Przejdź do głównej zawartości

"Meksykańska hekatomba" Wojciech Kulawski.

      W Syryjskiej legendzie poznaliśmy szwajcarskiego archeologa Tima Mayera.Tutaj w "Meksykańskiej hekatombie" mamy okazję poznać dalsze losy tego bohatera. Jak zwykle Wojciech Kulawski nie oszczędza ani głównego bohatera, ani pozostały w swojej książce. A dzięki temu czyta się ją rewelacyjnie od początku do końca. 



     Tim Mayer wraz z przyjacielem Dariem Argento wyjeżdżają na wakacje do Meksyku w okolice Ciudad Juarez. Mają zamiar tutaj odpocząć i pozwiedzać trochę. Tim co prawda miał tutaj być ze swoją ukochaną Laurą Cologne, ale ona nie chciała tu przyjechać. Może to i dobrze? Bo kiedy nieoczekiwanie w hotelu, gdzie przebywają panowie, uderza w basen meteoryt, dochodzi do prawdziwej hekatomby! Prądu nie ma w przeciągu kilku kilometrów, nie działają też telefony, hotele są zburzone, dookoła pełno rannych, trupów i jeszcze wojsko meksykańskie zamiast im pomóc, to odgradza cały teren płotem informując wszystkich, że są na przymusowej kwarantannie! W pobliżu hotelu jest ukryta podziemna baza, w której były prowadzone pewne tajemnicze badania na ludziach. Z tego miejsca ucieka mężczyzna i 14-stoletni chłopak. Pech, że uciekają do tego hotelu, w którym rozbił się meteoryt. I kolejny pech, że ta dwójka uciekinierów wraz z Timem i jeszcze kilkorgiem innych ludzi postanowią uciec z owej kwarantanny. Jak im się to uda? Czego będą jeszcze świadkami? Dlaczego meteoryt uderzył w Meksyku? No i co to za podziemna baza i jakie prowadzi się tam badania? Mnóstwo pytań do rozwikłania. 

       Ale nie zdradzę Wam najlepszych kąsków. Wyjaśnię tylko, że tak jak w poprzedniej książce, tak i tutaj autor nie oszczędził Tima i wielu innych bohaterów. Jak zwykle rewelacyjnie poprowadził kilka wątków, które w pewnym momencie się ze sobą połączyły. Do tego mamy tutaj wojny kartelów narkotykowych, przekupnych żołnierzy, policjantów i innych ludzi na wysokich urzędniczych stanowiskach. Chęć zysku i nie liczenie się z ponoszonymi jakimikolwiek stratami. Szantaże, wymuszenia,kłamstwa, groźby, chęć zemsty, morderstwa, bójki, ale też miłość, walka o przeżycie i chęć pomocy innym. 

     Jest to moja 3 książka pana Wojciecha Kulawskiego i jak do tej pory nie zawiodłam się na akcji w książkach, na bohaterach, ani na emocjach towarzyszących mi podczas czytania. Jak zwykle autor poza głównym wątkiem wprowadził kilka pobocznych, gdzie drugoplanowi bohaterowie też mieli sporo do powiedzenia, pokazania czy zrobienia. Działo się tutaj tyle, iż bałam się odkładając książkę na bok, że po powrocie do przerwanego wątku coś stracę! Ale tak się nie działo. Od razu wpadałam w sidła dziejącej się akurat akcji i byłam dalej na bieżąco. Taki prawdziwy rollercoaster który ciągle trzyma w napięciu. I choć wiemy, że bohaterowie przeżyli traumatyczne przeżycia, to możliwe, że to co tutaj odkryto, może zmienić losy całego świata.


Tytuł: "Meksykańska hekatomba"

Autor: Wojciech Kulawski

Ilość stron: 322

Wydawnictwo: CM


      A ja kolejny raz dziękuję za całego serca za zaufanie oraz książkę z dedykacją samemu autorowi Wojciechowi Kulawskiemu. 
 

Komentarze

  1. Z pewnością chętnie skuszę się na tę i poprzednią lekturę w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam tej książki, ani autora, ale bardzo ciekawie i zachęcająco to opisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i jak tylko trafi Ci się okazja przeczytania którejkolwiek książki pana Wojtka, to gorąco polecam.

      Usuń
  3. Czyli to juz drugi tom. Musiałabym się zapoznać z pierwszym. No nic zobaczymy co z tego wyjdzie. Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to można tę część przeczytać bez znajomości pierwszej części. Jednak czytając po kolei części jest się bardziej że tak powiem - w temacie ;)

      Usuń
  4. Paulina Kwiatkowska25 września 2021 18:24

    Chętnie skuszę się na twórczość autora, może znajdę jego książki w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że ta seria może spodobać się mojej siostrze, więc jej polecę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam! Syryjską legendę również - świetnie skonstruowana fabuła, trzyma w napięciu do ostatniej strony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego samego zdania. Warto sięgnąć też po pozostałe książki autora :)

      Usuń
  7. Kurcze, znowu mnie skusiłaś tą swoją recenzją.
    A poza tym gratuluję zdobycia zaszczytnego I miejsca w moim wakacyjnym konkursie. Wasz zając/królik nie miał sobie równych. Szczegóły u mnie na blogu. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję że udało mi się Ciebie zainteresować kolejną książką :) No i co Ty mi tu za wiadomości przekazujesz!!! Nie wierzę ;) Lecę na bloga zerknąć ;)

      Usuń
  8. Jestem bardzo ciekawa tej książki i mam nadzieję, że uda mi się ją wkrótce przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. Ale najlepiej przeczytać od pierwszej części, czyli od "Syryjskiej legendy".

      Usuń
  9. smutne że ludzie wykorzystują innych robiąc takie badania, ponura rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. A ile razy my, zwykli ludzie nawet o tym nie wiemy?

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo