Przejdź do głównej zawartości

"Bracia Lwie Serce" Astrid Lindgren.

      Są wakacje, no wiem, ale chciałam Wam przedstawić pewną lekturę. "Bracia Lwie Serce" Astrid Lindgren poznałam dopiero niedawno. Najstarszy synio przerabiał ją w maju tego roku. Książki tej nie znałam wcześniej. Nie przypominam sobie, żeby za moich czasów w podstawówce była ona lekturą?! Tym bardziej chciałam ją przeczytać, żeby wiedzieć o czym jest, no i pomóc synowi w odrabianiu lekcji czy w przygotowaniu się do pracy klasowej z tejże lektury.


     "Niesamowite przygody Karola i Jonatana rozgrywają się w scenerii fantastycznej krainy Nangijali. Ale "Bracia Lwie Serce" to nie tylko opowieść o niezwykłych wypadkach, lecz także głęboko wzruszająca książka o męstwie, umiłowaniu wolności, poświęceniu, pokonywaniu własnych słabości i o wielkiej miłości braterskiej, zdolnej zwyciężyć nawet śmierć."

     Narratorem w tej książce jest jeden z braci, a dokładnie Karol. Karol jest chory, śmiertelnie chory. Nie chodzi do szkoły, ciągle leży w łóżku, a jedyną jego rozrywką jest rozmowa z mamą albo ze starszym bratem Jonatanem. Karol trochę boi się śmierci. Dlatego też uspokaja się, kiedy Jonatan opowiada mu o świecie, do którego idzie się po śmierci. Opowiada mu o Nangijali. W tym niby wymyślonym świecie ma być bardzo fajnie, można tam przeżywać przygody od rana do wieczora i jest się zdrowym no i robi się co się chce i żyją w tej krainie tylko dobrzy ludzie. Starszy brat opowiada młodszemu, że jak on umrze i przejdzie do tej Nangijali, to tam mam się dobrze urządzić, a kiedy on - Jonatan (kiedyś) umrze, to odnajdą się i będą razem żyć w tej krainie. 

      Niespodzianie dzieje się tak, że Jonatan ginie tragicznie, ratując młodszego brata. A Karolek zastanawia się czy Jonatan jest w tej Nangijali i czy jemu uda się po śmierci też tam dotrzeć? Kiedy w końcu Karolek umiera, ku swojej wielkiej uciesze dociera do magicznego świata Nangijali i odnajduje tam swojego starszego brata. Teraz ma już być tylko sielanka. Razem przecież mieli tu wesoło żyć i się bawić, no i przeżywać przygody od rana do nocy! Jednak pewnego dnia Jonatan musi opuścić swojego brata. Ma zadanie do wykonania. Nangijala to dwie Doliny: Dolina Wiśni i Dolina Dzikich Róż, są jeszcze Prastare Góry. Dolina Dzikich Róż została zaatakowana przez złych ludzi i to samo grozi Dolinie Wiśni! Wydawało by się, że w tej krainie mieli żyć tylko dobrzy ludzie, a jednak tak nie jest. I tutaj znajdują się źli, podstępni i chcący mieć władzę nad innymi ludzie. Jonatan jest jednym z grupy ludzi, którzy chcą uratować ludzi z Doliny Dzikich Róż. Więc Karolek znów zostaje sam, w domku w Dolinie Wiśni. Po jakimś czasie i on wyrusza w drogę, bo chce pomóc bratu. Przecież obiecywali sobie, że już nigdy się nie rozstaną! 

      Nie chcę Wam zdradzać całej książki, ale powiem że Karolek dostanie się do oblężonej przez złych ludzi Doliny Dzikich Róż, odnajdzie brata, pozna wspaniałego dziadka, wydostanie się z bratem z oblężonej krainy i razem będą musieli stoczyć walkę o swoje życie! Tak! O życie! Powiecie, że przecież oni umarli i są w jakimś tam świecie, w którym nie można już umrzeć! A no nieprawda. Tutaj w tej krainie Nangijali można umrzeć. I jeśli jest się dobrym człowiekiem, to potem można przejść do krainy nazwanej Nangilimą. Po ciężkich przeżyciach, starszy był ranny i wiedział, że grozi mu śmierć. Chyba, że udało by mu się dostać szybciej do krainy Nangilimy. Oczywiście młodszy brat był zrozpaczony, że jego starszy brat znów chciał go zostawić. Postanowili jednak, że razem rzucą się w przepaść! Starszy był tak wycieńczony, że młodszy musiał wziąć go na swoje plecy i podejść do urwiska.

"... Potem zapadła noc i ciemność ogarnęła Nangijalę, góry, rzeki i cały kraj. Stałem nad przepaścią z Jonatanem, wisiał mi na plecach, rękami obejmował za szyję, czułem przy uchu jego oddech. Oddychał całkiem spokojnie. Nie tak, jak ja... Jonatanie, bracie mój, dlaczego nie jestem równie odważny, jak ty?
       - Sucharku Lwie Serce - spytał Jonatan - boisz się_?
       - Nie... tak, boję się! Ale zrobię to, Jonatanie, zrobię to teraz...zaraz...a potem już nigdy nie będę się bał! Nigdy nie będę się ba..."

      No i dotarli do Nangilimy. 

     Wiecie, ta lektura naprawdę wywarła na mnie duże wrażenie! Lektura dla dzieci w 4 klasie - czyli dla dzieci 9-11 letnich. Koleżanki z klasy syna jak i ich matki mówiły mi, że ta książka nie jest dla tak małych dzieci. Bo tu jest i wypadek śmiertelny, i samobójstwo, i zabijanie innych, i wielki smutek, tęsknota - że po prostu ta książka za dużo wrażeń wywiera na tak młodych dzieciach!  Osobiście się z tą opinią nie za bardzo zgadzam. Dlaczego? Choćby dlatego, że te nasze dzieci w wieku 9, 10 czy 11 lat oglądają wiadomości, oglądają filmy kryminalne - a przecież tam też pokazują morderstwa i inne tego typu drastyczne sceny. Rozmawiając z kolegami syna z klasy, jakoś nie usłyszałam złego słowa o tej książce. Nawet im się podobała, choć stwierdzili, że woleli by obejrzeć tę lekturę w postaci filmu, niż ją czytać. Książka jest o śmierci, ale też o innym podejściu do śmierci właśnie. Więc wydaje mi się, że owa lektura większe wrażenie wywarła na dziewczynkach niż na chłopcach. I można z niej naprawdę dowiedzieć się - co to jest poświęcenie dla drugiej osoby!!!  

     

Komentarze

  1. Pamiętam, że też miałam ją jako lekturę w czwartej klasie szkoły podstawowej. I że płakałam, kiedy ją czytałam. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja albo jestem tak stara, że nie pamiętam tej lektury, albo u mnie się jej nie przerabiało. Bo nie pamiętam tej książki i byłam naprawdę w szoku, nim ją przeczytałam, to inne matki mi o niej mówiły! Trzeba było więc ją przeczytać, żeby mieć własne zdanie :)

      Usuń
  2. Ojej w dzieciństwie uwielbiałam książki Astrid Lindgren :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, ale raczej "Dzieci z Bullerbyn" niż taką książkę.

      Usuń
  3. Widziałam dziś tą książkę w empiku ale stwierdziłam że jest za ciężka dla 6 latki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tyłu książki jest napisane, że jest ona dla dzieci +8 lat . Więc raczej za mała jest jeszcze córcia.

      Usuń
  4. Mnie się tytuł kojarzy, ale też chyba nie miałam z nią wcześniej styczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi ani tytuł na początku nic nie mówił, ani sama książka. Ale teraz mam już inne zdanie :)

      Usuń
  5. Strasznie lubię tą książką

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem jest ciekawa, ale chyba do moich ulubionych dziecięcych książek bym jej nie zaliczyła.

      Usuń
  6. Niektórzy to sobie stwarzają problemy. Masz rację - takie tematy nie są i nie powinny być obce dzieciakom, nawet w takim wieku. Ta książka może być świetnym pretekstem do rozmów z dzieckiem na trudne tematy, których uniknąć się nie da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to racja. Ale nie wiem czy ja chciałabym moim dzieciom opowiadać że jest taka kraina.... Nasze dzieci raczej od małego były zabierane na pogrzeby w rodzinie i kiedyś inaczej im tłumaczyliśmy co to ten pogrzeb i dlaczego on sie odbywa, dziś też już jest inna rozmowa z nimi na te tematy. Aczkolwiek czasem dobrze poznać zdanie dzieci na temat śmierci.

      Usuń
  7. Chyba nie kojarzę tej książki, albo już zapomniałam... Kochałam za to "Dzieci z Bullerbyn" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, "Dzieci z Bullerbyn" każdy kojarzy, a tę książkę parę osób też, choć ja osobiście nie znałam jej wcześniej :)

      Usuń
  8. Nie czytałam tej książki, ale na pewno byłoby warto, chociaż nie jestem pewna, że to dobra książka dla małych dzieci. Może dla trochę starszych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla dzieci od 8 roku życia, więc to już nie takie maluchy ;)

      Usuń
  9. Ja już chyba wolę Dzieci z Bullerbyn niż tę książkę. Śmierć w książce dla dzieci nie do końca mnie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale co zrobić, kiedy dziecko będzie musiało ją przeczytać w szkole? Bo to lektura! Aczkolwiek nie taki diabeł straszny, jak go malują ;)

      Usuń
  10. Moja ukochana książka ż dzieciństwa!!! Nie była to lektura ale to moja pierwsza samodzielnie przeczytana książka i dzięki niej pokochałam czytanie. Świetna jest!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w bibliotece na pewno jej nie było, bo przeczytałam spory zbiór książek z naszej wiejskiej biblioteki, a tej książki nie znałam. No ale co się odwlecze to nie uciecze ;)

      Usuń
  11. Coś dla moich chłopaków, jak podrosna i będą gotowi na dłuższe historie , to będziemy czytać

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja jestem zachwycona tym jak ta książkę przeczytała Edyta Jungowska w audiobooku. W/g mnie mistrzostwo świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam okazji posłuchać, ale może kiedyś to nadrobię. ;)

      Usuń
    2. Taaaak! Ten audiobook to mistrzostwo! Zachęcił mnie do przypomnienia sobie książki z dzieciństwa - każda praca domowa szła szybciej :) A co do samej książki to rozkminiam odkąd skończyłam i ciągle mi w głowie siedzi; wiele rzeczy w książkach dla dzieci dostrzega się dopiero jako osoba dorosła.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo