Premiera tej książki odbyła się 5 lipca tego roku. "Bilet do szczęścia" to kontynuacja dalszych losów Łucji i Hugona poznanych w książce "Konkurs na żonę" o której pisałam tu.
Od wydawcy:
"Łucja, zakochana bez pamięci w młodym prawniku z Krakowa, przeżywa szok, gdy dowiaduje się, że mężczyzna ją uwiódł, aby odziedziczyć spadek. Czuje się oszukana i wykorzystana, a na dodatek jest w ciąży. W pierwszym odruchu chce zerwać związek z Hajdukiewiczem i wrócić w rodzinne strony. Kiedy jej chora babka trafia do krakowskiego szpitala, dziewczyna postanawia pozostać w mieszkaniu Hugona na czas jej rekonwalescencji. Dla mężczyzny, który odkrywa, że naprawdę kocha Łucję, staje się to jedyną szansą na jej odzyskanie. Ale czy Łucja zdoła uwierzyć w szczerość jego uczuć?"
Pierwsza część wywołała u mnie dreszczyk emocji, pisałam zresztą, że pod koniec książki łzy same mi ciekły! Prawie przecież doszło do rozstania naszej pary bohaterów! Łucja dowiedziała się o testamencie i o prawdziwym powodzie zainteresowania nią przez Hajduka. Miała zamiar odejść od niego, jednak choroba babci ją zmusiła w pewien sposób do zmiany decyzji.
Łucja dla zachowania pozorów przed całą swoją rodziną i przed Hajdukiewiczową postanowiła wyjść za Hugona. Z wiadomych powodów nie była to ani najweselsza pani młoda, ani weselicha nie było. Normalnie stypa. Potem młode małżeństwo niby żyje razem - a jednak osobno. Ona z brzuchem śpi sama w przyszłym pokoiku dziecka, on sam w ich sypialni. Przy rodzinie i znajomych udają szczęśliwe i zgodne małżeństwo, a w rzeczywistości wieje chłodem! I choć Hugo ogromnie pomógł babci Maśnik, dbał i troszczył się o żonę, to i tak nie umiał dojść z żoną do porozumienia. Za późno odkrył, że ją kocha, za daleko już ich związek zabrnął w kłamstwie. I z tego wszystkiego ciężko się jemu wywinąć. Kiedy pojawia się dziecko dalej wieje w ich małżeństwie chłodem. Po jakimś czasie niby można zauważyć że ona pragnie, by on ją dotknął, albo że on chciałby wziąć ją w ramiona. Jednak nie dochodzi do tych momentów, bo oboje są uparci i nie potrafią się przełamać do okazania uczuć i za razem Łucja nie jest w stanie jeszcze pokazać Hugonowi, że mu przebaczyła.
Kiedy pod koniec książki już się niby wszystko układa, młodzi dowiadują się, że ich znajoma ma raka. Osobiście odebrałam ten wątek dosyć emocjonalnie - nie, nie popłakałam się, ale w rodzinie sama miałam i mam bliskie mi osoby z tą pieruńską chorobą! Przetrawiłam i to, za to ciągle męczy mnie Nicol. A dokładnie, jak zakończyło się spotkanie Hugona i Nicol u niej w mieszkaniu? To taki niedokończony epizod. A jednak można snuć różne domysły! Jeszcze ten zostawiony niby przypadkiem telefon u niej... Ehh... dobra, już nie drążę tego tematu.
Wszyscy piszą, że w tej książce "Bilet do szczęścia" pani Beata Majewska happy endem kończy przygody Łucji i Hugona. No bo niby co tu dalej o nich pisać? A no moim skromnym zdaniem, to ja bym jeszcze przeczytała czy faktycznie dojdzie do ślubu kościelnego? Przeczytałabym czy faktycznie przeprowadzą się na wieś? Także czy Hugo dogadałby się w końcu z biologicznym ojcem? No i ciekawią mnie trochę losy Damiana. Z niecierpliwością czekam na kolejną książkę pani Beaty Majewskiej. Bo gryzie mnie to co też tam będzie i o kim?!
Za tę książkę i możliwość napisania recenzji dziękuję WYDAWNICTWU PUBLICAT S.A.
A pani Beacie Majewskiej dziękuję za tak fajne książki z emocjami, z nadzieją, z przebaczeniem i siłą prawdziwej miłości :)
Od wydawcy:
"Łucja, zakochana bez pamięci w młodym prawniku z Krakowa, przeżywa szok, gdy dowiaduje się, że mężczyzna ją uwiódł, aby odziedziczyć spadek. Czuje się oszukana i wykorzystana, a na dodatek jest w ciąży. W pierwszym odruchu chce zerwać związek z Hajdukiewiczem i wrócić w rodzinne strony. Kiedy jej chora babka trafia do krakowskiego szpitala, dziewczyna postanawia pozostać w mieszkaniu Hugona na czas jej rekonwalescencji. Dla mężczyzny, który odkrywa, że naprawdę kocha Łucję, staje się to jedyną szansą na jej odzyskanie. Ale czy Łucja zdoła uwierzyć w szczerość jego uczuć?"
Pierwsza część wywołała u mnie dreszczyk emocji, pisałam zresztą, że pod koniec książki łzy same mi ciekły! Prawie przecież doszło do rozstania naszej pary bohaterów! Łucja dowiedziała się o testamencie i o prawdziwym powodzie zainteresowania nią przez Hajduka. Miała zamiar odejść od niego, jednak choroba babci ją zmusiła w pewien sposób do zmiany decyzji.
Łucja dla zachowania pozorów przed całą swoją rodziną i przed Hajdukiewiczową postanowiła wyjść za Hugona. Z wiadomych powodów nie była to ani najweselsza pani młoda, ani weselicha nie było. Normalnie stypa. Potem młode małżeństwo niby żyje razem - a jednak osobno. Ona z brzuchem śpi sama w przyszłym pokoiku dziecka, on sam w ich sypialni. Przy rodzinie i znajomych udają szczęśliwe i zgodne małżeństwo, a w rzeczywistości wieje chłodem! I choć Hugo ogromnie pomógł babci Maśnik, dbał i troszczył się o żonę, to i tak nie umiał dojść z żoną do porozumienia. Za późno odkrył, że ją kocha, za daleko już ich związek zabrnął w kłamstwie. I z tego wszystkiego ciężko się jemu wywinąć. Kiedy pojawia się dziecko dalej wieje w ich małżeństwie chłodem. Po jakimś czasie niby można zauważyć że ona pragnie, by on ją dotknął, albo że on chciałby wziąć ją w ramiona. Jednak nie dochodzi do tych momentów, bo oboje są uparci i nie potrafią się przełamać do okazania uczuć i za razem Łucja nie jest w stanie jeszcze pokazać Hugonowi, że mu przebaczyła.
Kiedy pod koniec książki już się niby wszystko układa, młodzi dowiadują się, że ich znajoma ma raka. Osobiście odebrałam ten wątek dosyć emocjonalnie - nie, nie popłakałam się, ale w rodzinie sama miałam i mam bliskie mi osoby z tą pieruńską chorobą! Przetrawiłam i to, za to ciągle męczy mnie Nicol. A dokładnie, jak zakończyło się spotkanie Hugona i Nicol u niej w mieszkaniu? To taki niedokończony epizod. A jednak można snuć różne domysły! Jeszcze ten zostawiony niby przypadkiem telefon u niej... Ehh... dobra, już nie drążę tego tematu.
Wszyscy piszą, że w tej książce "Bilet do szczęścia" pani Beata Majewska happy endem kończy przygody Łucji i Hugona. No bo niby co tu dalej o nich pisać? A no moim skromnym zdaniem, to ja bym jeszcze przeczytała czy faktycznie dojdzie do ślubu kościelnego? Przeczytałabym czy faktycznie przeprowadzą się na wieś? Także czy Hugo dogadałby się w końcu z biologicznym ojcem? No i ciekawią mnie trochę losy Damiana. Z niecierpliwością czekam na kolejną książkę pani Beaty Majewskiej. Bo gryzie mnie to co też tam będzie i o kim?!
Za tę książkę i możliwość napisania recenzji dziękuję WYDAWNICTWU PUBLICAT S.A.
A pani Beacie Majewskiej dziękuję za tak fajne książki z emocjami, z nadzieją, z przebaczeniem i siłą prawdziwej miłości :)
Hmm ciekawy post chyba się skuszę i sięgnę po ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji wydaje się ciekawa książka. Pozdrawiam Daria <3
OdpowiedzUsuńOj zdecydowanie nie mój typ, literatura faktu lub dobra sensacja to jest to ;)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada. Muszę zaczekać, aż pozycja trafi do biblioteki
OdpowiedzUsuńPierwsza część nadal leży na półce i czeka aż po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuń