Przejdź do głównej zawartości

"Krawężnikowe dzieci" Grażyna Kamyszek - recenzja patronacka.

      Czasem mam wrażenie, że każdy z nas odgrywa swoją role. Jesteśmy jak aktorzy, którzy w domu zachowują się w pewien sposób, ale już w pracy lub w gronie przyjaciół zachowujemy się zgoła inaczej. Czasem zdarzy się na pewno Tobie lub mnie, że w pewnej sytuacji kłamiemy lub nie mówimy komuś całej prawdy. Uważamy, że gdybyśmy już teraz tej osobie wyznali prawdę, to ona by odtrąciła naszą pomoc. A tak, my pomożemy tej osobie i kiedy później wyznamy prawdę, to może jakoś rozejdzie się to po kościach. 



     W książce pani Grażyny Kamyszek " Krawężnikowe dzieci" poznajemy Ksenię. Młodą, pracowitą kobietę, która zapracowuje się w korporacji tylko po to, by zdobyć awans. Niestety, awansu nie dostaje i to jest ogromny cios dla niej. Od czasu do czasu Ksenia chodzi do baru, w którym zaprzyjaźnia się z barmanem - Bartoszem. On ma zagmatwaną przeszłość, ale szczerze polubił kobietę i chce jej pomóc. Po jego radach ona zmienia się diametralnie. Nawet odchodzi z pracy. Wtedy Bartosz po znajomości załatwia jej pracę jako opiekunka do starszej pani. Tą panią jest Władysława. Ale ta staruszka jest specyficzna. Ma spore wymagania, jest kapryśna, jednak Ksenia podejmuje u niej pracę. 


" Mimo zasobnego portfela pani Władysława nie szastała pieniędzmi. Żyła oszczędnie, jednakże bez narzucania sobie finansowego rygoru. Wszyscy ostrzegali Ksenię przed panią Władysławą, wskazując na dużą różnicę wieku, mogącą zaburzyć komunikację międzypokoleniową. Trudny charakter starszej pani stanowił dodatkowe zagrożenie dla wzajemnych relacji."


" Warunki, jakie zaproponowała podopieczna, przesądziły sprawę, tym bardziej że Ksenia nie gardziła pieniędzmi. A że chwilowo znalazła się na życiowym zakręcie, za którym czaiło się widmo finansowego niedostatku, podjęła się karkołomnego wyzwania wyłącznie dla kasy. "


      Młoda kobieta nie dogaduje się z pracodawczynią. Znosi jej humorki, bo potrzebuje kasy. Pani Władysława zaś wierzy Bartkowi, że ten podjął dobrą decyzję, wybierając Ksenię. Tylko o co tutaj tak naprawdę chodzi? Czemu Bartek wybrał Ksenię dla pani Władysławy? Po co będzie ona jej potrzebna? I czy Bartek też będzie miał względem Kseni jakieś plany? A nasza główna bohaterka - czy długo zagrzeje posadę opiekunki? Bo jakby nie było, ona też ma swoje plany. Kiedy starsza pani wyjedzie z opiekunką do miejsca, w którym odbywać będzie sentymentalną podróż w przeszłość, to Ksenia zmieni swoje zachowanie względem pracodawczyni. Kiedy pozna historię krawężnikowych dzieci, a przy okazji my ją też poznamy, wtedy ona i my zrozumiemy niektóre zachowania starszej pani.

      Ja wychowywałam się na wsi. Więc niektóre zachowania i zabawy dzieci z miasta różniły się od moich. Jednak to co nas łączyło, to to, że tworzyliśmy paczkę dzieci w różnym wieku i razem lubiliśmy różne zabawy jak i psoty. Pamiętam, że jesienią uwielbiałam w drodze ze szkoły wstąpić na pole kolegi i nazbierać lub zerwać kilka jabłek z ich jabłoni. Nigdy nikt mnie nie pogonił za to. Normą było, że siedząc u kolegów czy koleżanek ich mamy szykowały nam jakieś przekąski - najczęściej kanapki. Wtedy nie trzeba było się umawiać, pytać - hej, a mogę do Ciebie przyjść po lekcjach?! Ja po prostu szłam do sąsiada jednego, drugiego, jak oni nie mieli akurat czasu, to szłam do trzecich sąsiadów i zawsze miałam z kim pogadać, pobawić się itp. Dziś wygląda to całkiem inaczej, a szkoda. No cóż, czasy są inne. Ale uśmiechnęłam się, kiedy czytałam o sznekach z glancem. Mój dziadek śp. zawsze mówił na drożdżówki - szneki :) Eh... wspomnienia :) Dzięki tej książce, a dodam, że jest to mój patronat, z którego jestem niezmiernie dumna, mogłam powspominać moje dzieciństwo i młodość. No dobra, aż taka stara nie jestem, ale 4 dychy na karku mogą mnie usprawiedliwiać z takich słów :) A ta książka wyzwala w czytelniku ogrom emocji. Te utarczki słowne pomiędzy bohaterami, te uszczypliwości, ale i konkretne, wręcz dobitne porady. Przeszłość pani Władysławy nie była usłana różami, więc tutaj dowiadując się co ona przeszła, albo i co przeżywały krawężnikowe dzieci, przyznam się, że nawet kilka łez uroniłam. Po niektórych przykładach wręcz mogę rzec, że życie dało im w kość i to dosłownie! W tej powieści widzimy też, że dla pieniędzy ludzie są w stanie dużo zrobić, nawet wbrew swoim zasadom, a nawet czasem chęć zysku jest ważniejsza niż przyjaźń. Są tutaj też manipulacje osobami, są szczere i życzliwe zachowania. Po prostu na każdym kroku widzimy coś złego i dobrego zarazem. I to jest piękne w tej książce. Że nie jest lukrowaną powieścią, ale prawdziwą, taką życiową. Aż chce się ją czytać. I gwarantuję Wam, że nie zapomnicie tak szybko o niej. 

     Dodam jeszcze, że dziś mija miesiąc od jej premiery, bo świętowała premierę 09.09.2022., ale nadal jest to nowość na rynku wydawniczym. A wiem, że Wy lubicie nowości - więc polecam Wam ją bardzo serdecznie :) Przekonajcie się sami, czym totalnie zaskoczy Was pani Władysława!!! 



Tytuł: "Krawężnikowe dzieci"

Autor: Grażyna Kamyszek

Ilość stron: 304

Wydawnictwo: Literackie Białe Pióro


     Dziękuję ogromnie Wydawnictwu Literackiemu Białe Pióro za zaufanie i możliwość objęcia patronatem tak pięknej i życiowej historii! A autorce za te wszystkie emocje, które towarzyszyły mi podczas lektury!

Komentarze

  1. Ta książka zainteresowała mnie sobą już od momentu zapowiedzi i chciałabym wkrótce po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego Ci życzę, aby udało Ci się ją w niedługim czasie przeczytać. Jest cudowna :)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy tytuł. Zainteresowałaś mnie tą książką, dzięki swojej przyjemniej i oryginalnej recenzji. Też wychowywałam się na wsi, więc myślę, że historia krawężnikowych dzieci zrobiłaby na mnie spore wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem zachęcam do sięgnięcia po tę książkę, a potem chętnie przeczytam Twoje wrażenia.

      Usuń
  3. Lubię gdy książka wyzwala w odbiorcy sporo emocji. Dziękuję za polecenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez lubię takie książki. I polecam się na przyszłość :)

      Usuń
  4. Myślę, że w przyszłości postaram zapoznać się z jej treścią.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pewnie nie zwróciłabym uwagi na to wydanie. Sprawdzę czy jest dostępna w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie! Też jestem ciekawa, która biblioteka już zaopatrzyła się w tę książkę? :)

      Usuń
  6. Brzmi intrygująco, a nie słyszałam ani o autorce ani o tytule. Chętnie sięgnę po polecaną przez Ciebie pozycję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy i życzę przyjemnych chwil z książką.

      Usuń
  7. Powiem Ci szczerze, że czasem obawiam się takich książek - emocji, które siedzą latami, trudnych przeżyć z wojennych i komunistycznych czasów itp.
    I gratuluję patronatu, bo to wielka rzecz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ogromne. To prawda, że patronat to wielka rzecz. Czuję wręcz namacalną odpowiedzialność za patronackie książki. A tych emocji to owszem, tutaj trochę sporo mi towarzyszyło, ale takie książki też są ważne i dobrze, że są na rynku czytelniczym.

      Usuń
  8. Jestem pewna, że to ważna lektura, z którą warto się zapoznać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja zawsze staram się zachowywać tak samo niezależnie gdzie i z kim jest. Aczkolwiek wiadomo, że przy najbliższych lub kimś kogo znam bywam bardziej otwarta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. W znanym nam otoczeniu i przy bliskich jednak czujemy się bardziej pewnie, a wiec i nasze zachowanie jest normalne. A kiedy jesteśmy z obcymi ludźmi, to czasem nie wiemy jak się zachować lub podchodzimy do nich ostrożnie. A to juz jest inne zachowanie niż na co dzień.

      Usuń
  10. Po twojej recenzji jestem skłonna sięgnąć po tą książkę, ponieważ jej fabuła jest w moim klimacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy :) Oby udało Ci się ją przeczytać :)

      Usuń
  11. Najpierw pomyślałam, że to nie jest pozycja dla mnie, ale potem po recenzji okazało się, że dałabym jej szansę i fajnie, że trafiłam na ten tytuł!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to bardzo. Naprawdę :) No i polecam książkę z czystym sumieniem :)

      Usuń
  12. Przyznaję, że nie czytam tego typu książek, ale to, co bardzo podoba mi się w Twojej recenzji, to wtrącenie swojej historii, swojego wspomnienia. Dzięki temu opowieść o książce staje się poniekąd pomostem , na którym spotykasz samą siebie. W jakiej części Polski rozgrywa się akcja? Nie słyszałam nigdy słowa "szneki" ale "sznytki" już tak! Na śląsku, gdzie się wychowywałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sznytka to chyba kromka chleba? A sznek to inaczej drożdżówka :) Na pomorzu się dzieje akcja ale i nie tylko. Gdzie dokładnie to nie wiem, bo nie ma miejscowości podanej. Jest tylko wspomniane, że do pewnej miejscowości nad morze bohaterki przejechały 500km. Więc obstawiać możemy, że może gdzieś z dolnej części Polski jechały ;) Jednak u mnie na pomorzu tak na Kociewiu mówili kiedyś szneki, zresztą moja mama mówi tak do dziś :) I na Kaszubach, gdzie mieszkam od lat, też niektórzy jeszcze tak mówią. Choć przyjęło się tak ładnie, ze drożdżówka jednak wygrywa :) A! Dziękuję za miłe słowa :) Naprawdę :)

      Usuń
    2. Kaszuby...bardzo mi się podobają! Byłam 2 razy i bardzo dobrze się tam czuję. Wydaje mi się też, że ludzie żyją tam prościej i może bardziej autentycznie - moi znajomi mają tam dom i opowiadali swoje przygody, gdy go budowali :)Na tej podstawie wysnułam kilka wniosków o lokalsach.

      Jako że jestem językowcem, interesują mnie bardzo wszelakie wstawki językowe - zwłaszcza dialektowe :) Tak, oczywiście sznytka to kromka - i ubawiłam się niezmiernie oglądając film prod.francuskiej "Jeszcze dalej niż północ" - to o takim francuskim śląsku i mistrz przetłumaczył ten ich dialekt na ...sląski :))

      Pozdrowienia!

      Usuń
    3. Zdarza się najlepszym popełnić jakąś gafę, szczególnie jeśli ktoś nie jest na sto procent przygotowany z jakimś materiałem. A takie słówka to faktycznie potrafią być ciekawe i czasem zaskoczyć. Pamiętam jak dziadek mówił, żeby mu wody przynieść w bacherku, albo w stufku. Dziś już tak nie słyszę podobnych słówek, ale czasem tutaj gdzie mieszkam słyszę kaszubskie zwroty. A że z Kociewia pochodzę, to Kaszubski choć nie jest mi obcy, to chyba nigdy się go nie nauczę ;)

      Usuń
  13. Brzmi bardzo ciekawie, ostatnio niewiele takich książek.

    OdpowiedzUsuń
  14. Sądząc z opisu, fabuła wydaje się bardzo ciekawa. Zdecydowanie rozważę tę książkę jako lekturę na jesienne wieczory.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo