Przywiozłam sobie od mamy trochę fasolki szparagowej, dorwałam jeszcze trochę mojej z ogrodu i potem czekała mnie praca z wekowaniem jej:) Ale że ja lubię zaprawy, to dla mnie to nie jest jakieś mega wyzwanie, tylko przyjemność:)
Więc najpierw poobcinałam końcówki fasolce, potem ją umyłam i następnie część w całości powkładałam do słoików, a część pokroiłam i włożyłam do słoików:)Potem zrobiłam zalewę z wody i soli. W sumie to ja robię taki proporcje: na 2 litry wody łyżka soli. Jeszcze smakuję ją, aby za słona mocno nie była, bo przecież nie chcę kisić fasolki, tylko przygotować ją do zupy czy innego dania. I tą zalewą zalewamy fasolkę w słoikach, obcieramy słoiki na sucho i nakrętki, zamykamy słoiki i potem na bardzo małym ogniu gotujemy w kociołku. Co do gotowania, to ja słoiki gotuję ok 1,5 godziny (liczymy od momentu bulgoczącej wody), ale można i ze 2 godziny gotować. To zależy czy chcemy mieć fasolkę jeszcze ździebko twardawą, czy całkiem mięciutką:)
Taką w całości, to najczęściej podaję choćby jako ciepły dodatek do mięsa, ziemniaków i sosu. Wystarczy taką gotową fasolkę podgrzać w garnku z tą wodą ze słoiczka i potem wyłożyć ją na miseczkę - można polać podsmażoną bułką tartą:)
Natomiast taką pokrojoną, to mam do zupy fasolowej. Takie małe uproszczenie - bo od razu wrzucam ją do garnka z prawie gotową zupką, tylko chwilę pogotuję, by fasolka się podgrzała i gotowe:)Czasem taką pokrojoną dodaję też do lecza, nawet do spaghetti czy do zapiekanki.
PYCHA:)
Więc najpierw poobcinałam końcówki fasolce, potem ją umyłam i następnie część w całości powkładałam do słoików, a część pokroiłam i włożyłam do słoików:)Potem zrobiłam zalewę z wody i soli. W sumie to ja robię taki proporcje: na 2 litry wody łyżka soli. Jeszcze smakuję ją, aby za słona mocno nie była, bo przecież nie chcę kisić fasolki, tylko przygotować ją do zupy czy innego dania. I tą zalewą zalewamy fasolkę w słoikach, obcieramy słoiki na sucho i nakrętki, zamykamy słoiki i potem na bardzo małym ogniu gotujemy w kociołku. Co do gotowania, to ja słoiki gotuję ok 1,5 godziny (liczymy od momentu bulgoczącej wody), ale można i ze 2 godziny gotować. To zależy czy chcemy mieć fasolkę jeszcze ździebko twardawą, czy całkiem mięciutką:)
Taką w całości, to najczęściej podaję choćby jako ciepły dodatek do mięsa, ziemniaków i sosu. Wystarczy taką gotową fasolkę podgrzać w garnku z tą wodą ze słoiczka i potem wyłożyć ją na miseczkę - można polać podsmażoną bułką tartą:)
Natomiast taką pokrojoną, to mam do zupy fasolowej. Takie małe uproszczenie - bo od razu wrzucam ją do garnka z prawie gotową zupką, tylko chwilę pogotuję, by fasolka się podgrzała i gotowe:)Czasem taką pokrojoną dodaję też do lecza, nawet do spaghetti czy do zapiekanki.
PYCHA:)
Gotujesz tylko raz? Nigdy Ci się nie popsuła?? U nas od wieków fasolkę gotuje się na 3 razy, bo inaczej gnije
OdpowiedzUsuńWiesz, kiedyś z mamą najpierw obgotowywałyśmy fasolkę i potem taką już obgotowaną układałyśmy w słoikach, zamykałyśmy i wtedy jeszcze słoiki gotowały się z 20-30 minut. Od zeszłego roku obrałyśmy inną technikę, tę którą tu w poście opisałam, że surową fasolkę wkładamy do słoików i gotujemy 1,5 do 2 godziny:) Wiesz, nam czasem jakiś słoik też się zepsuje z fasolką, choć mi się bardziej wydaje,że to akurat wina nakrętek. Ale od zeszłego roku ani jeden słoik z mojej fasolki się nie zepsuł - więc sposób chyba jest dobry:) A z gotowaniem fasolki na 3 razy, to w ogóle pierwszy raz słyszę :) Choć każdy ma swoje techniki i sposoby:)
Usuńjeszcze nigdy nie robiłam :D a w tym roku jeszcze nie jadłam zgroooooza ;-)
OdpowiedzUsuńOj Karola, jak tam można??? Hi, hi, ja najczęściej fasolkę zajadam jesienią i zimą:) Ale ogólnie to jadam ją cały rok - o ile mam ją:)
UsuńTeż jestem na etapie zapraw choć u mnie dziś ogórki na tapecie a fasolki jeszcze nigdy nie robiłam a często mam chętkę zimową porą wiec czas zakasać rękawy i od jutra będę fasolke zaprawiać
OdpowiedzUsuńOgórki, to muszę najpierw od mamy sobie przywieźć, bo ja nie mam posadzone. Powodzenia z fasolką:)
UsuńNo proszę. A ja takiej fasolki nigdy nie robiłam! Nie wiem czemu. W zeszłym roku tyle jej zmęczyłam, że do dzisiaj mam wstręt - a mogłam do słoików porobić!
OdpowiedzUsuńKochana, ja tam nic nie marnuję - jak nie kisze, to marynuję albo na słodko robię:) Uwielbiam mieć zapasy na zimę! Chyba trochę jestem jak chomik:):)
UsuńNie lubię fasolki :-)
OdpowiedzUsuńNo jak to tak można ??? :)
Usuń