Przejdź do głównej zawartości

Wezwana na rozwód!

   Od czego by tu zacząć? Hmmm.... chyba od początku! No więc miałam ostatnio małą przygodę z sądem, rozwodem, karą pieniężną, ehhhh.... 

     Tak, tak, dobrze czytacie, wesoło u mnie ostatnio było :) Jednego dnia zadzwoniła teściowa do mnie, że przyszedł do nich list z sądu ale list do mnie! No i pyta mnie się czy ma go odebrać? Wiecie, byłam mega zaskoczona! Bo owszem byłam u nich zameldowana, ale od prawie 3 lat mam nowy meldunek, tu gdzie mieszkam! No tak przez sekund kilka przesuwały mi się różne, różniaste myśli po głowie - do mnie?, list z sądu?, ale w jakiej sprawie?, dlaczego mnie wzywają?!!! Decyzja - niech teściowa odbierze list! Jeszcze tego samego dnia byłam u teściowej po owy list! 

     Z listu wyczytałam, że jestem wezwana w charakterze świadka na rozprawę rozwodową pani X i pana Y. Hmmm... najśmieszniejsze było to, że nazwisko osób rozwodzących się nic mi ani mężowi nie mówiło! Od razu powiedziałam, że to jest jakaś pomyłka, bo nie znam tych osób i nie rozumiem, dlaczego mnie wzywają na świadka! Teściowa moja oczywiście zdanie miała inne, bo jak niby osoba, której nie znam może na mój adres wysłać mi wezwanie? I na nic moje tłumaczenia, że przecież nie raz i nie dwa słyszy się w tv, że ktoś został pozwany czy wezwany do sądu przez pomyłkę, a adres to prawnikom nie trudno wynaleźć! 

     No nic, wytrzymałam tydzień do rozprawy! Załatwiłam opiekę starszym synom, a z mężem i najmłodszym syniem w wyznaczony dzień stawiłam się w sądzie! Byłam 10 minut przed czasem. Stanęłam w holu i czekałam. Ludzi trochę też tam było, ale nikogo nie znałam. W końcu wezwano do odpowiedniej sali tę panią i tego pana. Nikogo więcej. Zapytałam się przechodzącego prawnika, czy jako świadek w rozprawie mam wejść też na salę czy mam czekać na wezwanie? Miałam czekać. No i czekałam. W końcu doszedł do mnie mężu z synem i razem czekaliśmy pod salą. Czekaliśmy całą godzinę i nikt mnie nie wywołał.

     Nagle wyszli Ci rozwodzący się i mnie zamurowało! No dobra, ale czemu mnie nie wezwano? Mężu poszedł na salę do sędziego zagadać, że żona czeka pod salą czy jest jeszcze potrzebna, czy może już możemy sobie pójść, skoro się rozprawa skończyła. A sędzia mu powiedział, że na mnie została nałożona kara w wysokości 300zł za niestawienie się na rozprawie! Bo pani, która mnie wezwała na świadka oznajmiła sędziemu, że się nie stawiłam! Mężu powiedział, że ja od godziny pod salą siedzę! Sędzia kazał gonić tę panią i jej adwokatkę. Na szczęście mężu dogonił je, bo one już do windy wsiadać chciały! Wyjaśnił im, że ja tu siedzę, a one mnie nie wezwały, choć i tak nie rozumieliśmy w ogóle dlaczego mnie wezwały, skoro my się nie znamy! One się do mnie cofnęły i zaczęła mnie ta pani X przepraszać, że to nie mnie chciała wezwać na świadka, tylko inną panią o tym samym nazwisku i imieniu! Przepraszała mnie za fatygę, za pomyłkę, za stracony czas, za fakt że przez to wszystko dostałam karę od sądu! Ale najważniejsze, że jej prawniczka pomogła mi napisać pismo odwoławcze, o anulowanie kary nałożonej na mnie i dodatkowo złożyłam wniosek o zwrot kosztów za przejazd. Choć powinni doliczyć mój stres  i stracony czas! 

      Takim to sposobem nastresowałam się, najbardziej tą karą, bo jakże to tak? W ogóle zapytałam się dlaczego mnie nie wezwano? A pani odpowiedziała, że ona wie jak tamta pani ( ta o moim imieniu i nazwisku) wygląda i powiedziała swojej prawniczce, że skoro do czasu rozprawy ona się nie pojawiła, to powiedzą, że się nie stawiła w sądzie! O! I tym sposobem mnie wrobiły ! Na szczęście udało się to odkręcić, a przynajmniej taką mam nadzieję!!! Jak jeszcze coś przyjdzie do teściów ale na moje nazwisko i imię, to mam już przykazane teściowej by tego nie odbierała!!!

Komentarze

  1. To moglo stac sie tylko w Polsce... zenada :/ dzielnie to znioslas...

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za komedia i ile nerwów! To do telewizji się nadaje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobrażam sobie Twój stres. :/
    Sama bym panikowała, a jakbym usłyszała o karze, to chyba by się we mnie zagotowało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego ucieszyłam się, że adwokatka pomogła napisać mi to pismo i obym już nigdy więcej przez pomyłkę nie dostała żadnego pisma z sądu!

      Usuń
  4. A już myślałam, że to Ty się rozwodzisz :D. Sytuacja nie do pozazdroszczenia. Dobrze, że da się to odkręcić, bo płacenie 300 zł. właściwie za nic jest przesadą. No, chyba że Sąd chce się wzbogacić kosztem niewinnych osób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak łatwo jest się pomylić, pozwać nie tę osobę i jeszcze nałożyć na nią karę prawda?! No cóż, oby sąd już do mnie nie miał :)

      Usuń
  5. Takie rzeczy tylko u nas w kraju

    OdpowiedzUsuń
  6. ale przygoda, oby ostatnia taka ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo