Przejdź do głównej zawartości

Swoja bułka tarta.

     Od małego uczono mnie, że chleb się szanuje! Nie wolno go marnować, wyrzucać a nawet rzucać na podłogę - tak robią dzieci, ale trzeba ich tego oduczać. Dlatego też kiedy moje bąki jedzą chleb i go nie dojedzą, to potem daję resztki pieskowi, który z zadowoleniem zjada smaczne kąski. Jednak zdarza się, że te moje bączki mają apetyt na suchy kawałek chleba, lub na suchą bułkę. I też czasem tego nie dojedzą. A to kawałek czy połowa bułki leży, wyschnie i .... no właśnie i co?



      Zbieram te ich wszystkie kawałki suchego chleba czy bułki, a czasem to i cała bułka zaschnięta się trafi. Bo matka za dużo kupiła, a rodzinka nie dojadła. Trudno. Ale nic się nie zmarnuje! Bo po wyschnięciu ja to wszystko przemielę przez maszynkę i będę miała swoją bułkę tartą! A tak! Swoją bułkę tartą! Bo niby dlaczego mam kupować specjalnie bułkę tartą, jak u mnie tyle tego się uzbiera. Spokojnie raz na dwa miesiące przekręcam trochę tych sucharków na bułkę. I u nas się nic nie marnuje. Wy też zbieracie suche pieczywo i przekręcacie na bułkę? Czy wolicie suchy chlebek dać pieskowi lub ptaszkom?

Komentarze

  1. Ja też robię swoją bułkę tartą.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, że więcej osób robi swoją bułkę tartą :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. U nas podobnie bułkę tarta mamy swoją z "zasuszonych bułek" na grzejniku. Gdy nazbiera się większą ilość ścieram na tartce już hurtem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, co ma się zmarnować :) Witaj w gronie osób praktycznych :)

      Usuń
  3. Ja tez robię swoją bułkę tartą ma lepszy smak

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja także jestem zwolennikiem własnej, domowej bułki tartej. Nie lubię wyrzucać chleba, bułek, a tak mogę je jeszcze zużyć, mimo że są przyschnięte. No i trochę grosza zaoszczędzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja suchy chlebek daję mojej suni, bo powiem Ci w tajemnicy tylko ciiii kiedyś spróbowałam przekręcić i wyszło tak, że bułki tartej nie było za to część plastikowa od maszynki mi się złamała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, postaram się nikomu Twej tajemnicy nie zdradzić! ;) Aczkolwiek napisać to muszę, że kurcze siłę to Ty masz nieziemską, skoro przy samej bułce plastik w maszynce połamałaś :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo