Przejdź do głównej zawartości

"Znak czarnego orła" Maciej Brzeziński.



      Choć od premiery tej książki minął już ponad miesiąc, to uwierzcie, ale ta historia wdarła się do mojego serducha i nie daje o sobie zapomnieć. No ba! Jak mogłabym zapomnieć o takiej historii! I to jeszcze kiedy jest to mój patronat!!!

     W książce "Znak czarnego orła" Macieja Brzezińskiego przenosimy się do XVI - wiecznego Poznania. Tutaj poznajemy ludzi mieszkających w tym mieście, ich życie codzienne, ale i nie tylko. Najbardziej poznajemy życie Rafała Kotwicza, który jest szlachcicem oraz pracuje jako instygator starościński. Instygator czyli dzisiejszy detektyw, śledczy i prokurator w jednym :) Nasz bohater ma dopiero 28 lat, a sprawuje tak ważne stanowisko. I stara się ze swoich obowiązków wzorowo wywiązywać. Dodatkowo w mieście dochodzi do różnych sporów o władzę ale także religijnych. Nagle ginie pewien kupiec i Rafał próbuje rozwikłać tę sprawę. Niby znalazł mordercę, a jednak coś ciągle mu nie dawało spokoju.  Kiedy okazuje się, że przez Poznań ma przejechać orszak z królem Henrykiem Walezym, dowiaduje się, że nawet królowi grozi niebezpieczeństwo. Czy uda mu się rozwikłać sprawę morderstwa oraz uchronić króla przed śmiercią? Kto tutaj będzie tym złym? Kto kogo zdradzi? Kto komu zaufa? W kim tak naprawdę Rafał znajdzie przyjaciół? I czy sam nie przypłaci tego wszystkiego życiem? No i jaką rolę odegra tutaj Bractwo Czarnego Orła?

      Wspomniałam już w poprzednim wpisie, że Wydawnictwo WasPos wydaje świetne książki. I to jest kolejny przykład, że to wydawnictwo nie boi się wydać nawet książek historycznych! W końcu przenosimy się do 1753 roku! Już samo słownictwo, zwroty czytane przez nas w tej książce są inne, takie staromodne, ale to nie przeszkadza w czytaniu i zrozumieniu treści. Wszystko dlatego, żebyśmy poczuli się naprawdę jak w XVI wieku. Bohaterowie są bardzo wyraziści, a opisy tak realne, że dosłownie mamy wrażenie, że przenieśliśmy się do Poznania z dawnych lat. Fikcja oraz zagadka kryminalna miesza się z wydarzeniami i osobami historycznymi. I to połączenie dało rewelacyjną historię. Osobiście lubię historię wplataną w powieści. To dodaje takiego smaczku, a jednocześnie pozwala lepiej przyswoić pewne historyczne wydarzenia czy zapamiętać pewne osoby. O ile rozróżniamy prawdę od fikcji. Wracając jednak do książki. Mamy jedyną i niepowtarzalną okazję razem z instygatorem Kotwiczem przejść poszczególne etapy w jego dochodzeniu. Wczuwamy się w rolę i śledzimy, próbujemy powiązać różne wątki, gdybamy o motywach i powodach zbrodni, ale jak trzeba to wymierzamy karę. Poznajemy różnorodność religii w tym mieście i dowiadujemy się, że nie wszystkim jest to na rękę. Są osoby, które chętnie pozbyłyby się innych, byle wyplewić inne wiary. Takie religijne machlojki w świecie nie są nam obce. Jednak tutaj jest cała intryga świetnie opisana. Poznajemy kilka obyczajów z tamtego okresu, ale i próbujemy zrozumieć zwykłą, ludzką mentalność. Jeśli lubicie takie klimaty i poza historią chcecie, aby porwała Was akcja związana z dochodzeniami Rafała, to musicie sięgnąć po tę książkę. 

#współpracabarterowa z Wydawnictwem WasPos



Tytuł: "Znak czarnego orła"

Autor: Andrzej. F. Paczkowski

Ilość stron: 276

Wydawnictwo: WasPos


     Dziękuję ogromnie Wydawnictwu WasPos za możliwość patronowania tej jakże pięknej i emocjonującej historii. 

Komentarze

  1. To, że mimo upływu czasu, nie możesz zapomnieć o książce, jest dla niej najlepszą rekomendacją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie masz rację. A historyczne potrafią wbić się w pamięć na dłużej :)

      Usuń
  2. Dobrze że cała intryga została świetnie opisana oraz że można poznać zwyczaje z tamtego okresu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj jest świetnie ona opisana. Gorąco polecam tę książkę.

      Usuń
  3. Brzmi całkiem ciekawie, wcześniej nie słyszałam o tym tytule.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem cieszę się niezmiernie, że mogłam Tobie coś nowego przedstawić i polecić.

      Usuń
  4. Użycie staromodnych zwrotów w książce na pewno będzie mi odpowiadało.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie przekonuje lokalizacja. Mam słabość do Poznania i okolic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super. Tym chętniej zachęcam do lektury i poczytania o dawnym Poznaniu :)

      Usuń
  6. Książka zapowiada się ciekawie i pewnie taka jest. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka wprawdzie nie z mojej bajki,ale gratuluję patronatu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Po powieści historyczne sięgam z największą przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie mnie to cieszy. Zatem polecam tę książkę.

      Usuń
  9. Nie ukrywam, że mam dużą słabość do książek, które są osadzone w poprzednich wiekach, wszystkie filmy kostiumowe no uwielbiam, ale tu mnie kusi zamierzchły Poznań. Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filmy z fabułą osadzoną w tamtych, dawnych czasach sama chętnie oglądam. Ale też lubię czytać o tych czasach książki.

      Usuń
  10. Na pewno jest się czym zainteresować w wolnym czasie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo