Przejdź do głównej zawartości

Galeria na złomowcu? Rewelacja!

     Mąż zapowiedział, że zabiera nas w fajne miejsce. Kilka godzin w aucie, kierunek Warszawa... , no przyznam się szczerze, że byłam mega ciekawa, dokąd nas tato zabiera. W końcu dowiedziałam się, że jedziemy do Pruszkowa. Potem, że jedziemy do jakiejś Galerii. No ok pomyślałam. Ale jak zajechaliśmy na SKUP ZŁOMU, to nie wiedziałam o co tu kaman!!!! Jeszcze usłyszałam: TO CHODŹ KOCHANIE KUPIMY BILETY WSTĘPU! Hhhmmmmm..... ale że niby po co przywiózł nas na ten złomowiec? - zastanawiałam się. A tu proszę! NIESPODZIANKA!!!! W miejscu Skupu Złomu stoi wielki biały namiot w którym jest wystawa przeróżnych różności i cudeniek zrobionych z tego co znajdzie twórca/twórcy tam właśnie. 


      Zacznę może od tego, że na dworze, jeszcze nim weszliśmy do tego namiotu z cudeńkami, to przywitał nas wielki czołg - ten nie jest zrobiony ze złomu, choć ma już swoje latka ;) 


      A moi chłopcy uwielbiają czołgi! Więc pierwsze co, to była sesja z czołgiem :) Następnie, kiedy mama kupowała bilety wstępu, to tato fotografował Hulka stojącego nieopodal kas. 


      A potem weszliśmy do tego białego namiotu - czyli do Galerii Figur Stalowych. I pierwsze moje wrażenie - przecież my to wszystko w 5 minut obejrzymy i po co było jechać 4 godziny w jedną stronę! He, he, he - i teraz uwaga! Spędziliśmy tam półtorej godziny! można tam wszystkiego dotknąć, podejść, przytulić, usiąść na tym, no rewelacja! Dzieciaki oczywiście jak auta zobaczyły, to powsiadali do nich i nie szło ich wyciągnąć z nich! Najgorzej było z naszym najmłodszym prawie 2 latkiem! No ten to w ogóle z jednego auta wyjść nie chciał! A mąż i ja chodziliśmy i podziwialiśmy - że też ludzie mają takie pomysły, taką wyobraźnię i do tego jeszcze potrafią takie cudeńka z niczego stworzyć ! WOW!!! Zobaczcie sami, bo mam tu kilka fotek. 
















      Postaci z bajek, postaci z filmów, te auta realnych rozmiarów! Czego żałuję, to tego, że motorów nie było, bo widziałam u nich na stronce FB Galeria Figur Stalowych że i takie cudeńka mają. Ale jeden, malutki motorek był i synom też się mega spodobał :)  Jeśli jeszcze nie odwiedziliście tego miejsca, to serdecznie Was zapraszam tam! Atrakcja to wielka zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci! Tu macie dokładną nazwę i adres :)



     I jak co to zaglądajcie na ich stronkę na FB. Na koniec dodam tylko dobrą radę - wsiadając do aut, pamiętajcie, że to wszystko jest z metalu!!! Ja w pierwszym momencie zapomniałam o tym drobnym szczególe i rzeczywistość boleśnie mi o tym przypomniała :) 
     A dla osób tworzących te cuda raz jeszcze napiszę, że baaaardzo dziękujemy za stworzenie takiego miejsca - innego niż wszystkie! Wasze cudeńka są rewelacyjne i wielki szacunek dla Was za stworzenie czegoś z niczego! 

Komentarze

  1. WOW! Kto by pomyślał, że takie wspaniałości można zrobić! Ale miałaś niespodziankę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była to super niespodzianka zarówno dla mnie jak i dla dzieci!

      Usuń
  2. Wow! Powiem szczerze, że nie spodziewałam się że takie cuda można zrobić właśnie na złomowisku - świetna sprawa! Szkoda, że do Warszawy mamy tak daleko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też blisko nie mamy, bo 400 km w jedną stronę ;) Ale raz na jakiś czas warto gdzieś dalej się wybrać :)

      Usuń
  3. wow - super, nie słyszałam wcześniej o tym

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tydzień po tym jak my tam byliśmy to w radiu chyba RMF FM mówili o tym miejscu, a jeden z moich synów powiedział: TERAZ O TYM MIEJSCU MÓWIĄ? JAK MY JUŻ TAM BYLIŚMY ?! :)

      Usuń
  4. Wow, prawdziwy Bumblebee! Mój syn by oszalał z radości ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. słyszałam o tym miejscu, ale nie sądziłam, że jest tak wyjątkowe.
    Dopisane do wakacyjnej listy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe miejsce z pewnością warte polecenia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo