Przejdź do głównej zawartości

"Krzyk rzeki" Agnieszka Kaźmierczyk - mój patronat.

 


     Czy lubicie książki, które są inspirowane prawdziwymi wydarzeniami lub osobami? Ja lubię i to bardzo. Kojarzycie, jak w TV i prasie było głośno o  pewnej miejscowości w Polsce, gdzie przez prawie dekadę rodziły się same dziewczynki? No to tutaj poczytacie o tym ewenemencie więcej, ale już w formie wymyślonej przez autorkę. 



   "Krzyk rzeki", tutaj wszystko dzieje się obok rzeki Odry. Wieś, w której rodzą się same dziewczynki i to nie od dekady, ale od wielu, wielu lat. Pewna grupa badawcza, złożona ze specjalistów różnej specjalizacji, ma zbadać tę dziwną "przypadłość". I tym sposobem genetyk Jerzy Kalinowski, wraz z żoną i synem wyjechali do tej właśnie miejscowości. Mieli tutaj pomieszkać z pół roku.


   "Kamil nie mógł uwierzyć, że z taką łatwością obracali jego los w swoich palcach. Bez internetu. Bez telefonu. Na wsi. Jaki tam mógł być poziom nauczania i czy w ogóle mają liceum?"


  Jerzy miał zająć się badaniami, jego syn - Kamil nauką w nowej szkole, a żona - Beata nowym domem. Rodzina nie była zachwycona z powodu tego wyjazdu, jednak nie mieli nic do gadania. Kami poznał sąsiadkę - Zosię, do której poczuł wyjątkową więź. Pan Kalinowski od początku miał pod przysłowiową górkę z badaniami, bo ludzie z tej wsi nie chcieli z nimi współpracować. Wręcz nie byli zadowoleni z ich przyjazdu. Ale Zosia i Kamil dogadywali się coraz lepiej - bo oboje mieli ciężkie życie ze swoimi ojcami. Młoda dziewczyna namówiła sąsiada, by pomógł jej w rozwikłaniu pewnej sprawy. Ale niektórzy ludzie w cale nie chcą, by ta dwójka grzebała w tej sprawie i zrobią wszystko aby im to uniemożliwić. 


   "- ... Nic nie rozumiesz. Już raz zostaliśmy ukarani za naszą ignorancję. Nie masz przebłagania, jeśli zaniechasz czegoś w przeszłości. Rodzanice nie wybaczają tak łatwo. I przyszła kara, choć mówili, że nic się nie wydarzy. Teraz jest wreszcie cicho! Wreszcie nie słychać krzyków  z rzeki. Po co znowu chcesz ją obudzić?..."


Czy Zosia i Kamil odkryją wszystkie tajemnice? Czy uda się specjalistom odnaleźć przyczynę braku urodzeń chłopców? Co takiego się wydarzy, że rodzina Kalinowskich szybciej opuści tę miejscowość i wrócą na stare śmieci? No i dlaczego ta rzeka Odra jest tutaj taka ważna?

   Pani Agnieszka Kaźmierczyk w świetny sposób wprowadza czytelnika najpierw w życie rodziny Kalinowskich oraz pokazuje, kto i jak rządzi w tej rodzinie. Potem pokazuje miejscowość, w której brak urodzeń chłopców jest wręcz niewiarygodny, ale mieszkańcy mają swoje pradawne wierzenia oraz swoją tezę od czego jest to uzależnione. Nauka przeciwko  różnym gusłom, wierzeniom czy zabobonom. Jak myślicie - która strona wygra? Do tego Kamil, który do tej pory wolał przebywać w swoim towarzystwie, a tutaj ma koleżankę i to z nią lubi spędzać czas oraz pomaga jej w rozwikłaniu pewnej ważnej sprawy. Niemniej, to Zosia czuje, że ona musi sama pewne sprawy rozwiązać i załatwić. Czy to ukoi jej umysł i serce? Czy to pozwoli zaznać spokoju? Czy tajemnica owej miejscowości zostanie rozwikłana? I co będzie dalej? Musicie to sami doczytać. Powiem Wam jednak, że nie potrzebowałam kawy, kiedy czytałam tę historię. Normalnie to co tutaj autorka naszykowała skutecznie podnosiło mi ciśnienie! Nie powiem, zakończenie wolałabym inne, ale to które jest, wprawiło mnie w złość, smutek, żal. Ach... Wiem jedno - ta historia zostanie ze mną na dłużej. I na pewno nie chciałabym nigdy trafić do takiej tajemniczej i jednocześnie przeklętej miejscowości. Wrrrrr...

#współpracabarterowa z Wydawnictwem WasPos



Tytuł: "Krzyk rzeki"

Autor: Agnieszka Kaźmierczyk 

Ilość stron: 270

Wydawnictwo: WasPos


   Dziękuję bardzo za egzemplarz Wydawnictwu WasPos

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach ...

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłoneczniony...

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświe...