Przejdź do głównej zawartości

Karmnik dla ptaszków:)

     Chłopcy chcieli, mama marudziła, to w końcu tato zabrał się z dziećmi i zmajstrowali razem karmnik dla ptaszków. Oczywiście mieliśmy zabrać od dziadka Janka trochę płyt czy innych deseczek, które nadawałyby się do budowy tegoż domku dla ptaszków. Ale jak to mówią: SKLEROZA NIE BOLI, TYLKO DOKUCZA. I zapomnieliśmy przy naszej ostatniej wizycie u dziadków zabrać jakiegokolwiek materiała do budowy. Cóż. Nie ma to jak improwizacja, zresztą nie pierwszy raz w wykonaniu mojego pomysłowego męża:) W garażu stał - no co? Ha, ha, drewniany, stary chlebak. No to go mąż z synkami rozmontował i tak oto im praca wspólna przebiegała dosyć pomyślnie. 






 Nie ma to jak piłowanie:) Nawet synkom to szło, tylko mówili, że trochę ciężko było;)











 Wiercenie to już inna bajka, luz bluz normalnie:)




 No i malowanie lakierobejcą. Pomimo smrodku chłopcom się to mega podobało:)













  Tak się prezentował gotowy domek u nas w domku:)
  A tu już zamontowany na dworze, przed naszym domem. Dziś pierwszy raz suchy chlebek wrzucony  - jeszcze żaden ptaszek się nie skusił, ale może czują bejcę. 


    Wydaje mi się, że jak  zapach lakierobejcy wywietrzeje, to ptaszki z chęcią będą do nas przylatywały i stołowały się w naszym domku. A u Was domki dla ptaszków przygotowane? Jedzonko kupujecie czy robicie sami? Ja w ogóle poza chlebkiem, to może kupię trochę ziareczek dla tych naszych małych stworzonek. Żeby im zrobić takie urozmaicenie;) A co! Im też się należy, w szczególności jak śnieżek spadnie i nie będą miał gdzie poskubać czegokolwiek. 

Komentarze

  1. Piękny karmnik :) To czekam teraz na fotkę jakimś ptaszkiem. My karmnika nie mamy i mieć nie będziemy, raczej wolałabym coś do odstraszania gołębi, które mi balkon brudzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak moi panowie cosik do odstraszania wymyślą, to dam znać. I oczywiście fotka z ptaszkami będzie, jak przylecą i chętnie będą pozowały:)

      Usuń
  2. Ale masz męża dobrego!
    SZOK!
    Mój tylko obiecuje synowi a słowa nie potrafi dotrzymać ;/
    Ale fajny karmnik macie super:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękować, dziękować;) Akurat na męża nie narzekam, bo on lubi takie różne prace, nawet sam chłopców wyciąga do takich prac. A karmik był obiecywany jeszcze przed zakupem domku, więc teraz trzeba było słowa dotrzymać;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo