Przejdź do głównej zawartości

"Sitwa" Paulina Świst.

     
     To już 5 książka Pauliny Świst, którą miałam okazję czytać. Do tego, jest to druga książka nowej serii. Pierwszą "Karuzela" opisywałam Wam tutaj. Dziś słów kilka napiszę o drugiej części "Sitwa". 


     "Wszystko wskazuje na to, że historia finansowych przekrętów wcale nie skończyła się wraz z ucieczką z kraju "Orła" i Olki. Co prawda rozkręcona przez nich karuzela finansowa przestała wirować, ale natura nie znosi próżni: tam, gdzie są pieniądze, znajdą się również chętni, żeby za wszelką cenę je zagarnąć. Jeśli pieniądze są naprawdę duże, chętnych jest więcej, a metody działania stają się bardziej brutalne. Lilka Płonka boleśnie przekonuje się o tym na własnej skórze. Nieświadomie nadepnęła na odcisk komuś bardzo potężnemu i bardzo mściwemu. Gdyby nie Michał Grosicki, z pewnością spotkałoby ją coś niemiłego. Michał też nie może narzekać na brak emocji: skierowany jako przykrywkowiec na Śląsk, tak dobrze wtapia się w przestępcze środowisko, że zostaje aresztowany przez prokuratora Zimnickiego. A z "Zimnym", jak wiadomo, nie ma żartów..."

    W  "Karuzeli" poznaliśmy Olkę i Piotra, którzy tak rozkręcili karuzelę finansową, że aż później musieli uciekać z kraju, żeby ich nie zamknęli. Jednak ktoś po nich przejął pałeczkę. I ten ktoś ma zamiar zająć się kilkoma osobami z otoczenia Oli i Piotra. Tak więc, w tej części "Sitwy" autorka głównie skupiła się na postaciach Lilianny Płonki i Michała Grosickiego. Owszem "Zimny" czy Kinga mają też tutaj swoje przysłowiowe 5 minut, podobnie jak "Orzeł" i Olka. Ale to jednak głównie Lilka i Michał tutaj wiodą prym. Michał to bardzo dobry podinspektor CBŚ, który od wielu lat działa pod przykryciem w różnych sprawach. I tym razem też ma wtopić się w świat przestępców. Zostaje nawet kurierem dla jednego z mafiosów i zdobywa jego zaufanie. A przynajmniej tak się Michałowi wydaje. Lilka natomiast z niewiadomych nikomu przyczyn pojawia się w sprawie, w której to Grosicki właśnie bierze udział. Chcąc rozwikłać sprawę i jednocześnie wszystko wyjaśnić tych dwoje w pewnym momencie zostaje nawet jakby parą. Jednak muszą na siebie ciągle uważać, ponieważ ktoś ciągle dybie na życie pani Płonki. Kilka razy dosłownie Lilka ociera się o śmierć. Ale ma mega szczęście za każdym razem. Czy jednak uda im się rozwikłać sprawę i dowiedzieć, kto dybie na życie pani mecenas Płonki oraz podinspektora Grosickiego? Oraz czy wyjaśni się w końcu co to ta cała "SITWA", której to macki sięgają baaardzo daleko?

     Tę powieść, jak zresztą wszystkie Pauliny Świst, czyta się lekko, przyjemnie i szybko. Akcja wciąga na maksa. Pomimo faktu, że dzieje się tu czasem sporo, wszystkie wydarzenia są do ogarnięcia i czytelnik nadąża za wszystkim. Oczywiście znów jest sporo łaciny podwórkowej,ale w tym towarzystwie po prostu inaczej by się nie dało,  jest też sex - choć wydaje mi się, że tutaj jest go mniej niż w poprzednich książkach autorki. Dialogi są tak tutaj rozpisane, że czytając ma się wrażenie, że jest się wśród osób, które rozmawiają ze sobą. No i brawo za tak zaplanowaną intrygę, że ja w sumie do końca nie wiedziałam, kto tutaj pociąga za sznurki! Z tym Marcelem też autorka tutaj naściemniała i miałam z nim dylemat. No cóż - wszystkich tych, którzy jeszcze nie czytali "Sitwy" Pauliny Świst zapraszam do lektury! Bo ja po raz kolejny nie zawiodłam się na piórze tej autorki :) I z niecierpliwością czekam na kolejne książki :)


Tytuł: "Sitwa"
Autor: Paulina Świst
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: AKURAT

Za książkę dziękuję Wydawnictwu AKURAT



Komentarze

  1. Przyznam szczerze, że do tej pory nie przeczytałam żadnej książki Pauliny Świst ale postaram się to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest taki wieeeeelu autorów, że nie dziwię się, że jeszcze nie czytałaś. Też mam kilku autorów, których chcę ich książki przeczytać, ale jeszcze nie miałam okazji. Kiedyś to nadrobimy!

      Usuń
  2. Nie wiem czemu, ale książki p.Świst zupełnie od mnie nie przemawiają - chyba tematyka nie jest moja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to mówią - nic na siłę! Może następnym razem przedstawiona przeze mnie książka przypadnie Ci do gustu.

      Usuń
  3. Podziwiam Cię Aniu, że przy 4 dzieci masz jeszcze czas czytać książki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi, hi :) No widzisz Karolciu ;) Jakoś daję radę. Choć czasem czasu brak, to czasem udaje się coś poczytać ;)

      Usuń
  4. Nie znam w ogole ksiażek tej autorki, ale ogolnie rzadko sięgam po polskich autorów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ostatnio czytałam samych polskich autorów. Teraz też czytam kolejną książkę polskiej autorki, a następna w kolei czeka też autorstwa polskiej pisarki :)

      Usuń
  5. Chyba nie mój typ literatury niestety :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo