Przejdź do głównej zawartości

Mrożenie, pasteryzowanie, wekowanie, suszenie - czyli znów praca wre!

     Kiedy w ogrodzie już warzywka są na tyle duże, że można je zrywać, to jest najlepsza okazja by je zerwać i pomrozić lub zawekować, aby był zapas na zimę. To samo dotyczy owoców. U mnie koper, szczypior, szpinak już są na tyle duże, że mogłam pozrywać, pociąć lub nie i pomrozić. Bo ja lubię zamrożone warzywka. Moja mama miała kiedyś inną metodę - mianowicie przekręcała np. koper czy nać pietruszki przez maszynkę do mięsa i wrzucała to do słoika, który zasypywała delikatnie solą. Po czym ustawiała taki słoik zamknięty w lodówce lub w piwnicy. No ja piwnicy nie posiadam, a w lodówce nie mam miejsca, by takie słoiki trzymać caaaaałą zimę. A po drugie, to ten sposób nigdy mi nie odpowiadał, bo takowej miazgi warzywnej nie lubię. Wolę pociąć nożem i pomrozić koper czy pietruszkę.

      No i tym sposobem moje zapasy powoli się powiększają.





      Jak widać na fotce, moje warzywka rosną swoim tempem. Jedne szybciej, inne wolniej. Ale coś swojego mam :) Truskawek kilka krzaczków też mam, ale nie tyle, by narobić przetworów z nich. Więc truskawki musiała kupić. Oczywiście truskaweczki kaszubskie smaczne są :)





       A tutaj jeszcze moja mięta, która rośnie pod domem. Już normalnie prosi się o zerwanie i żeby jej listki wysuszyć na herbatkę, ale ciągle mam inną robotę i wziąć się za nią nie mogę. Może jutro ją zerwę i ususzę. 



      A Wam już jakie zapasy udało się porobić? Tak mi teraz przeszło przez myśl - kurcze, ludzie jednak trochę jak wiewiórki! Chomikujemy na zimę tak jak zwierzątka! Cha, cha :)

Komentarze

  1. Ja już koperek ze 2 tygodnie temu zrobiłam, i niestety na razie na tym się skończyło ;) Truskawek w tym roku nie robiłam, żeby Niuni smaka nie robić, bo jest na nie uczulona :( Ale za to jagody zaraz będziemy mrozić i dżemować, tylko na razie znikają jak przyjeżdżają do domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też chcemy pójść na jagody, by trochę dżemu porobić, ale nigdy nie ma kiedy!

      Usuń
  2. Wow, ale duzy masz ten swoj ogrodek. Mi tez sie marzy miec cos swojego z uprawy. Poki co mamy szczypiorek na parapecie w kuchni - rosnie ladnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest aż taki duży ten mój warzywniak, ale lepszy taki niż żaden :) Bo nie ma to jak swoje warzywka :)

      Usuń
  3. Ty znów szalejesz z przetworami :-) Wyślij nam trochę mięty :-) My być może kupimy działkę, to też będę uprawiać roślinki ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przynajmniej rozkręcam się powoli z przetworami :) Miętę Wam dam jak się spotkamy :)No i super, że myślicie o działeczce.

      Usuń
  4. Ja troszkę koperku pomroziłam, a troszkę suszę:) Przyda się zimą:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo