Przejdź do głównej zawartości

Samorobny czy kupny strój na bal?!

     Jako że dziś nasz BABSKI dzień - DZIEŃ KOBIET, to Wam wszystkim oraz też sobie życzę uśmiechu na twarzy, energii do działania no i masy uścisków, laurek, buziaków i kwiatów od tych dużych i małych panów :)

   
     
     A teraz przejdę do tematu, który chciałam dziś poruszyć. Wiem, że czas karnawału już się skończył, ale co tam! 
     W czasach, kiedy ja chodziłam do podstawówki, to na każdy bal karnawałowy kombinowałyśmy z moją mamą stroje same. Mama ani mi, ani nikomu z mojego rodzeństwa nigdy nie kupiła na taki bal gotowego stroju! Najłatwiej było po komunii, bo wystarczyło ubrać suknię komunijną, z firany zrobić welon i było się panną młodą :) Ale też pamiętam, że moja mama aż takich wymyślnych strojów nam nie szyła czy nie szykowała. A jak to jest dziś? Czy Wy swoim dzieciom kupujecie gotowe stroje na bale czy szykujecie je sami?

     Ja już wcześniej pisałam, że z maszyną do szycia się nie lubię! Ale jak muszę to cosik tam na niej zrobię. Tym razem nie ja tworzyłam stroje dla dwójki naszych bąbli na bal karnawałowy. Więc kto? A no zaraz wszystko wyjaśnię, ale są tu elementy kupne oraz samorobne!


      Jak widać na fotce,  synio po prawej ma strój Spider-Mana. Jest to kupiony strój. Dokładnie kupiłam go 3 lata temu, kiedy to starszy synio miał mieć swój pierwszy bal karnawałowy w zerówce. Tym razem wystąpił w nim młodszy synio. No i tym sposobem ubrany i gotowy od razu był na bal :) A co najważniejsze, że zadowolony ze stroju :)




         Mały krasnalek też był przebrany, choć tylko do zdjęć :) A ubrany był w strój ponad 30-stoletni!!! Tak, tak, tutaj nic nie napisałam źle. Bluzka indianina i pióropusz mają ponad 30 lat i te 2 elementy stroju były robione dla mojego męża na jego pierwszy bal karnawałowy w zerówce. Teściowa zachowała ten strój i dzięki temu moje dzieci jeszcze mogą go pokazać :) A bluzkę sama uszyła teściowa, są na niej namalowane obrazki indiańskie, choć tu mało widoczne, ale obrazki te malował mój teściu, a mój mąż poprawił je delikatnie, bo po tylu latach i po przepraniu jej obrazki wypłowiały i zmyły się trochę. Pióropusz natomiast sam zrobił dziadek męża z piór indyczych. No spójrzcie na to cudo - tak stare cudo, a jak pięknie wygląda :) No i jak mój synio w tym stroju wygląda :)



      Najstarszy synio miał w tym roku swój ostatni bal karnawałowy, bo od przyszłego roku będzie chodził już na dyskoteki szkolne. Chciał być przebrany za rycerza. I tu tato znów wykazał się swoją pomysłowością! Z materiału brezentowego ( dodam, że to dosyć mocny materiał, z którego robi się plandeki, torby, namioty, itp.) wykonał prostą w zasadzie bluzę, koszulę - sama nie wiem jak to nazwać, suknię czy też może strój rycerski :) Na ten stój ponaszywał kapsle od puszek w szczególności puszek od piwa, no i też podkładki hydrauliczne różnego rodzaju. Poza tym jakieś tam iksy ponaszywał z grubej nici. Dodatkowo do paska od spodni doszył dodatkowy pasek aby miecz się trzymał. Miecz też jest samorobny z drzewa modrzewiowego, a ten właśnie miecz wykonała siostra męża, która też się stolarką zajmuje! A tarcze wykonał w ubiegłym roku mój mąż, zresztą tutaj o nich pisałam. Coś pominęłam? A! Dorobił jeszcze synkowi ze skóry taką opaskę na rękę. Ta opaska tak się synowi spodobała, że ciągle ją nosi, nawet na treningi piłkarskie :)





     Jak widać, pod tym rycerskim strojem synek miał swoje normalne ciuchy. Ale z przebrania był mega zadowolony i prawdę powiedziawszy, to czasem ubiera ten strój i podczas zabawy mówi, że bawi się w  rycerzy :) A co! W końcu to dziecko jest i bawić się lubi :) 

     Jak Wam się podobają stroje, które tutaj pokazałam? Macie też jakieś samorobne stroje w domku? Czy wolicie jednak kupować gotowe stroje?



Komentarze

  1. Swietne te stroje. Ja kupuje, bo szyc nie potrafie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Aj mnie ostatnio synkowie zmuszają do kreatywnosci, a jak nie mnie to tatę ;)

      Usuń
  2. Ja niestety szyć nie potrafię więc albo kupuję lub wypożyczam. Ale prawdą jest że czasy kiedy samemu trzeba bylo coś wykombinować były fajne wiele wspomnien i radości z takiego tworzenia wspólnego było

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie, wspomnienia są cudne! Oby i moi chłopcy takowe mieli :)

      Usuń
  3. Rycerz - genialny, sama bym lepiej nie wymyśliła. Indianin - słodziutki w tym pióropuszku.
    Z moich bali przebierańców pamiętam, że pierwszy raz byłam Czerwonym Kapturkiem i tutaj strój uszyła mi babcia, a mama dokupiła tylko koszyczek z jabłuszkiem(który mam do dzisiaj - koszyk, nie jabłko :)). Potem mama kupiła mi strój biedronki, który mi służył gdzieś do pierwszej klasy SP, w drugiej byłam duszkiem(tutaj wystarczyło poświęcić prześcieradło), a w trzeciej nie pamiętam już. Ze strojów wyrosłam, ale zostały piękne wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jest co wspominać :) Żebym ja mogła za kilka, kilkanaście lat usłyszeć od synów, że fajnie było mieć takie samorobne stroje. Albo może swoim dzieciom będą opowiadać o tych strojach :)

      Usuń
  4. Moja mama mi robiła zawsze stroje własnoręczne, bo nie było wypożyczalni. A ja, że jestem antytalenciem do szycia to bazuje na SH, a w tym roku musiała być Elza więc poszłyśmy po nią do wypożyczalni strojów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczypto musisz kiedyś się doważyć i sama wykonać strój dla córki - niezła zabawa z tym jest :)

      Usuń
  5. Super kawalerowie :) Ja Miśkowi też sama wymodziłam strój, chciał być super-menem i nikim więcej. W sklepie zostały same beznadziejne stroje, więc kupiłam synkowi koszulkę ze znaczkiem supermena, do tego pasujące gładkie spodnie, na to czerwone majteczki i do tego ze starego pleda na łóżko uszyłam pelerynę i gotowy poleciał na bal - oprócz peleryny wszystko ze zwykłych ciuszków cały czas teraz w użyciu :) A strój "krakowianki" uszyty przez moją babcię, jeszcze po mnie czeka teraz aż moja córcia go założy do przedszkola :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo