Przejdź do głównej zawartości

"Diament i Róża" Karolina Winiarska.

   


   " - Wiesz, czego nauczyła mnie Afryka?

...

- Afryka nauczyła mnie akceptacji. Przyjechałam do miejsca, gdzie wszystko było inne niż to, co znałam. Inni ludzie, inne jedzenie i klimat...."


     "Diament i Róża" Karoliny Winiarskiej, to poruszająca historia, która przenosi nas na całkiem inny kontynent, do Afryki. Byliście kiedyś w Afryce? Bo ja jak dotąd jeszcze nie. A tutaj miałam okazję choć trochę poczuć ten ciepły klimat, odwiedzić pewne zakamarki tego kraju, poznać ciekawych ludzi i ich historie. No właśnie. Przeszłość i ludzkie historie. Bohaterowie tej powieści mają różną przeszłość, która w jakimś stopniu łączy pewne osoby, albo dowiadujemy się, że przeszłość mocno odbiła ślad na bohaterach w teraźniejszym czasie. 


   "... Walczę. Ty też walcz. Nawet nie wiesz, jak wiele masz. Dużo więcej niż ja. Nie marnuj żadnego dnia ani żadnej szansy. Żyj tak, żeby potem nie żałować."


     Kiedy poznajemy Dorotę, dowiadujemy się, że jako nastolatka miała jedno wielkie marzenie. Wyjechać do Afryki. Zaczęła uczyć się języka angielskiego i robiła wszystko, aby jej wyjazd doszedł do skutku. W międzyczasie zakochała się z koledze ze szkoły i wyszła za niego za mąż. Po wspólnie spędzonych 20 latach, on rozwodzi się z nią i odchodzi do innej. I wtedy, jej była już teściowa prosi właśnie Dorotę o przyjazd do niej do Afryki. Po co? Dlaczego akurat ją? Jak nasza bohaterka się zachowa wracając w tak dobrze jej znane otoczenie?

      Powiem Wam, że to naprawdę pełna sentymentalnych wspomnień historia, w której można doszukać się różnych ciekawych a nawet inspirujących sentencji. 


   "- Nigdy, ale to nigdy nie słuchaj innych ludzi. Każdy będzie miał na ciebie pomysł, ale to będzie jego pomysł, przefiltrowany przez jakieś oczekiwania i doświadczenia."


     Mamy tutaj też poruszony temat dyskryminacji rasowej i pokazanie choć trochę życia w Afryce, jest miłość różnego rodzaju, jest także odejście bliskiej osoby, ale jest też ot takie normalne życie. Nie za bardzo podobał mi się tok myślenia mamy Doroty. Takie jakby ściąganie dziecka z obłoków marzeń do szarej  rzeczywistości. Wręcz pozbawianie dziecka marzeń! A przecież marzenia są po to, by próbować je realizować! Brak wsparcia w najbliższych wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebowała. Zresztą, nie chcę Wam tutaj wszystkiego opisywać, bo zachęcam Was do tej lektury. Jednak powiem Wam, że poruszyła mnie ta książka. Ukazane ludzkie tęsknoty, oczywiście nie mogło zabraknąć i tajemnic, które to z czasem ujrzą światło dzienne. Ale jest też poświęcenie dla drugiej osoby oraz nie realizowanie swoich planów. Tylko czy warto aż tak się poświęcać? Jak myślicie - czy ta podróż do Afryki na wezwanie byłej teściowej okaże się ostatnim wyjazdem do Afryki? No i czemu akurat ten kontynent tak przyciąga Dorotę od młodych lat? Co tutaj się jeszcze wydarzy? To już przeczytajcie sami. Ja jestem zauroczona tą historią. 

#współpracabarterowa z Wydawnictwem Diamenty



Tytuł: "Diament i róża"

Autor: Karolina Winiarska

Ilość stron: 334

Wydawnictwo: Diamenty


     Dziękuję bardzo Wydawnictwu Diamenty za możliwość przeczytania tej poruszającej historii. 



Komentarze

  1. Piękna oprawa podsunęła mi pomysł na świetny prezent.🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz. Dziękuję i cieszę się, że coś Ciebie tutaj zainspirowało :)

      Usuń
  2. Na zapoznanie się z poruszającą historią zawsze jestem chętna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo zachęcająca okładka. Sugeruje, że treść będzie romantyczna i może z romansem w tle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tutaj romans, ale jest go mało. Tutaj raczej inne tematy wiodą prym .

      Usuń
  4. Jaka śliczna okładka! Bardzo takie lubię (bez stockowych modeli)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem liczę, że jak trafi ta książka w Twoje ręce, to ją przeczytasz :) Pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo