Przejdź do głównej zawartości

"Zapach Mazur" Małgorzata Manelska. Pierwsza część Sagi Mazurskiej.

 

     Pierwsza część Mazurskiej Sagi „ Zapach Mazur” Małgorzaty Manelskiej przeniosła mnie na piękne Mazury. I to co tutaj najbardziej mnie wciągnęło, to fakt, że wydarzenia w tej książce dzieją się w dwóch czasach – obecnych i drugiej wojny światowej. Oba te czasy i wydarzenia dziejące się tu autorka cudownie ze sobą przeplata i pomimo  obecnych wydarzeń w książce, ciągle czekałam na dalsze opowieści Trudy.



     Julianna Skrocka nie miała łatwego dzieciństwa, a i później lekko jej nie było, kiedy to mąż wyjechał za granicę do pracy i zostawił ją samą z dzieckiem. Julka jednak dała radę, syna odchowała. Losy Julki i jej męża się rozeszły. Tym bardziej kobieta była zdziwiona, kiedy otrzymała wiadomość, że na Mazurach miałaby zaopiekować się jakąś obcą kobietą. Zawsze myślała, że jej były już mąż nie miał żadnej rodziny, a tu wyszło, że żyje jego babcia i nie ma się nią kto zaopiekować.  Pewne wydarzenia w jej życiu spowodowały, że Julka nie tylko pojechała na Mazury poznać Gertrudę Skrocką, ale i się z nią zaprzyjaźniła, a potem i z nią zamieszkała. To właśnie Truda od czasu do czasu wracając wspomnieniami do swojego dzieciństwa i młodości opowiada młodej kobiecie o swoich wesołych, ale i przerażających przeżyciach. Na dodatek młoda Skrocka ma dwóch adoratorów i sama nie wie co z tym faktem zrobić. Czy Julka w końcu zawalczy o siebie i o miłość? Czy wybierze któregoś z adoratorów ? Czego dowie się od Trudy, a co jeszcze ta przemiła staruszka ukrywa? No i czy poradzi sobie nasza bohaterka w nowym miejscu, w nowej rzeczywistości?

     Jest to piękna powieść, w której przeczytacie o samotnym macierzyństwie, o zdradzie, o niewdzięczności najbliższych, o samotności,  o miłości, o przyjaźni, o bezinteresownej pomocy. Także o przeżyciach związanych z czasami tuż przed II wojną światową i podczas niej. Jak dramatyczne losy dotykały także niemiecką ludność.  Przyznam się szczerze, że wciągnęłam się w losy Julki i momentami miałam ochotę potrząsnąć nią, bo nie mogłam uwierzyć, że w pewnych momentach zamiast postawić się, ona potulnie zgadzała się na wszystko. Nawet kosztem własnego dobra i szczęścia. Ja tak nie umiem, ja walczę o siebie i swoich najbliższych. Pewnie dlatego ona mnie tak denerwowała. Za to w stu procentach popieram jej wybór wyjazdu na Mazury, no i wybór partnera też mi się podoba. Po cichu powiem, że temu facetowi kibicowałam.  Jednak najbardziej w książce czekałam na wszystkie momenty z Trudą. No co to jest za kobieta! Kobieta wulkan! Zresztą postać Elzy też ma miejsce w moim serduchu! Te dwie przeurocze, mądre i zarazem przebiegłe staruszki, to najbardziej barwne bohaterki w tej książce. Oczywiście prym wiedzie Gertruda! Sama chciałabym mieć taką babcię, no cóż, nie mam już żadnej. Ale czas spędzony z tą lekturą był bardzo przyjemnym czasem. Mogłam się podczas czytania powkurzać, pośmiać, rozmarzyć, porozważać pewne kwestie,  ale także kibicować bohaterom. A te wspomnienia z odległych czasów, to aż drapałam nogą kiedy Truda opowiadała swoje losy i przerywała. Eh… miałam wtedy ochotę przekartkować kilka stron, żeby dowiedzieć się co dalej się wydarzyło? Jednak czytałam posłusznie strona za stroną. I zakończenie też mi się mega podoba.  Teraz czas wziąć się za drugą część ;)

 


Tytuł: "Zapach Mazur"

Autor: Małgorzata Manelska

Ilość stron: 406

Wydawnictwo: WasPos


     Dziękuję pięknie Wydawnictwu WasPos za tę książkę. 

Komentarze

  1. Chętnie zwrócę uwagę na tę lekturę i kolejne tomy w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastycznie, kiedy mamy dostępną kolejną odsłonę serii, kiedy natychmiast możemy w nią wejść, przedłużanie przyjemnej przygody czytelniczej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, to jest świetna przygoda, kiedy można tom po tomie poznawać kolejne losy bohaterów.

      Usuń
  3. Lubię zarówno Mazury, jak i książki zahaczające swoją fabułą o II wojnę światową - także chyba by mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli będziesz miała okazję, to polecam serdecznie :)

      Usuń
  4. Przeczytałam całą serię, wspaniałe połączenie historii i współczesności

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa seria, chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo