę na te Warsztaty, bo mają być w Gdańsku w czerwcu, ale na czerwca mam termin porodu, więc raczej pasowałby mi październik :) Ale muszę jeszcze pomyśleć czy na nie się wybiorę :)

      Usuń
  4. super wyjście :) każde targi są bardzo fajne jeśli temat jest interesujący :D Ach, też bym się na takie wybrała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj miło było się gdzieś indziej wybrać i w innym towarzystwie poprzebywać :)

      Usuń
  5. No i zagoniła chłopaków na targi dla dzieciaków :D
    Ale ślicznie się prezentujecie "na ściance" :) Takie targi to super sprawa, tylko ja bym chyba z nich nie wyszła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no zagoniłam :) Dzięki za miłe słowa :) Ja też mogłabym nie wychodzić, ale jednak trzeba było ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo