Przejdź do głównej zawartości

"Sekrety zamkowych podziemi" Joanna Hacz.


     Jeśli chcecie się pośmiać i oderwać od codzienności, to polecam Wam tę książkę. Jest to lektura z wakacyjną przygodą 3 dziewczyn. A jak są 3 młode, różne pod każdym względem kobiety, to już sami możecie domyślić się, że zapowiada się ciekawie.



     "Kaśka, szalona i nieobliczalna studentka polonistyki, wraz z koleżankami wyjeżdża na wakacje. Początkowo wyjazd nie zapowiadał się niezwykle, do czasu, aż dziewczyny dotarły na miejsce...
     Okazało się, że wczasowiczki nie mogą zamieszkać w zamkowym hotelu, ponieważ w ostatnim czasie kilka kobiet zaginęło tam w niewyjaśnionych okolicznościach. Dziewczyny, nie chcąc zrezygnować z przygody, dopinają swego i ostatecznie dostają zakwaterowanie w jednym z pokoi. 
     Żądna przygód Kaśka odkrywa tajemne podziemia ukryte przed turystami, ale to tylko początek ciągu zagadkowych wydarzeń."

     Więc tak, kiedy zaczęłam przygodę z tą książką, byłam trochę zdezorientowana postępowaniem głównej bohaterki. Dlaczego? Ponieważ jej siostra miała wypadek i leżała w szpitalu, a ona ni z gruszki, ni z pietruszki postanowiła, że musi w końcu znaleźć sobie pracę. I tutaj nie rozumiem jej postępowania. Ale potem już wszystko mi się kleiło. Kaśka nawet znalazła pracę. Choć potem ją z niej wyrzucono. I wtedy właśnie nadarzyła się okazja wyjazdu na kilka dni. Bohaterka zabrała ze sobą najlepszą przyjaciółkę i jedną z koleżanek z byłej już pracy. Zamieszkały wbrew zakazom w zamku, z którego wcześniej zaginęło już kilka innych kobiet. I Tutaj dopiero zaczęło się dziać. Choć nie powiem, żeby wcześniejsze perypetie Katarzyny nie były ciekawe! Co to to nie! Wokół niej ciągle się coś dzieje. Nawet jak ona sama tego nie chce. Więc zawsze jest ciekawie i interesująco. W zamku kobiety spotykają Mirka, policjanta z ich rodzinnej miejscowości. Dodam, że Kasia i Mirek za sobą nie przepadają. A wiecie jak to się mówi - kto się lubi, ten się czubi! Tak więc z tą dwójką sporo tutaj będzie różnych scen. Naszą główną bohaterkę będą tutaj podrywać, będą obrażać, będą próbować ją porwać, jej się pozbyć - no po prostu czego tu jej nie będą chcieli zrobić ;) Ale choć to zwariowana kobieta jest, to z każdych opałów wychodzi cało. Rzekłabym, że spada na cztery łapy, jak kot :)
     Jeśli w tym trudnym czasie, kiedy hasło #zostańwdomu ciągle obowiązuje, nie wiecie jak sobie poprawić humor, to polecam Wam tę książkę. Od siebie jeszcze dodam, że scena z samochodem, kiedy Kasia zasiadła za kierownicą rozwaliły mnie do tego stopnia, że nie mogłam się powstrzymać od śmiechu!!! Pani Joanno dziękuję za książkę z jajem :) Naprawdę już długo żadna książka mnie tak nie ubawiła!!! I nawet chciałabym, aby wyszła druga część z przygodami tych bohaterów. 

     A Wydawnictwu LUCKY dziękuję za możliwość przeczytania tej książki :)


Tytuł: "Sekret zamkowych podziemi"
Autor: Joanna Hacz
Ilość stron: 416
Wydawnictwo: LUCKY
     

Komentarze

  1. Znowu widze tytuł chyba bardziej dla mojej siostry :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę koniecznie przeczytać ta pozycje bardzo mnie zaciwkawila

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tą książkę i przyznam, że nawet mnie rozbawiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię takie wesołe klimaty, więc dla mnie w sam raz :)

      Usuń
  4. Śmiech i oderwanie od smutnej rzeczywistości to coś, czego chyba każdy z nas teraz potrzebuje - także książka idealna na obecne czasy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli można się pośmiać, biorę w ciemno :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety, kompletnie nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może następnym razem zainteresuje Ciebie książka u mnie :)

      Usuń
  7. intrygujący tytuł, muszę koniecznie poznać tą historię

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta książka wydaje się byc bardzo ciekawa!

    OdpowiedzUsuń
  9. Temat dość poważny, a piszesz, że zabawna. To ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bo nawet jeśli dochodzi do porwania kobiet i główna bohaterka wpada w w centrum tych wydarzeń jest tak ta sytuacja przedstawiona, że czasem nie sposób się nie uśmiechnąć i nie pomyśleć, że ta Kaśka niby pechowa, a jednak zawsze spada na 4 łapy!

      Usuń
  10. Książka wydaje się być interesująca i chyba spodobała by się mojej żonie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubi lekkie i wesołe książki, to poleć ją żonie:)

      Usuń
  11. Polecę książkę koleżance- Kasi, którą wciąż spotykają różne perypetie...

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow, ostatnio nocowałam w zamku, więc to świetna lektura na czasie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo kiedy znó wybierzesz się do zamku na noc, to z tą książką :)

      Usuń
  13. Ooo, to może być ciekawe.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lekka, przyjemna i wesoła ta książka :) W wolnym czasie do przeczytania :) Pozdrawiam i ściskam :)

      Usuń
  14. Wow, a myślałam, ze to bardziej historyczna będzie książka! W takim razie to lektura dla mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, w końcu coś dla Ciebie! Daj znać jak ją przeczytasz, czy Ci się spodobała?!

      Usuń
  15. Książka lekka, ale chyba bardziej dla nastolatek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i dla nastolatek, albo i dla estek, wszystko zależy kto co lubi. Ja osobiście pomimo swojego już nie nastoletniego wieku ;) lubię taką lekturę.

      Usuń
  16. Też mam na imię Kasia, i czuję się w obowiązku przeczytać tę książkę. Pozdrawiam serdecznie i koniecznie zajrzyj do mnie na chicbykate.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, jeśli imię zobowiązuje, to teraz czuję się w obowiązku przeczytać wszystkie książki z bohaterkami o imieniu Ania :) Chyba trochę ich będę musiała przeczytać ;) A tak poważnie, to zapraszam do lektury :)

      Usuń
  17. Ciekawa propozycja lekturę. Na pewno po nią sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  18. Już sam tytuł, jego tajemniczość, przemawia do mnie, chętnie wchodzę w klimaty sekretów owianych przeszłością. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Fajny tytuł, ciekawe czy dowiem się pod nią ukryte? :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo