Przejdź do głównej zawartości

Może nad Morze? A może spotkanie w Mielnie?!

     10 września 2016 roku, z całą rodzinką pojechałam na Może nad morze? - Spotkanie blogujących mam w Koszalinie - ale do Mielna! Tak, spotkanie odbyło się w Milenie, a dokładnie w Hotelu Medical SPA Unitral



      Nasz event organizowały w tym roku Milena z bloga Cytryniaki oraz Monika z bloga Konfabula. Kiedy dotarłam z rodzinką na 4 piętro, gdzie odbywało się spotkanie, na wejściu poza znanymi mi już twarzami, pojawiły się nowe, które też z chęcią poznawałam i starałam się zapamiętać. Ale rzuciło mi się w oczy jeszcze coś - mianowicie przygotowane przez Hotel Unitral przekąski, ciasteczka i napoje. 



      A wchodząc już do sali, w której odbywał się nasz babski zlot, najpierw odłożyłam podarki dla Hospicjum dziecięcego, to był nasz taki wkład w pomoc dla dzieci, ale później odbyła się jeszcze licytacja bardzo ciekawych podarków - dodam nieskromnie, że też coś tam wylicytowałam i swoją cegiełkę dorzuciłam!



       Następnie każda z uczestniczek miała przywieźć 2-3 książki na taką naszą wymiankę.


      A potem to już można było miejsce zająć, ewentualnie donieść sobie coś do picia czy przekąszenia i grzecznie wysłuchać wykładów. I jak widać na zdjęciu powyżej, nasza sala sąsiadowała z małą salką zabaw dla dzieci - z takim małpim gajem. Tam dzieciaki mogły się wyszaleć choć troszkę, kiedy matule wysłuchiwały ciekawych wykładów. Pierwszy wykład rozpoczęła Agata Ossowska z serwisu HappyKoszalin.pl. Agata jest dziennikarką więc wie, jak pozyskiwać inspiracje do tworzenia nowych tekstów, ale też jakich narzędzi w necie użyć aby sobie w tym pomóc. Przyznam się szczerze, że z tego wykładu wielu nowych rzeczy się dowiedziałam.


       Drugi wykład poprowadziła Agnieszka Marczak Mama Time Coaching. Oj uwierz, że cieszyłam się na spotkanie z Tobą :) Mogłam teraz i ja poznać Twojego synka :) Mój najmłodszy trochę się zmienił, znaczy urósł i fajnie było powspominać ubiegłoroczne nasze spotkanie :) Koniec z prywatą, a wracając do tematu, to Agnieszka tym razem opowiedziała nam o podzielności uwagi - i tak dalej twierdzę, że kobiety mają większą podzielność uwagi od mężczyzn!, poza tym o motywacji w podejmowaniu codziennych wyzwań czy skąd mamy czerpać siłę do zrealizowania naszych marzeń. 



      No i ostatni wykład, na który baaaardzo czekałam, poprowadziła Magda Mokracka z bloga Ona jedna a ich dwóch, która zajmuje się też fotografowaniem zawodowo Magdalena Mokracka Fotografia. Dlaczego tak czekałam na ten wykład? A no dlatego, że nie mogłam się doczekać, aż nasza pani fotograf zdradzi nam kilka cennych uwag dotyczących robienia zdjęć dzieciom, rodzinie czy żywności. Podała kilka trików, które zapamiętałam - czy je kiedyś wykorzystam, może, może... na pewno tak;) Jedno wiem na pewno, że w przyszłości muszę zmienić aparat, bo nasz ma już swoje latka. Ale to kiedyś, kiedyś :) 


      Zaplanowany był też obiad. Wiecie, uwielbiam takie miejsca, w których można sobie samemu nałożyć jedzonko jakie się chce, z dodatkami jakimi się lubi lub z takimi które ma się ochotę wypróbować i dlatego Hotel Unitral ma u nas wielkiego plusa. Choć moi synkowie czuli się najedzeni, tym bardziej, że byli wcześniej z tatą, innymi dziećmi i z panią opiekunką na spacerze, i tato fundował lody. Więc nie mieli ochoty potem na obiadek. Aczkolwiek mężu i ja z ogromną ochotą zjedliśmy i pyszne mięsko ( mężu kurczaka po hawajsku a ja miałam też kurczaka ale w sosie z warzywkami), pyszne dodatki ( mężowi zasmakowały warzywka duszone a mi świeże suróweczki) i do tego na deserek galaretka! No pycha! Objedliśmy się strasznie! A galaretkę to nawet najmłodszy synio wcinał aż uszy mu się trzęsły :) W ogóle podobało mi się to, że wszyscy z obsługi Hotelu uśmiechali się do nas, witali miło, jak i później żegnali miło. Czuć bardzo miłą i sympatyczną atmosferę w tym Hotelu. Ponadto dostałyśmy Vouchery na skorzystanie z basenu solankowego i całego kompleksu SPA w klimacie Morza Martwego. Nie miałam możliwości skorzystać, żałuję bardzo, aczkolwiek jeszcze mam nadzieję kiedyś tam wrócić i skorzystać z choćby jednej dobroci tego SPA! A tym razem byliśmy pożyczonym autkiem i czas nam nie pozwolił wykorzystać Vouchera. Ale co się odwlecze, to nie uciecze! 

      Był też i czas na tę naszą wymiankę książkową, na trochę luźnych pogaduszek - choć na to uważam że znów było go za mało :) 




      Widać, że książki wzięcie miały. Ale jakże mogło być inaczej, skoro książki podarowały nam: OficynkaAnna SakowiczNovae ResLingoSzara Godzina oraz Kamil Bąbel. No i była licytacja, o której już też wcześniej wspomniałam - licytowałyśmy takie cudności na rzecz Hospicjum dziecięcego.




       Co też ciekawego ja wylicytowałam? To pokażę w następnym wpisie :)  A na koniec wspomnę, że Park Caffe, w którym to odbyło się ubiegłoroczne nasze spotkanie, przygotował dla nas mega smaczny tort! Moi synkowie oczywiście nie odmówili zjedzenia kawałka, a nawet i dwóch, no bo takie torty to oni uwielbiają i boleją bardzo, że matka sama takich upiec nie umie :) 


       Ach jakże szybko czas nam upłynął w Milnie! Moim skromnym zdaniem Hotel Unitral stanął na wysokości zadania, by nas ugościć i dać nam możliwość spotkania się w większym gronie, razem z dziećmi i mężami, wyszli nam na przeciw z propozycjami skorzystania z dobrodziejstw mieszczących się w Hotelu - chodzi o SPA, o pyszny posiłek, o salkę zabaw. A jeszcze podarowali nam gifty, za które dziękujemy :)


       Wielka szkoda, że nie dojechały wszystkie uczestniczki. No cóż, mało brakowało i gdyby nie dobry nasz sąsiad, który autko swe nam pożyczył, to i nas by zabrakło. Ale jednak nam się udało szczęśliwie dojechać i wziąć udział w tym super spotkaniu! Organizatorki Milena i Monika spisały się na medal!!! I cieszę się ze spotkania z wszystkimi kobitkami, które dotarły na spotkanie - miło było się spotkać, choć trochę pogawędzić, wymienić poglądy czy choćby poplotkować, jak to się zmieniłyśmy od ubiegłego roku. Nam na koniec jeszcze udało się przejść nad morze, trochę powariować na plaży i w morzu też :)










       
  Zdjęcia część moja własna a część Magdy Mokrackiej.

Komentarze

  1. Czyli takie małe spotkanie blogerek na szczycie :). Widzę że było fantastycznie, a to najważniejsze ;). Już nie mogę doczekać się następnej Twojej notki, w której "pochwalisz się" co też przywiozłaś ze spotkania. Kurcze, aż Ci niego po troszku zazdroszczę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokażę, pokażę, tylko weny szukam do wpisu i wtedy wszystko wrzucę :)

      Usuń
  2. Bardzo fajnie, kameralnie, przyjemnie. Podobalo mi sie takze ( z twojego opisu ) :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Supr i ja tam miałam być, ale się nie udało może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, na spotkanie z Tobą bardzo liczyłam!!! Nie udało się, ale wierzę, że jeszcze nam się uda spotkać ;)

      Usuń
  4. hihi polowanie na książki było najlepsze! Mam nadzieje do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też liczę że jeszcze nam uda się spotkać :) Więc do zobaczenia gdzieś w Polsce :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo