Przejdź do głównej zawartości

"Dowód zbrodni" Jolanta Bartoś - recenzja patronacka :)



     Nie miałam jakoś okazji wcześniej poznać się z piórem pani Jolanty Bartoś, więc teraz nadarzyła się świetna okazja. Zostałam patronką książki "Dowód zbrodni", która swoją premierę miała 15 grudnia 2024r. Sama treść mnie wciągnęła od pierwszej strony. A okładka i barwione brzegi - to istny sztosik!!!

   Krystian powiadamia policję o prawdopodobnej śmierci Łucji. I to przez to jego jedno zdanie, zostaje pierwszym podejrzanym w sprawie. Dodatkowo wychodzi na jaw, że Krystian i zaginiona mieli romans. Drugim podejrzanym zostaje mąż Łucji - Wojciech. Ten z kolei twierdzi, że wiedział o żony romansie, bo mu o tym powiedziała i że chciała rozwodu, a on się na wszystko zgodził. A jednak jednemu z detektywów-policjantów nie daje spokoju coś w zachowaniu męża Łucji. W końcu odnajdują ciało zaginionej kobiety. Policjanci nie mają łatwego zadania, bo prawdziwy morderca dosłownie jak szachista-psychopata rozgrywa po kolei swój scenariusz. Ten zwyrodnialec jest pewny siebie i nie cofnie się przed niczym. Czy policji uda się rozszyfrować prawdziwego mordercę? Czy może jednak wsadzą niewinnego człowieka do paki? Do czego jeszcze posunie się ten perfekcyjny psychopata, żeby tylko nie zostać oskarżonym? 


   " - Czy to ona?...

- Tak. Kurwa! ...

- ... Upozował ciało. Chciał, żeby ją odnaleźć. Chciał pokazać, że była tylko dziwką. Nie znaczyła dla niego nic więcej. Nie zdołałam policzyć wszystkich ran, ale jest ich ponad dwadzieścia."


   Ta historia wciąga od pierwszych stron. Daje do myślenia. Choćby już tym telefonem od Krystiana na policję. Dlaczego nie powiedział, że chce zgłosić zaginięcie kobiety? Hmmm? No a mąż ofiary to taki typowy, zimny i mocno zdystansowany mężczyzna, który nie pokazuje prawie żadnych emocji. Naprawdę warto sięgnąć po tę historię, aby zobaczyć do czego są zdolni ludzie, aby się wybielić. I jak nawet najbliższa nam osoba może zadać nam ból i cierpienie. Jest tutaj dużo bólu, straty, jest nienawiść, zawiść, ale jest i miłość, przyjaźń, pomoc. Bohaterowie naprawdę tacy realni, jak z naszego życia, tacy co to borykają się ze swoimi problemami na co dzień. Historia taka, co to mogłaby się wydarzyć w realnym życiu. Zatem rzec można, że to bardzo realistyczna historia jest. I choć może zakończenie nie jest takie jak bym chciała, to to które jest, zostawia czytelnika z pewnymi myślami. No ale co i jak, to sami musicie przeczytać, poznać ten kryminał i wyrobić sobie zdanie o tej historii. Tylko zaznaczę, że to nie jest mega krwawy kryminał, w którym krew leje się z każdego kąta. I dlatego ja polecam z całego serca tę lekturę.


   "Najgorszym potworem jest bestia ukryta w ludzkiej skórze." 


#współpracaliteracka z Jolantą Bartoś i Wydawnictwem Literackim Białe Pióro



Tytuł: "Dowód zbrodni"

Autor: Jolanta Bartoś

Ilość stron: 264

Wydawnictwo: Literackie Białe Pióro


   Dziękuję pani Joli za danie mi szansy i za tę niezwykle wciągającą i emocjonującą historię. 



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłoneczniony...

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświe...

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach ...