Przejdź do głównej zawartości

"Perły ramadanu - z pamiętnika muzułmanki" Ajsza S.


     "Zabawnym jest, jak Bóg pisze przewrotne scenariusze - nikt przecież nie budzi się pewnego pięknego dnia z genialnym pomysłem od dziś pobawię się w islam."

      Przeczytanie książki zajęło mi tydzień. Jest naprawdę cieniutka, ma ledwo 124 strony. Więc spytacie dlaczego tak długo ją czytałam? A no sama nie wiem. Myślałam, że książkę w formie pamiętnika przeczytam szybko - bo wiecie, o czyichś sekretach i problemach czyta się z wielką ekscytacją. Ale tutaj było zupełnie inaczej. Potrzebowałam chwil refleksji. A potem długo zabierałam się za tę recenzję.

     Co ja wiem o muzułmanach i ich religii? W sumie niewiele. Dzięki tej książce mogłam trochę lepiej poznać zarówno religię jak i zasady panujące w islamie, ale także poznać odczucia kobiety urodzonej w Polsce, wychowanej w Polsce, ale która czuła, że religia Katolicka jej nie do końca odpowiada i szukała religii dla siebie. I dopiero wyjechawszy za granicę tam odnalazła religię, która ją satysfakcjonuje i daje jej radość. W tym momencie powiem tylko - że cieszę się, że autorka po tylu latach poszukiwań swojej religii odnalazła tę, która ją raduje, która daje jej siłę, która ją wręcz przepełnia. I to się naprawdę czuje podczas czytania tego pamiętnika. 

      Ja jestem Katoliczką. Nie mam problemu z ludźmi innej wiary. To tacy sami ludzie jak i ja. A spotykając osobę innego wyznania nie muszę z nią rozmawiać o wierze. Jest tyle innych tematów. Jednak po przeczytaniu tego pamiętnika już wiem, że są w islamie rzeczy, które niekoniecznie mi się podobają. Jak choćby umówione małżeństwa. Kiedy o tym czytałam, to przypomniało mi się, jak za dawnych czasów w Polsce też były aranżowane małżeństwa. Choć w obu przypadkach trochę różnią się sposoby wyszukiwania małżonków. Autorka pisze, że w wierze katolickiej jest dużo różnych modlitw, które katolicy muszą nauczyć się na pamięć. Mało tego, mamy modlitwy do Boga oraz do różnych świętych osób. A w islamie modlą się tylko do Boga i modli się każdy po swojemu. Jest to swego rodzaju ułatwienie i może nawet mogą to traktować po części jak rozmowę z Allahem. Chociaż zauważyłam, że też mają różne regułki, których się uczą, bo inaczej modlą się, kiedy wychodzą z domu, inaczej kiedy mają jakiś kłopot, a jeszcze inaczej, kiedy mają jakąś prośbę. Poza tym dowiedziałam się, że czasem ciężko jest pogodzić się rodzinie czy znajomym, kiedy my zmienimy wiarę oraz że nawet w społeczeństwie, które wyznaje tą samą religię, można czuć się samotnym i niezrozumianym.

   "Rodziny i znajomi nie zawsze chętnie przyjmują informację o czyjejś zmianie wyznania. Bardzo często pojawiają się odrzucenie i samotność. Tym ciężej, jeżeli nie mamy wsparcia i poczucia przynależności wśród muzułmanów, by wypełnić puste miejsce w sercu po obecności tych, którzy nagle nas nie znoszą. Trzeba mieć trochę szczęścia, bowiem oprócz tego, że ktoś wyznaje tę samą religię, należy się dobrać pod względem osobowości i poglądów na życie..."

   Ten pamiętnik ukazuje życie kobiety, która niejedno przeszła w swoim młodym dosyć wieku. Doświadczyła przykrych, ale i radosnych momentów. Z radością opowiada, jak dzięki Allahowi czuła ulgę, szczęście, radość. My, czytelnicy mamy możliwość spojrzenia na muzułmanów oczyma Polki, która świadomie przeszła z katolicyzmu na ilsam i wśród muzułmanów układa sobie ciągle życie. Nie ważne czy my albo inni ludzie popieramy wybór autorki. My tutaj nie mamy oceniać jej wyboru. Bo każdy z nas jest inny i każdy z nas podejmuje swoje wybory. Także te, czy chcemy należeć do jakiejś wiary, czy też nie. Ale poprzez tę książkę możemy inaczej spojrzeć na muzułmanów i ich wiarę. Jeśli zaciekawiłam Was - to serdecznie polecam przeczytanie tej książki zarówno w papierze, jak i w formie e-booka na Ridero.eu.

#współpracabarterowa z Ajszą S.




Tytuł: "Perły ramadanu - z pamiętnika muzułmanki"

Autor: Ajsza S.

Ilość stron: 124

Wydawnictwo: Ridero.eu


     Dziękuję serdecznie autorce za egzemplarz książki. 



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapomnieć wyjąć kartę z bankomatu!

     Wiecie, jeszcze o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Jak można korzystać z bankomatu i odejść od niego nie zabierając swojej karty???????????? Nie rozumiem tego i oby mi się to nigdy nie przytrafiło!      Wczoraj będąc z mężem na zakupach w mieście, musiałam podejść do tejże ściany płaczu, aby wybrać trochę gotówki. No niestety na bazarkach jeszcze kartą płacić się nie da, więc trzeba mieć gotówkę w portfelu. Przed nami podeszła inna para małżonków do bankomatu ( oboje wyglądali na ok 40 lat). Stali razem przy tym bankomacie, razem zaglądali w monitor bankomatu, ja z moim mężem staliśmy z boku i rozmawialiśmy sobie. W pewnym momencie usłyszałam, jak tamta kobieta mówi do męża, że jej się tutaj coś nie zgadza, bo na koncie mają za dużo kasy! No i że lepiej nie wypłacać żadnej kasy tutaj i że ona chce to wyjaśnić w banku. Odeszli od ściany płaczu.        Wtedy ja podeszłam do bankomatu i stoję i lampię się na monitor, który wyświetla info o stanie konta ( tamtej pary) i zapytuje

Zamek z kartonu. Projekt na historię klasa 5.

     Zrobić zamek? Hmmm.... No dobra. Ale z czego i jak się za to zabrać? Ja osobiście nie miałam ani pomysłu, ani weny do takiej pracy. Ale w końcu to nie ja miałam wziąć się za ten projekt. ;) Tylko mój najstarszy syn. Uczeń 5 klasy Szkoły Podstawowej ;)       Wiem, wiem, rok szkolny się kończy, zaraz są wakacje, a ja tu o szkole piszę. No ale muszę się pochwalić :) Najpierw synek wpadł na pomysł, aby zamek wykonać ze sklejki. Nawet fajnie, bo i bardziej wytrzymały by był i fajniej by się prezentował. Tylko skąd wziąć sklejki tyle do tego zamku? I drugie pytanie - jak w tej sklejce będziemy wycinać szczegóły, np. mury wieży, okna, drzwi itp.??? Tato powiedział, że prościej będzie z kartonu. Syn nie bardzo chciał robić zamek z kartonu. Ale ostatecznie na ten tatowy pomysł przystał. Z kartonami nie ma problemu, bo przecież w sklepach ich mnóstwo!      Do wykonania tego zamku potrzebowali: 2 kartonów, farby plakatowe w kolorach brąz, czerń i czerwień, różne pędzelki,  duuuużo

Nalewka z brusznicy - czyli z naszej borówki czerwonej.

       W tym roku pierwszy raz byłam z moimi dziećmi i mężem na borówkach w lesie. Ja jako dziecko też chodziłam na borówki, ale raczej ot tak, dla siebie, żeby zjeść je. Jako że lubię robić dżemy dla mojej rodzinki, a także od jakiegoś czasu zbieram przepisy i próbuję zrobić nalewki z różnych owoców, to też mężowski pomysł był taki, abym w tym roku spróbowała zrobić właśnie nalewkę z brusznicy! Byliśmy całą rodziną w lesie - jeszcze w wakacje oczywiście. Mężu wcześniej wyczaił super miejsce, gdzie zbieraliśmy, zbieraliśmy i zbieraliśmy te borówki.        Jak widać mieliśmy jednego dnia trochę tych borówek. Z większości zrobiłam dżemik dla dzieci, ale też zostawiłam trochę na nalewkę. I teraz napiszę właśnie o niej.  NALEWKA NA CZERWONYCH BORÓWKACH Kilogram umytych i oczyszczonych czerwonych owoców borówki lekko pognieść, włożyć do słoja, zalać litrem spirytusu, zamieszać, szczelnie zamknąć i trzymać w miejscu nasłonecznionym tak długo, aż borówki stracą czerwony kolo