Przejdź do głównej zawartości

Nastał styczeń, a więc sezon urodzinowy rozpoczęty!

     Jedni mają malutką rodzinę, inni mają większą rodzinę, a jeszcze inni bardzo dużą rodzinę. Moja jest powiedzmy taką bardzo dużą rodziną. Aczkolwiek nie do wszystkich jeździmy na urodziny, czy nawet wszystkich dat urodzenia nawet nie znam. Tak wielką mamy rodzinę ;) Chodzi mi o najbliższą rodzinę - czyli o mojego męża, dzieci i mnie, oraz o męża i moich rodziców, rodzeństwo i ich dzieci. A tego troszkę u nas jest :) Czyli od stycznia rozpoczyna się u nas sezon urodzinowy.


     W sumie ten sezon w tej najbliższej naszej rodzinie rozpoczyna mój pierworodny. A w tym roku skończył już 12 lat! Boszzzzz... Przecież niedawno byłam z nim w ciąży, niedawno go rodziłam, a on już 12 lat skończył! I jak widać, w tym roku matka poskąpiła na tort z cukierni, bo sama go piekłam i dekorowałam :) Hi, hi, ale jakoś wyszło, torcik nawet był smaczny :) Tuż po synu bratowa męża miała urodziny, potem ja swoje urodzinki obchodziłam, no i teraz krótka przerwa, dalej imprezować w lutym będziemy :) 

     A u Was od którego miesiąca rozpoczyna się taki sezon urodzinowy? 

Komentarze

  1. Sto lat dla wszystkich solenizantow. U mnie zaczyna Maz i moja mama w styczniu,a potem nikt az do lipca :-) torcik wyszedl piekny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli też zaczynacie od stycznia, ale z półroczną przerwą. No i dziękujemy za życzenia. Buziaki Miniu.

      Usuń
  2. U nas luty otwiera ale kumulacja jest od czerwca do września :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz. U nas najbardziej takim urodzinowym miesiącem jest maj i czerwiec. Ale jakoś dajemy radę, nawet kiedy rodziną się powiększa i tych imprez dochodzi.

      Usuń
  3. U nas głównie czerwiec, lipiec, potem końcówka roku :) Jednak jest dośc mocno rozstrzelone w czasie wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten blog na pewno jest prowadzony bardzo dobrze.Jakby tak nie było to tyle osób na ten blog by nie zaglądało.

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas sezon zaczyna się w marcu :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Sto lat dla wszystkich solenizantów :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystkim solenizantom życzę najszczersze sto lat i po worku pieniedzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy i ten wór choćby jeden by się przydał ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo