Przejdź do głównej zawartości

"Rabih znaczy wiosna" Weronika Tomala.

     Już kolejny raz wzięłam udział w Book Tour u PasjoMatka &spółka . Tym razem zgłosiłam się do przeczytania książki Weroniki Tomala "Rabih znaczy wiosna". 



     "Martę i Rabiha połączyła prawdziwa przyjaźń od dziecka. Są jak brat i siostra, jak papużki - nierozłączki, jak dwie połówki tego samego kamienia. Różni ich tylko jedno - w żyłach Rabiha płynie arabska krew. Choć wychował się w Polsce i czuje się prawdziwym Polakiem, nie jest akceptowany przez otoczenie za względu na kolor skóry i egzotyczną urodę, którą odziedziczył po ojcu. Nieszczęśliwy splot wydarzeń sprawia, że ich wyjątkowa relacja urywa się, blednie, majaczy we wspomnieniach dorosłych już ludzi. Los bywa jednak przewrotny - Marta i Rabih spotykają się ponownie i to w okolicznościach, o których oboje chcieliby zapomnieć. Ona wiedzie poukładane, szczęśliwe życie, on za moment staje na ślubnym kobiercu. I świat staje na głowie."

      Podobno jesteśmy narodem tolerancyjnym. Ale wydaje mi się, że to zależy od danej osoby i od danej sprawy. I tutaj w książce jest podobnie. Marta urodziła się w Polsce i ma rodziców Polaków. Rabih urodził się w Polsce, ale ma mamę Polkę, a ojca Araba. I już to podpowiada nam, że Rabih ma urodę za ojcem, więc wygląda inaczej niż polscy chłopcy. Marcie to jednak nie przeszkadzało i przyjaźniła się z Rabihem. Nic nie było w stanie ich poróżnić. Aż do pewnego dnia. Kiedy to mama Marty oglądając wiadomości w tv, usłyszała o ataku na WTC, była w szoku i w tym momencie zadzwonił dzwonek, a za drzwiami stał Rabih. Matka Marty obrażając młodzieńca wyrzuciła go z domu i zabroniła spotykania się z jej córką! W ten sposób drogi Marty i Rabiha rozeszły się na kilkanaście lat. W tym czasie każde z nich w jakiś sposób ułożyło już sobie życie. Marta wraz z koleżanką założyły własny interes i właśnie podczas wypełniania swoich obowiązków na jednym z przyjęć, Marta wśród gości rozpoznała Rabiha! Kiedy i on ją rozpoznał, to najpierw był na nią zły! Później szukał z nią kontaktu. I tym sposobem w jakimś stopniu znów byli obecni w swoim życiu i razem wspominali przeszłość. Jednak on planował już ślub z inną, a ona nie umiała pogodzić się z ponowną stratą przyjaciela i mężczyzny, którego kochała. 

     Książka jak najbardziej w moim guście. Czytało mi się ją bardzo dobrze i szybko. Losy głównych bohaterów bardzo mnie wciągnęły. I byłam bardzo ciekawa, jak dalej potoczą się losy Marty i Rabiha. No i przyznam szczerze, że trochę przewidywałam już zakończenie, ale całościowo jednak mnie zaskoczyła końcówka. Mieliście okazję przeczytać tę książkę? Zachęcam, jeśli lubicie takie klimaty, gdzie jest przyjaźń, miłość, rasizm, ból, radość - po prostu ogrom emocji :) 



Tytuł:"Rabih znaczy wiosna"
Autor: Weronika Tomala
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: Dlaczemu

     Raz jeszcze dziękuję Kamili z PasjoMatka&spółka za możliwość wzięcia udziału w tym  Book Tour oraz Weronice Tomala, za możliwość przeczytania jej książki :) 

Komentarze

  1. Nie czytałam jeszcze tej książki ale może sie skusze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, to okładka mnie nie skusiła, za to zawartość książki bardzo :) Polecam sięgnąć kiedyś po nią:)

      Usuń
  2. Brzmi zachęcająco, lubię tego typu tematykę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję za tak piękną recenzję. Cieszę się, że czas spędzony z bohaterami nie był zmarnowany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za możliwość przeczytania tej książki :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Bardzo ciekawy projekt okładki, aż się zaciekawiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, mnie okładka za bardzo się nie podoba, za to treść książki mi się podoba :)

      Usuń
  5. No właśnie to nie do końca moje klimaty ale myślę, że mogłabym się skusić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będziesz miała kiedyś możliwość, to zapraszam do lektury :)

      Usuń
  6. Zaciekawiłaś mnie tym opisem. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolinko jak będziesz miała kiedyś okazję, to przeczytaj tę książkę :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  7. Chyba na razie nie mam ochoty na takie klimaty ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bloga autorki obserwuje, ale tej książki jeszcze nie czytałam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz,czyli czas sięgnąć po jakąś, a ja z chęcią sięgnę po kolejne książki tej autorki :)

      Usuń
  9. Ten blog to ja obserwuje od dobrych kilku tygodni.Naprawdę jest prowadzony bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo