Przejdź do głównej zawartości

"Dokąd zaniesie nas wiatr" Anna A.Sosna - booktour.




    "- Dokąd jedziemy?...

- ...Jeśli gdzieś nam się spodoba, możemy zostać. Jeśli usłyszymy o jakimś fajnym miejscu, po prostu tam pojedziemy. Zobaczymy, dokąd zaniesie nas wiatr."



    Kolejna książka Anny A. Sosna, którą mam przyjemność poznać dzięki #booktour. I jeśli jeszcze jej nie czytaliście, to w wielkim skrócie napiszę, że tutaj spodziewać się możecie wyrzucania bagaży przez okno, podróży kamperem i różnych przygód z tym związanych - jak choćby wchodzenia na dach kampera i podziwianie widoku z niego, ale też straty bliskich i radzenie sobie z różnymi problemami. To co? Zainteresowani?


     Zabierając się za czytanie "Dokąd zaniesie nas wiatr" coś tam wiedziałam, że Autorka porusza tutaj jakieś trudne tematy. Jednak nie byłam przygotowana na to, że ta historia wyciśnie ze mnie morze łez! Ja w ogóle jestem płaczkiem i nawet na bajkach płaczę, więc kiedy w tej książce dotarłam do pewnych scen, które są dosyć smutne, bo poruszają tematy chorób, śmierci, straty bliskich - to albo puszczały mi się łzy, albo ryczałam jak bóbr i musiałam książkę wręcz odłożyć na bok. I to wszystko wina Anny A. Sosny!!! Tak Aniu! Od razu dodam, że super pomysłem jest dodawanie chusteczek do takich powieści! Pozwólcie jednak, że trochę Wam opowiem o tej książce. 20 letnia Hania, kilka lat wcześniej straciła matkę i przyjaciela, choć każdą z tych osób w inny sposób. U boku ojca, który zamiast zająć się córką, wolał zatracić się w alkoholu. Dziewczyna w pewnym momencie spotyka przyjaciela z przeszłości. A on ni z gruszki, ni z pietruszki proponuje jej wspólny wyjazd kamperem po Polsce. Ta się zgadza i wyjeżdżają. Co wydarzy się podczas ich podróży? Czy zrealizują swoje pragnienia, marzenia? Jakie tajemnice tutaj wyjdą na jaw? Dlaczego niektórzy myślą, że nie mówiąc najbliższej osobie całej prawdy o sobie, o swoim stanie zdrowia, uchronią taka osobę przed złem, bólem, strachem czy rozpaczą?

     Mam wrażenie, że Autorka chce tutaj przekazać czytelnikom, że choćby najgorsza prawda jest lepsza od kłamstw i niedomówień. Sama nie wiem, jak zachowałabym się, gdybym wiedziała (tfu, tfu...) o jakiejś swojej ciężkiej chorobie. Ale gdyby to dotyczyło moich najbliższych, to oczywiście chciałabym wiedzieć o wszystkim od samego początku! Do tego na przykładzie Hani i jej ojca widzimy, że czasem żal, ból po stracie najbliższej osoby potrafi popchnąć nas w objęcia alkoholu czy innych złych używek. Tyle, że tutaj ów zatraceniec nie przejmował się swoją wtedy jeszcze niepełnoletnią córką. A ta przecież też borykała się z utratą matki i dodatkowo poniekąd z utratą ojca. Michał choć postąpił egoistycznie w pewnych sprawach, to mam wrażenie, że go rozumiem. Faceci nie lubią się uzewnętrzniać, nie lubią okazywania słabości przed osobami, na których im zależy. Myślą, że jak dzieje się im coś złego, to oni sami to wezmą na swoją klatę i nie będą obarczać tym innych. Tyle że nie rozumieją, iż wtedy ich psychika też dostaje popalić. No i że jeśli dojdzie do najgorszego - czyli do ich śmierci, to osoby bliskie nie będą umiały sobie z tym faktem poradzić. Nie będą rozumiały postępowania tej osoby, a wręcz mogą czasem siebie obwiniać o fakt, że tamta osoba przed śmiercią im z jakiegoś powodu nie zaufała na tyle, żeby wyjawić prawdę o sobie. Eh... mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi? No powiem Wam, że ta książka "Dokąd zaniesie nas wiatr" to nie jest cukierkowa historia, ani taka lajtowa też nie jest. Ona jest mega prawdziwa, mega bolesna, ale też pokazująca, że nie warto oceniać ludzi przed "dogłębniejszym" ich poznaniem. Bo w tej historii zawiązały się pewne przyjaźnie, które na początku nie miały prawa zaistnieć. Dlaczego? Bo pewne osoby  wyrobiły sobie zdanie o innych osobach na podstawie tego co zaobserwowali i już! A jednak, kiedy poznali się bliżej, okazało się, że coś ich łączy, a nawet że w pewien sposób uzupełniają się.  Napiszę tylko jeszcze, że bardzo, ale to bardzo polubiłam tutaj Kubę. Ten facet ma w sobie coś takiego, co powoduje, że choć można go się na początku bać, to potem może stać się Twoim najlepszym przyjacielem. Dobra. Kończę już, bo mam wrażenie, że i tak już Wam za dużo zdradziłam. Zatem - zachęcam Was z całego serca, abyście sięgnęli po książkę Anny A. Sosny "Dokąd zaniesie nas wiatr".  Ja bardzo dziękuję Ani za możliwość przeczytania tej książki w jej BT. Czekam na kolejną Twoją książkę. 




Tytuł: "Dokąd zaniesie nas wiatr"

Autor: Anna A. Sosna

Ilość stron: 392

Wydawnictwo: Endorfina

Komentarze

  1. Zapisałam sobie ten tytuł do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie polecam i od razu może też w chusteczki się zaopatrz.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo