Przejdź do głównej zawartości

"Sprzedam mamę" Care Santos.

     Będąc w bibliotece po książeczki dla najmłodszego synia po prostu rzuciłam okiem na półki z książkami dla starszych dzieci. Dobyło kilka nowości, masa tytułów nic mi nie mówiła, ale ten tytuł PO PROSTU PRZYKUŁ MOJĄ UWAGĘ! I musiałam wypożyczyć tę książkę choćby po to, żeby synkom ją przeczytać, ale i przy okazji, żebym i ja znała treść jej.

"SPRZEDAM MAMĘ"


      No powiedzcie sami - czy tytuł zwrócił Waszą uwagę???Ja byłam na tyle ciekawa, że kiedy ową książkę przyniosłam do domu, pokazałam starszym synom i spytałam - jak sądzą - co będzie w tej książce? Odpowiedzieli - ciekawy tytuł, może się tam sporo dziać! 


      Jak głosi okładka książki, głównym bohaterem jest prawie dziesięcioletni Oskar, który od urodzenia młodszego braciszka nie czuje miłości i troski maminej! Jest zazdrosny, że mama poświęca cały prawie czas maleństwu a nie jemu! Nie podoba mu się, że odkąd został starszym bratem, mama wymaga od niego pewnych rzeczy. On nie chce być odpowiedzialny i dojrzały. Podoba mu się natomiast życie jego przyjaciółki Nory! Dziewczynka jest tylko pod opieką swojego ojca. A w sumie to jest tylko pod swoją opieką, bo ojciec ciągle z powodu swojej pracy wyjeżdża i nie ma go w domu. Nora jest ciągle sama, nikt jej niczego nie każe, nie zmusza, nie wymaga - czyli może robić co chce, z kim chce, jak długo chce itp. Żyć nie umierać normalnie :) Ale czy to jest dobre dla dziecka? Dla dziecka 10-letniego? 


     Co do samej książki, to wydawnictwo TATARAK pięknie wydało tę - kolor pomarańczowy przykuł uwagę i moją, i moich dzieci. Zresztą swoją barwą wyróżniała się nawet stojąc na półce z innymi naszymi książkami. Pismo dosyć duże, więc dzieci nie miały problemu z samodzielnym czytaniem. A te wyróżnione na pomarańczowo teksty w książce - extra pomysł. Super podział na rozdziały. Zresztą nazwy rozdziałów też są pomysłowe. I mojemu 11 letniemu synowi spodobały się ilustracje. Ukłon do Denisa Wojda! Syn powiedział - te obrazki takie młodzieżowe! Bo jakby nie było, on sam już nastolatek, więc patrzy, by mu mama nie podsuwała dziecinnych książeczek :)




     W jaki sposób 10 latek wpadł na taki pomysł? Dobrze, że moje dzieci nie wpadły na pomysł, żeby mnie sprzedać! Choć kiedy czytałam, jakie propozycje dostawał Oskar w zamian za mamę, to aż poczułam ciarki na plecach, kiedy pomyślałam, co ktoś mógłby zaproponować w zamian za mnie!!!? 





     Podczas czytania książki ciekawiło mnie bardzo - jak mama Oskara by zareagowała czytając, co inne dzieci proponują w zamian za nią?! Ubawiłam się z synami podczas czytania tej książki. Aczkolwiek dobrze rozumiem problem poruszany tutaj. Sama mam młodsze rodzeństwo i pamiętam jak to było, kiedy urodził się bracia czy siostra. Aczkolwiek miałam kolegów i koleżanki z którymi spędzałam sporo czasu podczas wspólnych zabaw. Owszem, też musiałam czasem wziąć na spacer wózek z maluszkiem w środku, czy pomóc w wypraniu pieluch ( kiedyś były tylko terowe i flanelowe pieluchy), musiałam czasem ustąpić młodszemu rodzeństwu, czasem więcej im czasu poświęcić i ich przypilnować. I też wtedy myślałam: ZA JAKIE GRZECHY!? No ale to minęło, rodzeństwo mi podrosło, bawili się ze mną później, a dziś mam w nich wielkie wsparcie i wielką miłość. I takiego pięknego czasu na pewno doczeka Oskar. Kiedyś. Ale w tej książce można w bardzo fajny sposób przeczytać o problemach i dylematach starszego brata i zarazem pierworodnego syna. 



     Polecam Wam tę książkę! Wam i Waszym dzieciom - bo to książka dla dzieci. Pouczająca i zaskakująca zarazem. Dlaczego zaskakująca?  Pokazuje to końcówka książki.



          Także ten tego, jak synowie mnie wkurzą, to może też dam ogłoszenie ?!  He, he, he :)



Komentarze

  1. Przypomina mi to pewna sytuację z własnego domu. Mam młodszą siostrę i rodziców, którzy uczyli się rosyjskiego, angielski u nich nie istnieje. Kupili raz młodszej siostrze koszulkę z napisem Paretns for sale... :D

    Książka wydaje się fajna, hahaha, szczególnie zakończenie, rzeczywiście dowcipnie zostało to rozwiązane :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ha, niezłe :) Ale kiedy tak dobrze pomyślę, to niedawno koleżanka miała śmieszną sytuację. Też miała bluzkę z jakimś napisem po angielsku - a ona się angielskiego nie uczyła, choć jest przed 40stką. I dopiero jakieś dzieciaki jej powiedziały co tam jest napisane - ta w popłochu szybko pobiegła do domu się przebrać :)

      Usuń
  2. Książka wydaje się być zabawna, lubię takie :) choć lektura niestety nie dla mnie - a dzieci nie mam, żeby im poczytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może i tak kiedyś będziesz miała okazję po nią sięgnąć. ;) Jeśli tak, to fajnie. Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Ciekawy tytuł! Sama bym się nie domyśliła treści książeczki. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa pozycja. A co do dawania ogłoszeń o "sprzedawaniu" własnych dzieci, to widziałam już kilka ciekawych tego typu ofert na fejsbuku i padłam ze śmiechu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żartujesz? Naprawdę ktoś wrzucał na fejsa takowe ogłoszenia??? Ja nie mogę!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo