"Przecież zaraz wrócę" to debiut Magdaleny Lilla. A ja jestem jedną z tych szczęściar, która mogła osobiście poznać autorkę i od niej osobiście odebrałam książkę do recenzji. Radość podwójna :) To teraz przeczytajcie, czy radość z lektury też u mnie jest. ;)
Julia, główna bohaterka, to kobieta pracująca jako dziennikarka, ale jest też matką i żoną. Choć z tym ostatnim to okazuje się, że raczej zostaje wdową. Czas pandemii nie był dla nikogo łaskawy. Sama ten okres wspominam nie najlepiej. Mąż Julii to lekarz, który postanowił wyjechać do Włoch, by tam pomóc tamtejszym lekarzom, jednak i jego choroba dopadła. Nie wrócił do kraju i do rodziny, zaginął. A nasza bohaterka musiała być jednocześnie matką i ojcem dla dzieci, ale też musiała stawić czoło jako głowa rodziny, bo z pewnych niewyjaśnionych powodów miała zamrożony dostęp do kasy na wspólnym koncie. Niemniej, zawsze mogła liczyć na przyjaciółki, bo na teściową niestety nie. Jednak tak czy owak, nasza bohaterka to taki typ człowieka, który nie za bardzo lubi w ogóle kogokolwiek prosić o pomoc. Choćby miała stanąć na głowie, to chce radzić sobie sama. Dużym wsparciem jest też dla niej jej córka, która pomaga przy młodszym bracie. Jednak i ona w pewnym momencie zmaga się z różnymi problemami, ale jak na swój wiek i tak jest bardzo dojrzała. Czym tutaj bohaterowie nas zaskoczą? Warto przeczytać i się przekonać.
Ogólnie bardzo ciekawa historia, w której poznajemy losy Julii od jej narodzin, przez dzieciństwo w jednej z Kaszubskich wsi ( nota bene, całkiem blisko mnie, bo to moje okolice ), potem poprzez dorastanie i dorosłość. Obserwujemy jej sercowe wzloty i upadki. Jej małżeństwo i niełatwe relacje z teściową. Wszystko dzięki dwóm czasom w tej książce. Denerwowały mnie tutaj pewne szczegóły, jak dokładny typ maseczki, którą ktoś miał ubrane, albo te wszystkie historie i opowieści o historycznych postaciach. Owszem, były dobrze wkomponowane w treść całej sytuacji, ale jak dla mnie za dużo ich tutaj było. Za dużo fachowych nazw. Ja rozumiem, że rodzina lekarzy, to i fachowe nazewnictwo tutaj występuje. Ale musimy pamiętać o tym, że książkę czytają nie tylko ludzie związani ze światem medycznym. Nie mogę zarzucić autorce tego, że poszła z tematem po łebkach. Ale mogę to, że aż za fachowo podeszła do tematu. :) Na szczęście te urywki nie odbierają nic całej historii. Bo uwierzcie, ale są tu i mega zabawne historie, jak choćby zjazd na nartach z gołą pupą - kto? i jak do tego doszło? Sami doczytacie. Ale uśmiechniecie się tu kilka razy i to na głos - gwarantuję! Są tutaj też takie proste mądrości, takie z życia wzięte, które bardzo mi się spodobały.
"... - Jak masz lat trzydzieści kilka i małe dziecko, to marzysz, aby przespać ciągiem całą noc. Jak przekraczasz czterdziestkę, a twoje pociechy są na tyle duże, że cię nie budzą... i już, już myślisz, że zostaniesz w objęciach Morfeusza bite osiem godzin... to i tak wstajesz na siku..."
Jako żona i matka, osobiście przeżywałam te wszystkie rozterki Julii, te wszystkie kłopoty, bolączki i trudy. Cieszyło mnie to, że miała wsparcie w przyjaciółkach, że córka bardzo dorośle podchodziła do całej niełatwej sytuacji i pomagała mamie jak tylko mogła. Ta niechęć teściowej do synowej biła po oczach, choć ja do dziś nie rozumiem, jak niektórzy mogą uważać, że wybranka czy wybranek naszego dziecka jest nieodpowiednia/ni dla niej czy niego?! No heloł!!!! Moi rodzice na szczęście nigdy nic nie mieli do mojego wybranka, który jest moim mężem. Co do teściów, to ja nie narzekam, bo mam świetnych teściów. A tutaj autorka naszykowała takie normalne, ludzkie relacje, które raz są chłodne, a raz wręcz gorące. Sporo wspomina się tutaj też o DKMS - czyli o Międzynarodowym Centrum Dawców Szpiku. A swoją drogą, to ja do DKMS należę od kilku lat. Ty też jesteś w ich bazie??? Trudny okres dla Julii nastaje, kiedy to dowiaduje się, że jej mąż zaginął. Ciała nie ma, ale wie, że był chory. Musi pogodzić się z faktem, że męża już nie ma. Ale jest ona i są dzieci, którymi trzeba się zająć. Trzeba jeszcze wrócić do pracy i być żywicielem rodziny. A co się stanie, jeśli i Julię dopadnie coś złego? Kto w takim przypadku miałby zająć się dziećmi? Wydaje mi się, że nasza bohaterka za dużo tutaj bierze na siebie. Taka typowa Zosia samosia. Chce radzić sobie ze wszystkim sama, nawet kosztem własnej siebie. Innym pomaga jak może. Dzieli się tym co ma. Ale o pomoc dla siebie nie lubi prosić. Oby nie odbiło się to jej czkawką. Dodam Wam jeszcze, że zakończenie zaskoczyło mnie, a nawet bym powiedziała, że takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Totalny szok! No i pozostaje mi czekać na kontynuację losów tych wszystkich bohaterów, bo wiem, że takowe się piszą. A ja czekam :) I Was zapraszam do tej niezwykłej książki.
#współpracabarterowa z Magdaleną Lilla
Tytuł: "Przecież zaraz wrócę"
Autor: Magdalena Lilla
Ilość stron: 318
Wydawnictwo: Graphito
Magdo bardzo cieszę się, że się poznałyśmy i że miałam przyjemność czytania Twojego debiutu. Pisz kolejną część, bo czekam i muszę poznać dalsze losy bohaterów.
Lubię wspierać debiuty, więc chętnie przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuń