Przejdź do głównej zawartości

Historia wielkiej miłości" Katarzyna Lemiesz - mój patronat.


    Nie raz i nie dwa oglądałam film lub czytałam książkę, gdzie bohaterowie musieli walczyć o uczucia, walczyć z przeciwnościami losu, walczyć nawet z najbliższymi, którzy byli przeciwni wielkiej miłości dwojga ludzi. Czy w życiu takim realnym znam przykłady takiej miłości? Hmm... Takiej dokładnie nie, ale podobne już znam. I kibicuje tym parom do dziś. 

   Książka "Historia wielkiej miłości" Katarzyny Lemiesz choć miała swoją premierę 27.09.23, to ja dziś swoją recenzją chcę Wam ją przypomnieć i zachęcić tych, którzy jeszcze jej nie czytali! Zdradzę Wam, że poza tym, iż na okładce jest moje logo jako patronki, to na skrzydełku jest też moja polecajka :) Z czego jestem podwójnie dumna!!!

   A historia, która rozpisana jest na kartkach tej książki nie raz i nie dwa poruszy Wasze najczulsze struny. Poznacie śliczną, młodą, pełną życia Amandę, która jeszcze jako uczennica liceum poznała kilka lat starszego nauczyciela wf-u, w którym się zakochała. Zresztą on w niej również. Postanowili być razem. Spędzili wspólnie cudowne 2 lata i wtedy ... Wtedy on zginął, a ona straciła dzieciątko, które nosiła pod sercem. 


" Wszystko, co kochałam, zostało mi odebrane w najbrutalniejszy sposób, jaki mógł spotkać człowieka. Przeżyliśmy ze sobą wspaniałe dwa lata, by się rozstać, i to w tak okrutny sposób."


   3 lata później, nasza bohaterka próbuje ułożyć sobie życie. Podejmuje pierwszą pracę w zawodzie, który kocha i który daje jej wielką radość. Nowy szef od razu rzuca ją w wir pracy i nawet zaskakuje pewną propozycją, na którą Amanda po przemyśleniu za i przeciw się zgadza. Potem wyjeżdża z szefem służbowo. Jednak ten wyjazd okaże się zupełnie inny, niż miał być! To co przeżyje nasza bohaterka podczas tego wyjazdu przyprawiłoby niejedną osobę o zawał! Nie żartuję! A to co z nią będzie się działo później, to już jeden wielki rollercoaster emocjonalny! 


   Amanda szczerze pokochała Emiliano. Zresztą z wzajemnością. Dlatego tak okropnie ciężko jest jej na wspomnienie jego śmierci, nawet po kilku latach. No i strata dziecka też ją dobiła. Jako matka rozumiem ją bardzo mocno. Ale podniosła się z tej ogromnej tragedii. Kiedy wyjechała z szefem służbowo do rodziny Bontate nie wiedziała, jak zakończy się ten wyjazd. Nie była przygotowana na to, że ten wyjazd, spowoduje otwarcie starych ran, że przeszłość ją dopadnie i to dosłownie! I nie wiedziała, że to będzie dopiero początek jej cierpienia, bólu, kłamstw, obłudy i że spotka jeszcze wielu ludzi, którzy będą chcieli wyrządzić jej krzywdę. Owszem, jest tu też wielka miłość, taka prawdziwa, ale i ta miłość przyprawia bohaterom ogromnego cierpienia. Były momenty, kiedy sama się zastanawiałam, czy ja bym to wszystko udźwignęła? Czy chciałabym drugi raz zaufać ukochanemu? Przecież mówi się, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki! To dlaczego Amanda dała szansę swojemu ukochanemu? Co spowodowało, że wybaczała mu tak okropne czyny? Dlaczego ta delikatna kobieta miała w sobie tyyyyle chęci do życia, walczyła z przeciwnościami? Czy było warto? 

   W tej historii miłosnej, a wierzcie mi na słowo, że jest tu niejedna gorrrrąca scena, przy czytaniu której można mieć wypieki na twarzy i przyspieszony oddech, to poza takimi scenami autorka naszykowała kawał mocnej, nieprzewidywalnej i zabójczej akcji. Ten emocjonalny rollercoaster wykończyłby niejednego, a ona ciągle, jak ten feniks z popiołu powstawała i chciała cieszyć się życiem i miłością. Tylko ile razy tak można? Przecież zawsze jest ten moment, że człowiek się poddaje i nastaje koniec. A reszta musi pogodzić się z taką a nie inną wersją wydarzeń. Tutaj dzieje się bardzo dużo. I tych złych, i tych dobrych rzeczy. Niektórzy dokonują wyboru pomiędzy przyjaźnią a miłością. Inni pomiędzy miłością, a miłością i bezpieczeństwem. Niektórzy zaś mają szaleństwo wręcz wypisane na twarzy. Cóż mogę Wam jeszcze dodać? Może jedynie to, że to nie jest cukierkowa historia, co to to nie! Na pewno znajdą się osoby, które po przeczytaniu stwierdzą, że to co tutaj autorka naszykowała, to nie mogłoby się wydarzyć w prawdziwym życiu. Albo, że jak ona może myśleć o seksie nawet w szpitalu po tragicznych przeżyciach? Pamiętajcie, że to jest fikcja! Wymysł autorki! A Wy albo to poczujecie, albo nie. Ta cała historia nie musi się Wam wszystkim podobać. Jedni będą nią zachwyceni, inni zadowoleni, a jeszcze inni .... :) No, rozumiecie :) Ja jestem zachwycona tą historią i choć wypompowała mnie emocjonalnie, to polecam ją wszystkim, którzy uwielbiają nie cukierkowe romanse. Którzy poza scenami miłosnymi chcą poczuć dreszczyk emocji, lub sobie momentami popłakać. Ta książka dostarczy Wam naprawdę wielu emocji :) A ja bardzo chętnie przeczytam i jeśli autorka zechce, to również obejmę swoimi skrzydełkami 2 tom z przygodami bohaterów. 

#współpracabarterowa z Wydawnictwem WasPos



Tytuł: "Historia wielkiej miłości"

Autor: Katarzyna Lemiesz

Ilość stron: 408

Wydawnictwo: WasPos


     Kasiu dziękuję za kolejną świetną współpracę z Tobą. A Wydawnictwu dziękuję za książkę :)

Komentarze

  1. To coś dla mnie. Lubię mocno emocjonalne książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie smutna historia. Nie wiem czy bym przez nią przebrnęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam że nie, bo to nie jest gatunek dla Ciebie. Ty nie lubisz romansów :)

      Usuń
  3. Miłość, walka z przeciwnościami losu i dążenie do odbudowy życia to tematy, które zawsze przyciągają czytelników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. A to są też tematy, które dotyczą nas , ludzi, od tak na co dzień - choć wiadomo, że może nie każdy marzy o takich przebojach na co dzień, ale życie różnie się nam układa.

      Usuń
  4. Książka przepełniona emocjami. To zawsze jest atrakcyjne dla czytelniczek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wpisuję ten tytuł na listę książek na 2024 rok :) Dziękuję za polecajkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę i już dziś życzę wielu emocji podczas czytania.

      Usuń
  6. Gratuluję patronatu medialnego, skoro polecasz tą ksiażkę to zapisuję tytuł. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawie zapowiada się książka, z chęcią po nią sięgnę by przekonać się czy mi się spodoba. Angela

    OdpowiedzUsuń
  8. Emocjonalny rollercoaster bardzo lubię, a ostatnio czytam spokojniejsze książki więc z przyjemnością sięgnę po ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  9. To musi by bardzo emocjonująca historia. Gratuluję patronatu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo