Przejdź do głównej zawartości

"Sekrety żony Mandaryna" Katarzyna Michalewicz.

 


    Kiedy dostałam propozycje przeczytania książki "Sekrety żony Mandaryna" od pani Katarzyny Michalewicz, to w pierwszym momencie zastanawiałam się - czy ta książka jest aby dla mnie? Ale przeczytawszy opis, stwierdziłam, że czemu by nie spróbować i przeczytać tę historię :) I wiecie co dziś mogę Wam powiedzieć - ta historia była całkowicie w sam raz dla mnie!!!


   Patrząc na okładkę, to ta książka całkowicie odbiega od czytanych przeze mnie książek. Za to historia w środku jest przepiękna. Cofamy się w czasie o ponad 100 lat! Do czasów budowy kolei Transsyberyjskiej, a dokładnie do jej odnogi Kolei Wschodniochińskiej. Poznajemy młodą Chinkę Shaoyao oraz jej rodzinkę. Dziewczyna jest w trakcie przygotowań związanych z jej zamążpójściem. A że w Chinach to były i są całkiem inne rytuały niż u nas w Polsce, to autorka przybliża nam te wszystkie zabiegi i rytuały związane z całymi przygotowaniami i ceremonią ślubną. Jeszcze przed ślubem Shaoyao, w jej domu rodzinnym pojawia się Polak - Witold Sejkowski. Ten młody mężczyzna trafia do domu tej młodej Chinki przez całkowity przypadek, również przez przypadek widzi tę młodą kobietę i od razu się w niej zakochuje. Później ich drogi się rozchodzą, potem schodzą, a potem ... Doczytacie to się dowiecie :) Wszystkiego Wam nie zdradzę. Ale zdradzę, że do ślubu nie doszło, za to potem panna Shaoyao znów dzięki rodzinie znalazła nowego kandydata na męża, z którym już wzięła ślub. Ale zarówno Witold jak i młoda Chinka ciągle mieli się ku sobie. Jak myślicie? Udało w końcu się im być razem? Czy mąż Shaoyao zostawił swoją żonę? No i dlaczego nie doszło do pierwszego ślubu tej młodej kobiety? Wspomnieć muszę też o samej budowie kolei Wschodniochińskiej. Bardzo duża liczba Polaków, Rosjan i miejscowych ludzi brała udział w budowie kolei. I choć jedni zarówno budowali, jak i brali udział w sabotażu, i rozmontowywaniu tej kolei, to szczerze powiem, dużo się tutaj działo. Nawet zostało wybudowane miasto Harbin dla wszystkich ludzi związanych z budową kolei i ich rodzin. A co działo się w tym mieście, to już musicie doczytać. Muszę Wam wspomnieć też o koledze Witolda - Aleksieju. Ten Rosjanin musiał uciec z kraju i dlatego związał się z ludźmi pracującymi przy tej kolei w Chinach. W kraju została jego narzeczona. On wiernie czekał i ciągle wspominał swoją lubą, a kiedy po latach w końcu się z nią spotkał właśnie w Harbinie, to okazało się, że to już nie ta sama kobieta, którą on poznał przed laty i się w niej zakochał. Dobrze się złożyło, że Aleksiej zaczął wiązać się z pewną Japońską pięknością :) A co z tego wynikło? Zapraszam Was do lektury. 


   " - Kiedy przebiegły chce na kogoś rzucić potwarz, chwali go, a kiedy przeciw komuś spiskuje, dba o to, by uśpić jego czujność!..."


   Przyznam się szczerze i bez bicia, że biorąc się za tę lekturę bałam się, że historia mnie nie wciągnie, że będzie masa chińskich nazw i nie przebrnę przez nie, że będzie dużo suchych faktów, a mało akcji. Nic bardziej mylnego!!! Tutaj dzieje się sporo, cały czas - jak nie w związku z budową kolei, to u Witolda czy Aleksieja, albo u Shaoyao. Owszem, jest sporo imion chińskich i nazw miejscowości, rzek czy przedmiotów, ale nie martwcie się - dacie radę je przeczytać, a jak coś inaczej przeczytacie niż się to powinno zrobić - to nikt Was nie sprawdzi ;) Pani Kasia w bardzo przyjemny sposób splata prawdziwe fakty z wymyśloną historią. Dzięki tym wszystkim ciekawostkom i smaczkom dotyczących Chin i budowy Kolei Wschodniochińskiej, mam wrażenie że więcej się dowiedziałam, niż przez wszystkie lata, kiedy miałam w szkole historię. Poza tym, pięknie tutaj jest pokazana różna miłość, także ta pomiędzy ludźmi pochodzącymi z różnych krajów. Jest przywiązanie i dbanie o tradycję, ale i łamanie pewnych zasad i naginanie tradycji. Mamy przywiązanie do rodziny, zaufanie i czasem ślepe wypełnianie woli starszych. Różnice kulturowe. Jest też zawiść, knucie spisków, oszczerstwa, jest śmierć, utrata bliskich, ale jest i przyjaźń, pomoc, próba łamania stereotypów oraz barier kulturowych. Są też różne mniejsze i większe mądrości :)  


   " - ... Nie pytaj tego, co grubiańsko zwykł odpowiadać, nie odpowiadaj temu, kto cię grubiańsko zapytuje..."


Ta historia Was wciągnie, albo i wręcz porwie do Chin. Będą momenty, kiedy będzie po plecach przebiegał Wam dreszcz ekscytacji, ale będą i momenty, kiedy od tego dreszczu zrobi Wam się zimno. Powzdychacie sobie, zauroczycie się pewnymi osobami czy miejscami, a może i tradycjami. Cóż więcej mogę dodać? Jedynie to, że naprawdę musicie sięgnąć po książkę pani Katarzyny Michalewicz, bo ona ma w sobie cudowną historię, wartą poznania i polecenia jej dalej! 

#współpracabarterowa z Katarzyną Michalewicz



Tytuł: "Sekrety żony Mandaryna"

Autor: Katarzyna Michalewicz 

Ilość stron: 276

Wydawnictwo: Wieża Pereł


   Pani Kasiu ogromne chapeau bas za tak skonstruowaną książkę, gdzie czytelnik poznaje historię zarówno swoich rodaków, jak i całkiem obcego kraju, ale też wpada w wir miłosnych rozterek. Dziękuję za tę książkę. 

Komentarze

  1. Skoro ta książka tak pozytywnie cię zaskoczyła, to może ja też się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem pod jej wrażeniem! Serio! Jak uda Ci się ją przeczytać, to chętnie poznam Twoje zdanie o niej :)

      Usuń
  2. Polecasz, zatem poszukam i zapiszę do przeczytania:)
    Serdeczności moc zostawiam:)
    Morgana

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach ...

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłoneczniony...

Nabroiłeś? To nasmaruj tyłek cebulą!

     Czasem tak się zdarza, że dzieciom czegoś się zabrania - raz, drugi, trzeci, dziesiąty i setny. A dziecko i tak zrobi po swojemu. Bo przecież to czego rodzic zabrania, to zazwyczaj fajne jest!       I tak właśnie zrobił nasz młodszy synek. Tato mu zabraniał bawić się taty narzędziami i wszystkim co tato ma przy narzędziach poukładane. Synek wykorzystał moment, kiedy tato był w pracy, a mama wyszła po drzewo na dwór i pobroił trochę. I choć mama po powrocie od razu zauważyła, co też synio pobroił, to była szansa, że tato nie zauważy - jedna zauważył! I powiedział do synia, że skoro go nie posłuchał, nabroił, to teraz ma sobie cebulą tyłek nasmarować, żeby lanie mniej bolało! I tato najpierw postanowił zjeść obiad, a potem rozliczyć się z synem.W tym czasie, kiedy tato jadł, synek najpierw z płaczem pobiegł do pokoju niby się schować, po chwili poszedł do kuchni. Ja obserwowałam co też synek wyprawia! A on wziął cebulę i poszedł z nią z powrotem do pok...