Przejdź do głównej zawartości

Krajanka warzywna do kapuśniaku.

      Tutaj pochwaliłam się Wam naszą nową przesyłką od Rekomenduj.to i Winiary. Dziś pokażę no i opiszę troszkę jak zaczęła nam się kulinarna przygoda z tymi zupkami. Czy nam zasmakowały? Jak jesteście ciekawi, to zapraszam do lektury :)



      Ence pence w której rence na kogo wypadnie na tego benc! Testy w mojej rodzince wypadły najpierw na Krajankę warzywną do kapuśniaku.



       Samo opakowanie prezentuje się dosyć estetycznie i miło dla oka. Sposób otwierania owego woreczka też mega prosty. Czy jest czytelne i wyraźne dla mnie co znajduje się w woreczku? A no oczywiście że tak. Z tyłu znajdziemy informację jak daną zupkę przygotować krok po kroku, poza tym szczegółowy opis co też tam takiego w sobie ma owa Krajanka, jakie wartości ma odżywcze itp. 

      I tak, idąc tym tropem, a dokładnie ściśle trzymając się przepisu na odwrocie przygotowałam sobie do zrobienie zupki:
- 1 opakowanie Krajanki warzywnej,
- 2 l wywaru mięsnego bez soli i przypraw,
- 200g kapusty kiszonej ( mam od mojej mamuni),
- 4 ziemniaki (400g).



       Wszystko jest! To do dzieła! Kapustkę gotowałam w szklance wody ok 30-40 minut. Po jakimś czasie, do drugiego garnka wrzuciłam ziemniaki, które zalałam tym wywarem i to się gotowało ok 10 minut. W tym czasie kapusta już wyłączona z ognia, a potem dorzucona do garnka z ziemniakami. Do tego wrzuciłam zawartość torebki i wymieszałam całość. I to się tam pyrkało na ogniu ze 3 minuty jeszcze. 





      I jak wygląda? Bo moim zdaniem cudnie! I do tego jak pachnie!!! Dobra, pachniała!!! Bo już jej nie ma - zjedzona!




     Moi dwaj synowie, mężu i ja :) Ot po takich porcyjkach nie każdy z nas czuł się najedzony! Mężu i ja dobraliśmy sobie doleweczkę obiadu. Dlaczego? Pewnie dlatego, iż w tej zupce było za mało ziemniaków i za mało kapusty. Owszem, na opakowaniu Krajanki jest nawet obrazek zbilansowanego obiadu. Czyli że powinno się zjeść porcyjkę zupki, a później drugie danie + jakiś owoc jeszcze do tego czy szklaneczka wody do popicia. No ok. Wszystko pięknie i ładnie, ale nie każdy w co dzień zjada takie obiady! U mnie normą jest, że na obiad robię albo tylko zupkę, albo tylko drugie danie! Jedynie w święta jakieś to jest inaczej, bo jest i zupka i drugie danie na obiadek. Nie wiem jak jest u Was. Ale u mnie właśnie tak. Więc te napisane na opakowaniu 10 porcji, to może i u mnie też by wyszło, gdybym każdemu z nas mniej do talerzy wlała. Bo tak liczyłam jak wlewałam nawet z dolewkami, to wyszło u mnie 7 talerzy zupki. Czyli lałam większe porcje, niż Winiary zaleca :) 
      Ale wracając do meritum. Zupka ogólnie posmakowała mojej rodzince! Naprawdę nie musiałam jej doprawiać - była jak dla nas w sam raz słona, pierna i kwaśna. Zresztą ja osobiście robię podobną zupkę, którą znam z domu rodzinnego i zwiemy ją szarpaki :) Właśnie też do tej zupki szarpaki dodaję przecier pomidorowy i uwielbiam ją w takiej kwaśniejszej wersji. Bo niektórzy to kiszoną kapustę przepłukują, żeby taka kwaśna nie była. A ja lubię kwaśną :) Mężu twierdzi, że ta zupka z Krajanką warzywną nadawała by się super na kaca!!! Te kwasy postawiły by zkacowanego człeka na nogi :) 

       Teraz pytanie - czy kupiłabym tę Krajankę i ponownie zrobiła zupkę z nią dla swojej rodziny? TAK! Kupiłabym i zrobiłabym ją dla siebie i rodziny, bo mi no i moim najbliższym zasmakowała ta zupka! Jeszcze nie spotkałam się z ową krajanką w sklepach - więc i ceny nie znam, ale chcąc przygotować w miarę szybko jakąś zupkę na pewno skorzystam z tej propozycji Winiary. Mam jednak małe ale!!! Następnym razem po prostu dodam więcej kapusty kiszonej i większą porcję ziemniaków! :) Tak nic nie zmieniłabym :) A Wam polecam wypróbować tę Krajankę warzywną :) Smacznego :)

Komentarze

  1. To się nazywa rzetelna recenzja! Super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo ciekawe czy by mi posmakowało :) Nie zgłaszałam się do tych testów bo bałam się że mi nie podejdzie :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi ta zupka smakuje. A co z dalszymi testami, to w następnych postach będzie :)

      Usuń
  3. Wygląda fajnie. Brawo za rzetelność

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo