Przejdź do głównej zawartości

"Pożeracze ptaków" Albin Perc - recenzja przedpremierowa i patronacka.

 


    " Z każda sekundą stawał się coraz słabszy, a krew wydobywająca się z jego rany wylewała się na jej ręce i płaszcz, rozlewając się dokoła nich. Ukląkł w jej morderczym uścisku. Chciał coś powiedzieć, ale czerwona strużka wypełniała mu usta."


     "Pożeracze ptaków" Albina Perc, ta książka swoją premierę mieć będzie już w ten piątek, dokładnie 19 kwietnia 2024r. Mam tę przyjemność, że patronuję tej książce i powiem więcej, że jestem dumna z możliwości objęcia tej historii swoimi skrzydełkami. To taka historia z dreszczykiem. Czytaliście już coś pióra Albina Perc? Ja tak. Dokładnie 4 lata temu miałam przyjemność w BT czytać książkę "Zielony żuk i biały gołąb rozpaczy". Możecie zerknąć, co pisałam wtedy o tej książce.  A teraz co nieco opowiem Wam o "Pożeraczach ptaków". 

     Ten thriller psychologiczny przenosi czytelników do pewnego ośrodka wychowawczego dla dziewcząt. Dzieją się tutaj dziwne rzeczy, w szczególności od momentu pojawienia się pewnej nowej pracownicy. Ale i reszta grona pedagogicznego ma swoje za uszami, a dziewczęta przebywające w tym ośrodku lekko nie mają. Do akcji wkroczy tutaj policja. Jednak czy uda się komisarzowi Wołoszynowi i aspirantowi Żmiji doprowadzić dziwną sprawę do finału? Jaką jeszcze tutaj będą oni odgrywali rolę? Co wydarzy się w pewnej rodzinie, w której zło ma naprawdę diabelskie wcielenie? Dlaczego pewna kobieta, matka dwójki dzieci będzie tak różnie traktowała swoje pociechy? I co łączy przeszłość z teraźniejszością lub nawet z przyszłością? 


     " Skąd bierze się w człowieku zło? Zadawałam sobie to pytanie milion razy. I choć widziałam naocznie na swoim ciele efekty tyranii i przemocy jego źródła, zła znaczy - nadal wydawało mi się czymś bardzo odległym do zrozumienia. Co trzeba zrobić człowiekowi, by był zły?"


     W tej książce dostaniecie niezłą porcję dreszczyku, niepewności, niedowierzania, strachu, bólu, cierpienia. "Pożeracze ptaków" to historia, w której zło i wyrachowanie grają pierwsze skrzydła. Tutaj możecie wręcz prawie namacalnie doświadczyć bólu, upokorzenia, a nawet upodlenia. Tutaj odnajdziecie nie jednego zwyrola, a kilku. Każdy z nich niby taki porządny, prawy człowiek, a kiedy nikt nie patrzy, albo wręcz tylko w pewnym gronie nagle odpala się ta zła strona i BUM!!! Pokazuje swoje diabelskie oblicze. Bohaterowie pokazują nam swoje lepsze i gorsze oblicza. Niektórzy bohaterowie pokazują jak w wyrachowany sposób potrafią manipulować i wręcz zniewalać, niszczyć nawet najbliższych członków rodziny. Ich sumienie nie gryzie, nie mają wyrzutów czy chwil słabości. Tacy ludzie są bezwzględni i aż dziw bierze, że odpowiednicy tych wymyślonych bohaterów, chodzą naprawdę gdzieś tam po naszej kuli ziemskiej. Wolałabym nigdy nie natrafić na takie podstępne i bestialskie kreatury. A wracając do książki, to moim zdaniem autor świetnie obmyślił całą zagmatwaną historię. I choć czasem cofaliśmy się w czasie, a momentami przeskakiwaliśmy do przyszłości, to wszystko się ładnie ze sobą składało i nadąża się za tokiem myślenia autora. Na koniec książki, trochę zaczęłam domyślać się zakończenia. Część tego co sobie wymyśliłam się sprawdziła, ale reszta i tak mnie zaskoczyła. Fajnie, że autor postanowił dopowiedzieć czytelnikowi, co się wydarzyło z poszczególnymi bohaterami. Wydaje mi się, że tylko losy jednej bohaterki, Teresy nie do końca zostały tutaj opowiedziane i nie do końca wiemy, co z nią się stało. Możemy zatem pobudzić naszą wyobraźnię i sami dopisać jej zakończenie jakie byśmy chcieli. Na pewno nie będziecie się nudzić podczas czytania tej historii. Polecam Wam tę nieszablonową lekturę z dużą dozą dreszczyku. 

#współpracabarterowa z Wydawnictwem WasPos



Tytuł: "Pożeracze ptaków"

Autor: Albin Perc

Ilość stron: 332

Wydawnictwo: WasPos


     Dziękuję bardzo Albinowi Perc za zaufanie i możliwość patronowania tej książce. Mam nadzieję, że to nie ostatnia nasza taka współpraca :) Dziękuję też Wydawnictwu WasPos za książkę i za współpracę :)

Komentarze

  1. Gratuluję serdecznie tak ciekawego patronatu. Chętnie przeczytam książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja gratuluję patronatu i ciekawej recenzji. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wstępie gratulacje patronatu ! ;) Autorki nie miałam okazji jeszcze poznać, ale bardzo lubię sięgać po książki tego typu, a thriller psychologiczny od jakiegoś czasu króluje na moim czytniku :) Tytuł zapisuje i jak będę robiła zamówienie książkowe to dorzucę do koszyka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo zainteresowałaś mnie tym tytułem. Będę miała książkę na liście do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie przepadam za tym gatunkiem i raczej nie sięgnę po tą pozycję, jednak szczerze gratuluję ci patronatu. Angela

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo