Przejdź do głównej zawartości

''Jesienne liście" Andrzej F. Paczkowski.



     "- Od urodzenia byliśmy tylko i wyłącznie jesiennymi liśćmi: od samego poczęcia już pożółkli, słabi, przeznaczeni do spadania. Nigdy nie byliśmy silni i zieloni, nie mogliśmy spoglądać w słońce, my po prostu czekaliśmy, aż spadniemy, by zgnić. Takie było nasze przeznaczenie. Życie jesiennych liści."

    

     Książka "Jesienne liście" pana Andrzeja F. Paczkowskiego to pierwszy tom Sagi Rodzinnej. Premierę miała ta książka 24.02.2023r. Jest to tegoroczna perełka! Naprawdę! Dostałam tę książkę do recenzji od Wydawnictwa WasPos i napiszę Wam, że to wydawnictwo wydaje naprawdę świetne książki! "Jesienne liście", to niezwykła a jednak jakże życiowa historia. We wsi Karkoszki, w trzech domach, tego samego roku 1960 rodzą się dzieci. Jedna dziewczynka - Zosia i dwóch chłopców: Janek i Łukasz. Ten ostatni ma najlepszy start z tej trójki, bo ma bogatszych rodziców i jest jedynakiem. Janek i Zosia pochodzą z wielodzietnych rodzin i życie nie oszczędza ich od najmłodszych lat. Pomimo wszystkiego, ta trójka przyjaźni się i trzyma razem. Kiedy przyjaciele stają się nastolatkami zaczynają się zmiany nie tylko w ich ciałach, ale i w ich uczuciach, emocjach i pragnieniach. Okazuje się, że Zosia kocha Łukasza, Łukasz podkochuje się w Janku, a Janek okazuje zainteresowanie Łukaszem. Jeszcze dziś ludzie dziwnie patrzą, kiedy chłopak wodzi wzrokiem za chłopakiem, lub dziewczyna za dziewczyną. A co dopiero w tamtych czasach! Przecież wtedy nie było tak głośno o miłości osób tej samej płci. Więc młodzi ukrywali swoje uczucia i pragnienia. A nawet maskowali je w różne sposoby. W jakie? I jak sobie z nimi radzili? Albo czy w ogóle sobie z nimi radzili? To już sami doczytacie w książce. Jedno jest pewne, łatwo im nie było. Jednak w tamtych czasach, czasach PRLu na wsi w ogóle nie było lekko. Ludzie harowali w pocie czoła od rana do wieczora, rodziny przeważnie były wielodzietne, więc sporo osób było wszędzie do wykarmienia. Zimy były bardzo srogie i długie. Nie raz i nie dwa nie było czego do garnka wrzucić. Śmierć co i rusz przychodziła do wsi i zabierała kolejne dusze. Jakby nie patrzeć - normalnie proza życia. 

     Najpierw napiszę, że zabierając się za tę lekturę, przygotujcie sobie  zapas chusteczek higienicznych! Co ja tutaj się napłakałam, to moje! Jedna scena normalnie chyba wryła mi się w głowę i nawet, kiedy tylko komuś ją opowiadałam to nie mogłam powstrzymać łez! Panie Andrzeju jestem pod ogromnym wrażeniem, jak udało się panu mnie przenieść do czasów po części mi znanych. Bo sama urodziłam się w latach 80-siątych i wychowywałam się w wielodzietnej rodzinie na wsi. Znam to wiejskie życie, choć moje nie było tak trudne jak bohaterów z pańskiej książki. 

     Kochani! Ta książka to takie MUST HAVE dla Was! Ta historia wyciśnie Wam niejedną łzę, ale naprawdę warto poznać losy tych bohaterów. Bo nie tylko o tej trójce tutaj poczytacie. Poznacie całe ich rodziny, a także kilku pobocznych bohaterów, mieszkańców wsi. Co tutaj się działo! Istny rollercoaster ludzkich losów! Tyle strat, tyle emocji, tyle bólu, żalu, rozczarowań, ale i miłość w przeróżnym wydaniu. Mówi się, że "ciężka praca popłaca". Tylko czy warto czasem zarzynać się dla ... No właśnie, dla kogo? Dla czego? Czy warto decydować za kogoś? Narzucać komuś swoją wolę? Bohaterowie tej książki naprawdę przeszli sporo. Jednym wyszło to na dobre, innym wręcz przeciwnie. Są i tajemnice, które wychodząc na światło dzienne, zaburzają zwykłe ludzkie funkcjonowanie. Są i takie, które po latach w cale nie przynoszą ukojenia. 


   "...To nie ja wybieram, ale życie wybiera za mnie. Jestem liściem rosnącym na drzewie. Spadam tam, gdzie mnie zwiało i tam pozostaję, póki nie zniknę. Liście nie mają nóg ani głowy. Liście nie mogą marzyć. Są częścią całości."


     Czy Wy również uważacie się za takie jesienne liście? Bez marzeń i poddajecie się losowi? Czy może wręcz przeciwnie - walczycie o siebie, o swój lepszy los? Czy macie marzenia, pragnienia - czy je realizujecie? Czy nie boicie się tego, co jutro Wam przyniesie? Ja mam pełno marzeń, pragnień. Jedne bardziej realne do spełnienia, inne trochę na wyrost, ale kto zabroni mi marzyć!!! Czasem zastanawiam się nad tym - co będzie jutro? Jednak zawsze pozostaje wiara, że tyle jeszcze mam do zrobienia i że jutro wstanę, i ogarnę to co mam zaplanowane. A wracając do samej lektury, to polecam tę perełkę! Po prostu musicie ją przeczytać! A ja czekam na tom 2. 

#współpracabarterowa z Wydawnictwem WasPos



Tytuł: "Jesienne liście"

Autor: Andrzej F.Paczkowski

Ilość stron: 288

Wydawnictwo: WasPos


     Ogromnie dziękuję Wydawnictwu WasPos za egzemplarz tej książki. 

Komentarze

  1. Myślę, że niezależnie od tego, jak bywa w życiu ciężko, każdy z nas ma marzenia. Ja nie imię żyć bez marzeń. Książkę chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam że, zaintrygowałaś mnie tą propozycją. Zapiszę sobie tą nazwę i sięgnę po tą pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi zachęcająco. Myślę, że warto umieścić proponowaną pozycję na liście lektur wartych przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak ciekawie o niej napisałaś, że pewnie nie przejdę obok niej obojętnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miłośnikom sag na pewno przypadnie do gustu i chętnie będą po książki z tej serii sięgać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawirowania ludzkich losów tworzą tak wiele różnorodnych mieszanek, a zatem i emocji, lubię czasem zanurzyć się w świecie innych.

    OdpowiedzUsuń
  7. Saga dla czytelników, którzy lubią taki gatunek i współczesne tematy. Nie znam wiejskiego życia tak bardzo, ale wszędzie jest miejsce na marzenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaciekawiłaś mnie tą pozycją więc zapisuję. Będzie co czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na tak świetny początek sagi na pewno znajdę czas.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaciekawiłaś mnie tą pozycją, wygląda na taką bardzo życiową :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Na pewno jest się czym zainteresować w wolnym czasie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo