Przejdź do głównej zawartości

Nasz rozszczepek u logopedy.

     Gwiazdeczka ma całkowity rozszczep wargi i wyrostka zębodołowego z lewej strony. Ale o tym pisałam tutaj . Dziś chciałam tak króciutko opisać naszą wizytę u logopedy.


     Na naszej pierwszej wizycie w Olsztynie, chirurg kazał od razu umówić się nam do logopedy z córką. Tak też zrobiliśmy. Wizyta odbyłam się w styczniu. Czyli od pierwszego spotkania z chirurgiem do wizyty u logopedy minął ok 1 miesiąc. 

     U logopedy mieliśmy być pomiędzy 8.00 a 10.30. Co dla nas znaczyło, że wstać musieliśmy dosyć szybko, bo jedziemy z domu do Olsztyna 3 godziny i troszkę ;) Ale daliśmy radę. Wielkiej kolejki nie było. Z tego co pamiętam, to przed nami były 4 osoby. W gabinecie pani obejrzała córuni usteczka, palcami sprawdziła jak wygląda jej podniebienie i choć pocieszyła, że super, że mała ma całe podniebienie, to jeszcze nie wiadomo  jak to z nim będzie. Wszystko okaże się po operacji. Trzymam mocno kciuki za córcię, żeby z podniebieniem było wszystko ok i nie miała nigdy problemów z wymową! Poza tym uciskała córci ten wyrostek zębodołowy i kazała tak nam przyciskać go 10 razy dziennie po 1 minucie. Ot i cała wizyta. Na do widzenia usłyszeliśmy, że teraz to się dopiero po operacji zobaczymy. 

     Po powrocie do domu uciskałam jej to przez minutę i Gwiazdeczka zasnęła. A że ona przeważnie śpi na brzuchu, to pamiętam to jak dziś, że kiedy się przebudziła i ją podniosłam, to przeraziłam się, bo na twarzy i na pieluszce tetrowej była krew. Puściła się jej z noska. A wcześniej czegoś takiego nie było! Więc stwierdziłam, że to od tego uciskania. Tego dnia już jej nie uciskałam więcej tego wyrostka. Na drugi dzień po dwóch, czy trzech seriach ucisków znów krew się jej puściła. Więc chyba za mocno uciskałam. Najmłodszy synio miał za kilka dni swojego logopedę i starałam się jej podpytać, co ona sądzi o tej krwi z noska? Powiedziała, że się nie zna, no ale może faktycznie za mocno jej uciskam. Żeby spróbować trochę słabiej. I tak też robię. Choć przyznam się z ręką na sercu, że nie robię jej 10 razy po 1 minucie tych ucisków. Ale może ze 2 no czasem 3 razy po 1 minucie. I nie ma do dziś żadnej krwi z noska. Czasem się tylko obawiam, czy teraz za słabo jej nie uciskam?! Eh.... i bądź tu rodzicu mądry! Za mocno  źle, za słabo też może nie być dobrze. 

     Zastanawiam się tylko nad jednym. W Warszawie dzieci przed operacją nie mają żadnej wizyty u logopedy, a w Olsztynie tak? Dlaczego? No i jak czytam opinie niektórych lekarzy, to jedni są za masażami wargi czy podniebienia jeszcze przed operacją, a inni kategorycznie przeciw! Zgłupieć od tego można. Dobra, to tyle na chwilę obecną. Pod koniec tego m-ca mamy wizytę u chirurga w Olsztynie. Napiszę Wam później co i jak :) 


Komentarze

  1. Taka sytuacja faktycznie może przerazić, a od niektórych lekarskich zaleceń aż głowa boli. Najgorzej kiedy każdy specjalista mówi co innego - a ich porady się wzajemnie wykluczają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. I wtedy rodzic głupieje, bo nie wie czy coś robić czy nie, a dziecku pomóc chce przecież!

      Usuń
  2. No właśnie...jeden mówi tak, inny tak i faktycznie później rodzic zastanawia się co dla dziecka jest dobre. Też mieliśmy sytuację gdy synuś był mały, że dostaliśmy lekarstwo, które mogło przynieść więcej szkód niż pomóc. Dowiedzieliśmy się już po fakcie i od innego lekarza. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
    Trzymam za Was kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to bardzo dobrze, że synkowi nic się nie stało! Ale taka jest prawda, że czasem lekarze przepisują takie leki, które mogą właśnie bardziej zaszkodzić niż pomóc. Gdybyśmy my - rodzice - znali się na wszystkim, to byśmy się do lekarzy nie musieli z dziećmi fatygować!

      Usuń
  3. Rob tak, jak czujesz. Ja w ogole bym tego nie uciskala. Szczegolnie, ze leciala jej krewka. Sliczna Laleczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Miniu ;) A wiesz, ani wczoraj ani dziś z rana jej nie uciskałam a obudziła się z cieknącą krewką z jednej dziurki z noska. Tak tylko podejrzewam, że sobie zadrapała, no ale kto to wie od czego puściła się ta krew.

      Usuń
  4. Trzymam zatem kciuki, aby wszystko poszło po Twojej myśli.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Nie takie biedne :) Jest najukochańsze na świecie :)

      Usuń
  6. Co lekarz to opinia... Buziaki dla Małej ślicznoty !

    OdpowiedzUsuń
  7. Kilka podobnych sprzecznych wskazówek przerabiałam, w końcu i tak kierowałam się własną intuicją, zbieram dane i wybieram wariant, który wydaje mi się najrozsądniejszy. Ale to takie trudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, to rodzic podejmuję tę ostateczną i najtrudniejszą decyzję dotyczącą swojego dziecka. I to rodzic ma najtrudniej.

      Usuń
  8. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po Waszej myśli. Pozdrawiam Was serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa pocieszenia. Choć w obecnej sytuacji, z szalejącym wirusem to nie wiem, czy operacja będzie w terminie. Czas pokaże.

      Usuń
  9. Ja również bym kierowała się swoją matczyną intuicją :) Życzę wytrwałości dla Was i powodzenia operacyjnego :* Całuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Co bardzo ;) Choć zastanawiam się teraz, jak to będzie? Bo przez pandemię wirusa wszystko odwołują lub przesuwają. No cóż, pożyjemy, zobaczymy co to będzie ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo