Przejdź do głównej zawartości

"Paddington daje sobie radę" Michael Bond.

      Wznowienie wydania "Paddingtona" przez Wydawnictwo Znak Emotikon to był rewelacyjny pomysł. Bardzo podobają mi się i te okładki, gdzie każda jest w innym kolorze, i sama postać Paddingtona na okładce jest jak żywa, no i te ilustracje w książkach Peggy Fortnum - no rewelacja. A historyjki ukochanego przez tak wielką grupę dzieci, młodzieży i dorosłych misia po prostu wciągają i każdy bawi się przy nich wyśmienicie!



     Poprzednie części z przygodami Paddingtona opisywałam Wam część 1 tutaj  , a część 2 tutaj . Dziś nadeszła pora na część 3. Czyli na "Paddington daje sobie radę". 







     Więc tak, mamy tutaj 7 rozdziałów. Tak jak i w poprzednich książkach, tutaj każdy rozdział to historyjka z misiem Paddingtonem w roli głównej, bo jakże by inaczej, ale są to historyjki z humorem, a nawet rzekłabym, że można czasem z nich i wyciągnąć morał. Jak choćby z opowiadania "Kłopoty w pralni". Tutaj całkiem przez przypadek, nasz niedźwiadek zabrał stare swetry sąsiada, które uprał w za wysokiej temperaturze. One się skurczyły i w końcu pasowały na pana Currego. Nie dość, że jest tu pokazana pomoc drugiej osobie, to jeszcze skurcz swetrów okazał się zbawienny dla sąsiada. Normalnie same plusy!  Ale w książce przeczytamy też jak to rodzina Brownów wraz z Paddingtonem wybrali się na piknik na rzece. Później pan Gruber zabrał misia na aukcje. Nooo tam to dopiero miś się wynudził. I szkoda, że pan Gruber nie wyjaśnił misiowi zasad panujących na aukcjach, zanim tam poszli ;) Ale obaj się czegoś nauczyli ;) Niesforny misio postanowił oczywiście trochę pomajsterkować i znów nabroił u pana Currego. Za to później Brownowie zabrali misia pierwszy raz do kina. Oj, było to dosyć spektakularne wyjście ;) Potem pan i pani Brown się pochorowali, gosposi i dzieci w domu nie było, więc kto zajął się choruskami? No tak! Nasz milutki Paddington. A jak mu poszła opieka nad państwem Brown? O tym sami poczytacie. Bo do tego już na sam koniec jest jeszcze niezwykła przygoda z rodzinnym wyjściem do restauracji. Do eleganckiej restauracji, gdzie do tej pory jeszcze nie mieli przyjemności obsługiwać niedźwiadka. 



     Wierzcie mi na słowo. Ubaw po pachy z tym Paddingtonem! I pomyśleć, że ten wielbiciel marmolady już od ponad 60 lat rozśmiesza i raduje dzieci na całym świecie! A książki z jego przygodami zostały przetłumaczone na ponad 30 języków! Oczywiście, jego przygody to klasyka brytyjskiej literatury dziecięcej. A jak jest u nas, w Polsce? Myślę, że ten zwariowany i jedyny w swoim rodzaju niedźwiadek ma i u nas ogromne grono swoich fanów, którzy uwielbiają jego przygody zarówno te w książkach, jak i na ekranie tv czy kina. A moje dzieci wręcz domagają się czytania przygód o tym niedźwiadku. Może dzięki jego przygodom mają wesołe sny? Hmmm... To jak? Skusicie się na książkę z przygodami Paddingtona? Rodzinnie Wam polecamy :)



Tytuł: "Paddington daje sobie radę"

Autor: Michael Bond

Ilość stron: 160

Wydawnictwo: Znak Emotikon


     Dziękuję pięknie za ten egzemplarz Wydawnictwu Znak Emotikon. 

Komentarze

  1. Uwielbiam tego misia. Mój starszy siostrzeniec też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jamo mej młodsze dzieci i ja :) Też mamy do niego słabość :)

      Usuń
  2. To byłby super prezent pod choinkę. Święta za nami ale na pewno zdarzy się jeszcze okazja na sprezentowanie tej książki dzieciaczkom w rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie że tak! W końcu zbliżają się powoli święta wielkanocne, czy dzień dziecka za kilka miesięcy, a może urodziny ;) Powód do obdarowania książkami zawsze się znajdzie :)

      Usuń
  3. Miałam okazję zapoznać się z tą pozycją i poprzednimi o niedźwiedziu. Jestem nimi zachwycona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj uwielbiałam tego misia, więc z chęcią bym kupiła taką ksiazke dla mojego synka jeśli nadazy się okazja ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. niestety moje dzieciaki nie przepadają za Paddingtonem, a ja strasznie nad tym ubolewam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój najstarszy syn już też niestety wyrósł z bajek i Paddingtona. Ale pocieszam się, że reszta moich dzieci jeszcze są oczarowani tym niedźwiadkiem i jego historyjkami :)

      Usuń
  6. Pięknie się prezentują :) humorystyczne opowiastki zawsze są na czasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale też takie wesołe przygody dzieci lubią i mają radochę wyobrażając sobie to wszystko, co przydarza się temu niedźwiadkowi.

      Usuń
  7. Fajnie że bajeczka przemyca przydatne informacje które mogą się przydać w dalszym życiu takiemu dzieciaczkowi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem tak... ta książka musi się u mnie znaleźć chociażby ze względu na cudowną okładkę :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo