Przejdź do głównej zawartości

Przygotowania do I komunii świętej.

     Dopiero co przeżywałam chrzest najmłodszego synia,zresztą pisałam o nim tu, a już powoli przeżywam przygotowania do I komunii świętej najstarszego synia.


     Oj tak, tak, ten czas mija jak szalony, ani się nie obejrzę, a komunia najstarszego będzie za miesiąc, za tydzień, za dzień - a potem matulę strach i panika dorwie!!! No ale nim ta panika mnie dorwie i włosy z głowy rwać sobie będę, to postaram się choć pokrótce opisywać nasze powolne, jeszcze bezstresowe przygotowania do tego wielkiego wydarzenia!

      Na chwilę obecną jesteśmy już po 2 zebraniach z księdzem (rodzice + dziecko + ksiądz). Na pierwszym ksiądz tak ogólnie omówił jak to niby miało by wyglądać - chodzi o nasze spotkania - co będziemy na nich omawiać i jak często będą spotkania. Od razu wypytał - czy różańce i książeczki sami rodzice chcą kupować czy on ma kupić. Zdecydowaliśmy jednogłośnie, żeby zakupił te 2 rzeczy ksiądz, a my damy na to kasę. Świece mogą mieć dzieci te same, które miały do swojego chrztu - oczywiście o ile nadają się one jeszcze do tego i nie są zniszczone czy spalone. Bo w innym wypadku trzeba kupić nowe. Ale do świecy trzeba kupić ten plastyk do zbierania lejącego się wosku i jeszcze jakoś upiększyć świecę na TEN dzień. Dzieciom musimy jeszcze zakupić łańcuszki z medalikami i później zapłacić jeszcze za pamiątki, które ksiądz wybierze. Czyli ogólnie wszystko już wiemy :) Chodzi o kwestie finansowe.

      Inna kwestia to fakt samego przygotowania do tej pierwszej komunii. Wszelkich modlitw dzieci uczą się na religii już od 2 klasy. Więc w tym roku w 3 klasie jeszcze sporo modlitw do nauczenia - a odpytuje ich z tego pani katechetka. I to ona głównie z teorii ich uczy, no oczywiście rodzice też przykładają się, bo wiadomo, że dziecko najchętniej to w domu by się w ogóle nie uczyło. Ja synka pilnuję z lekcjami i wszelkimi modlitwami do nauki. 

     W niedzielę, teraz w tę co była, było u nas poświęcenie różańców komunijnych. Znów inaczej niż znam z doświadczenia. Ale za to bardzo mi się podobało. Nim suma niedzielna się skończyła, ksiądz poprosił dzieci komunijne do przodu - przed ołtarz. Dzieciom wręczył ich nowe różańce i każde dziecko miało trzymać różaniec wysoko w górze, kiedy ksiądz szedł i je święcił :) 

     Oj tak, powoli ruszają nasze przygotowania do komunii syna.

Komentarze

  1. Jak widzę to sporo przygotowań Was czeka. Ja jako ten dinozaur pamiętam że nie było tyle wymagań a jak mój starszy szedł do komuni, a było to stosunkowo niedawno to był całkowity lajcik. Ale on ten sakrament przyjmował w innym kraju i może dlatego tak było miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tę całą oprawę to się jakoś da! Ale ta impreza w domu to mnie przeraża. Dopiero sama co wyprawiałam chrzest i żarełko sama przygotowywałam, więc na komunię się boję czy nie padnę w kuchni! :)

      Usuń
    2. Ulcia, no z jedzonkiem to sama sobie poradzę, co najwyżej siostrę czy bratową poproszę o pomoc. Ale ciasta to na mus kupię lub dam komuś do zrobienia.

      Usuń
    3. hehe, no to żart był :) Tak na serio to mi na imprezy rodzinne czasem mama lub teściowa proponują upieczenie ciasta - zawsze korzystam :) U nas już w pierwszej klasie dzieci zaliczają modlitwy.

      Usuń
    4. U nas też dzieciaki już od 1 klasy zaczynają się uczyć modlitw - jest tego cała masa i z roku na rok dobywa. Teraz w 3 klasie Ksawery ma tego najwięcej. Całe szczęście ksiądz ich odpytywać nie będzie w cale z modlitw, tylko katechetka w szkole :)

      Usuń
  2. Komunia ważne wydarzenie w życiu dziecka i rodziców też, ale dużo to niestety kosztuje również naszą kieszeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ważne wydarzenie. A poza tym kasa potrzebna i duuużo chęci do roboty :)

      Usuń
  3. Moj Chrzesniak bedzie mial Komunie w maju. Szkoda, ze to wszystko tyle kosztuje. Kosciol sam powinien dawac dzieciom rozance.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to akurat nie taki wielki wydatek, bo nas różaniec kosztował 12 zł. Książeczka podobno będzie nas kosztowała 10 zł. Więc w sumie to nie dużo - choć jak się na to spojrzy z innej strony, to grosz do grosza a zbierze się pół kosza :)

      Usuń
  4. ojej! U Was same piękne uroczystości rodzinne są! Fajnie tak świętować w rodzinnym gronie. Ja uwielbiam gości hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, imprezowanie to i ja lubię, tylko dla dużej liczby gości trzeb dużo jedzenia narobić i jeszcze tak robić, żeby się nie narobić, a żeby nie zabrakło i żeby mamcia jeszcze ładnie wyglądała - choć trochę :) Ale co tam - przeżywać będę później :)

      Usuń
  5. No właśnie przecież tak niedawno był chrzest... Tak szybko rosną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, dzieci szybko rosną :) Choć mając trójkę w domku to się nadziwić nie mogę - tu chrzest, tu już o komunii myślę, no i tuż po komunii roczek znów będzie - ehhh... same imprezy!

      Usuń
  6. Wielkie wydarzenie przed Wami :-)) u nas jeszcze 2 lata ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 lata po Ksawku będzie miał Patryk, więc jedna komunia będzie za mną, a kolejna przede mną :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo