Przejdź do głównej zawartości

"Bezdomna" Katarzyna Michalak.

     Niedawno czytałam "Nadzieję" Katarzyny Michalak, pisałam o tej książce tutaj . I polecaliście mi inne książki tej autorki. Ta książka pochodzi z SERII Z CZARNYM KOTEM. A więc postanowiłam przeczytać całą serię i tym razem wypożyczyłam z biblioteki "Bezdomną" tej autorki. 


     " Kinga straciła już wszystko: dom, rodzinę, dziecko i poczucie godności. Wtedy w jej życiu pojawia się Aśka. Kobieta, która kiedyś zrujnowała jej małżeństwo, teraz wyciąga do Kingi pomocną dłoń. Czy to wyrzuty sumienia, ludzki gest, a może jakiś ukryty plan? Aśka nie zna jeszcze historii dawnej rywalki - historii tak bolesnej i wstrząsającej, że aż trudno to sobie wyobrazić. 
     Czy Aśka zdobędzie zaufanie Bezdomnej? Odkryje, dlaczego Kinga tak sobą gardzi, tak bardzo cierpi? Co zrobi, gdy pozna jej prawdę? Czy w Aśce zwycięży wścibska dziennikarka, czy wrażliwa, czuła na krzywdę innych kobieta?"


      Noooo, przyznam szczerze, że TA KSIĄŻKA wywołała we mnie sporo emocji! 

     Najpierw poznajemy w wigilijny wieczór bezdomną kobietę - Kingę Król, która chce umrzeć. Niespodziewanie chce jej jakby w tym przeszkodzić zbłąkany kot. Do tego pojawia się jeszcze druga kobieta - Aśka, która wyciąga do niej pomocną dłoń i zaprasza Kingę na wigilię do siebie. Piękny gest - prawda? Bo któż z nas zaprosiłby bezdomną, obcą osobę do swojego domu, dał jeść, pić, ubranie na zmianę, miejsce do spania? Aśka jest samotna, więc chce mieć kogoś do towarzystwa, a kiedy jeszcze zaczyna w jej głowie kiełkować, że przyjmując Kingę pod swój dach, może napisać tekst do gazety o tym i jeszcze zarobić na tym, tym chętniej decyduje się, żeby bezdomną kobietę u siebie zatrzymać. W międzyczasie, okazuje się, że obie panie łączył kiedyś jeden facet - mąż Kingi był kochankiem Aśki. Dziś obie na niego wściekłe. Aśka chce wyciągnąć Kingę z bezdomności i wynajmuje mieszkanie dla niej, znajduje jej pracę, sponsoruje na początku jej wszystko. I Kinga zaczyna jakby sama chcieć się wyciągnąć z tego bagna, nawet wraca do starej pracy, którą kocha. Ale, zawsze jest jakieś ale...

      Jest w miesiącu taki dzień, kiedy Kinga musi pojechać do Bydgoszczy i tam musi szukać swojego zakopanego żywcem w mchu i liściach dziecka! O tym wie tylko ona i lekarze z zakładu, w którym się leczyła. Nie zdradziła się z tym sekretem nowej przyjaciółce, ani nawet facetowi, który w pewnym momencie się pojawił znów w jej życiu i okazuje się być dawną miłością Kingi, a zarazem ojcem owego zmarłego dziecka. Bezdomna przeszła po śmierci dziecka załamanie, a dokładnie wpadła w psychozę poporodową. Nie wyleczyła się do końca z tego. Choć niby potrafi normalnie funkcjonować, ale to już nie jest ta sama kobieta, co przed porodem. 

     Trudne tematy poruszyła tutaj pani Michalak. Bezdomność, szok poporodowy, ale i hejt! Przecież kiedy zabiła swoje dziecko, wszyscy ją oskarżali i najlepiej by ją sami osądzili! A czy tak być powinno? Przecież ciała dziecka nigdy nie odnaleziono! Mogli szukać do skutku! Uznali ją za winną, nie zwracając uwagi na fakt, że wcześniej prosiła, choć może za słabo prosiła, ale prosiła o pomoc! Aśka, choć czuje, że jej podopieczna na mroczny sekret i można by na nim zapewne zarobić, to chce też po prostu jako człowiek  dowiedzieć się całej prawdy. Czy Asia pomoże Kindze w bólu? Czy Kinga otworzy się przed nową przyjaciółką i starą miłością? Zapraszam do lektury! 

P.S. Przygotujcie sobie zestaw chusteczek. Bliżej końca książki się przydadzą ;)

Tytuł: "Bezdomna"
Autor: Katarzyna Michalak
Ilość stron: 252
Wydawnictwo: ZNAK Literanova 

Komentarze

  1. Na pewno chetnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta historia zrobiła na mnie duże wrażenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie też. A jeszcze bardziej kolejna książka tej autorki - "Nie oddam dzieci", akurat teraz czytam.

      Usuń
  3. łoł. Szczerze nie spodziewałam się tak mocnego tematu. Zaintrygowałaś mnie tą recenzją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna książka " Nie oddam dzieci" jest jeszcze mocniejsza!Polecam!

      Usuń
  4. Wow, zapowiada się naprawdę kontrowersyjna i poruszająca lektura!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. A zaczynając czytać tę książkę, miałam wrażenie, że będzie taka lajtowa. Okazałą sie jednak książką poruszającą trudne tematy.

      Usuń
  5. Troszkę nie moje klimaty ale wierzę, że w każdej książce może być coś ciekawego. Coś co może dać do myślenia !

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam, do końca wierzyłam w inne zakończenie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś czuje, że to idealna książka dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książki nie czytałam, ale napotykam sporo opinii, że mocno emocjonalna przygoda czytelnicza. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka zdecydowanie nie w moim typie. Jednak recenzja varbar wciągająca.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam mieszane uczucia,bo z jednej strony ciekawy pomysł na fabułę, ale z drugiej, to wydaje mi się to wszystko zbyt przerysowane i zagmatwane jak na mój gust :) Wolę raczej książki, przy których można się zrelaksować :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo